Z czego się cieszyć.
Nie wiem.
11 listopada 1918 jako data z kalendarza to koniec I wojny światowej.
I symboliczny początek polsko polskiej …?
Bo ta trwa w roznych konfiguracjach do dzisiaj.
Poza tym swieto zostalo ustanowione w 1937, czyli już po smierci Pilsudskiego i w okresie rosnacego napiecia miedzynarodowego. Dzis wiemy, że Polska byla w owczesnym ukladzie przeznaczona “na pożarcie”.
Taki troche łabędzi śpiew.
A sama data byla pretekstem do przeroznych barbarii w wykonaniu Niemcow w czasie II wojny i wladz z moskiewskiego nadania po niej.
Obecnie tradycję podtrzymuja chłopcy od Młodzieży Wszechpolskiej (Giertych się nie wyłga) i faszystowskiego ONR.
Aktualnie to nawet nie wiem kto tą “instytucją” zarzadza? Bąkiewicz, Kalinowski, Winnicki?
Bo Bosak to sie nieco zdystansował , a prezes to raczej tej trzódki nie ogarnie
Poza tym pora roku paskudna a znalazloby się kilka innych dat?
Niekoniecznie tak arbitralnie narzuconych?
A gdyby tak koronacja Chrobrego? (18 kwietnia 1025) .
Byloby okraglutko 1000 lat i do tego przygotowan za duzych nie trzeba, bo 20 Wielkanoc?
Jestem za, ale Kwietnie często bywają przeplatane z pogodą i bywa czasami zimowo. Może jednak coś bliżej lata.
Druga polowa maja?
Troche problematyczne, bo zamach majowy, okragly stół, wstapienie do UE, smierc Pilsudskiego…
Ale?
31 maja 1918 – podpisanie traktatu wersalskiego, kończącego I wojnę światową, na mocy którego Polska odzyskała niepodległość po 123 latach zaborów.
I tu nie ma watpliwosci jak się upieramy przy historii wspolczesnej.
@ciekawie Z tego że możesz mówić, czytać i rozmawiać w języku polskim. Że ktoś obcy: Rusek, Niemiec, czy ktoś inny nie narzuca Ci ostentacyjnie co masz robić i jak robić. Że możesz podróżować, pracować i kształcić się. Pewnie sporo powodów jeszcze. Chociaż własny kraj i własne polskie w nim samorządzenie nie jest sprawą łatwą to wiele jeszcze do zmienienia i przepracowania. Podobno Polacy są straumatyzowani przez historię i okoliczności więc jakiś ciągły dół - może i słońca za mało?
No tak, ale nic nigdy nie jest jasne, bo czy faktycznie to co wymieniłeś jest zależne od tego niby naszego kraju? Czy też po prostu dał nam ktoś język, trochę ziemi, pieniążki, paszparty, etc. i poklepał po plecach ku radości, przed siebie idź teraz…
Listopad na polkuli polnocnej wszedzie jest paskudny…
A jakoś jeszcze gdzies w tle Powstanie Listopadowe? Ale to kolejny powod do jesiennej depresji…
Wiem, że w Ameryce, czy we Francji, mało komu chce się ruszać poza własne granice, o czym to może swiadczyć, że tam jest zawsze dobrze?
Jezyk to sobie sami zachowaliśmy.
Wiekszym problemem byla przymusowa rusyfikacja. W sensie przymusowa, bo znajomość jezykow obcych nikomu nie zaszkodzila. Czy nieformalne zakazy szkół ponadpodstawowych z jezykiem niemieckim w niektorych regionach?
Paszporty? No cóż, dawali, ale nie za darmo …
Szef łódzkiej paszportowki skończył za kratkami. Nie stosowal sie do wytycznych smutnych panów i brał kasę nie podtykając lojalki?
A w 1989 jak juz wszystko poszlo się… to łaskawie ustąpili ?
Choc do dziś po 30 latach osoby mieszkajace poza Polską dla wielu i to niekoniecznie pamietajacych PRL to zdrajcy, a co najmniej kandydaci na nich?
Amerykanie maja caky kontynent. Poza tym? Delikatnie mówiąc? Ci gringos???
Latem to w PRL było wielkie święto - 22 lipca.
Ciekawe jest to, że w 1918 roku 11 listopada nic się specjalnego nie działo. Ale w tym dniu wybrano Piłsudskiego jako naczelnika Rady Regencyjnej, to był taki jakby pierwszy tymczasowy rząd Rzeczypospolitej, która odzyskała wolność po 123 latach nieistnienia. I to w 1937 roku wzięto za symboliczną datę. Za to działo się i to jeszcze jak, za wschodnią granicą.
11 listopada chyba? Poprawisz?
@ciekawie Jeździsz czasem za granicę?
@waranzkomodo już nie…
@ciekawie Ale jeździłeś? Do pracy? Na wakacje? No chyba że już mieszkasz na stałe za granicą?
Nie umiemy tego robić, bo to zwykle za nas obce narody w historii robiły, teraz też patrzymy z westchnieniami na Amerykę.
Może w historii byliśmy tak cholerycznie rządzonym krajem, że jak już coś umieliśmy zarządzać u siebie, to zaraz to głupio trocilśmy na korzyść obcych, a może przehandlowywaliśmy.
A z czego się smucić? Ja mam z czego się cieszyć, choć data może i jest symboliczna.
A Ty może wolisz cieszyć się z halołenu? Ja nie ;(
Nie, ja mieszkam we własnym szałasie… po co mi coś bardziej ulotnego, niczym jakieś państwo.