Rok 1000 i domniemany koniec świata. Papież Sylwester II i radość z powodu, że koniec świata nie nastąpił. Karnawał i Popielec.
O ranny ptaszek sie odezwał?
przełom tysiącleci, a szczególnie rok 1000, budził duże emocje i niepokoje w Europie, w dużej mierze ze względu na proroctwa i popularne przekonanie o nadchodzącym końcu świata. Był to czas, kiedy wzrosła liczba pielgrzymek, fundacji kościelnych i różnych form pokuty, gdyż wiele osób wierzyło, że zbliża się dzień Sądu Ostatecznego. Jednakże faktyczne ustanowienie Nowego Roku jako święta kościelnego ma bardziej złożoną historię.
W rzeczywistości kalendarz liturgiczny Kościoła był związany przede wszystkim z kalendarzem rzymskim i nie było jednoznacznej decyzji papieskiej na temat obchodów Nowego Roku w formie święta kościelnego. Dopiero z czasem Nowy Rok zaczął zyskiwać na znaczeniu jako dzień świąteczny, choć nie w sensie stricte religijnym. W średniowieczu w różnych krajach chrześcijańskich Nowy Rok był obchodzony w różnych terminach, na przykład 25 marca (Zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny) czy 25 grudnia (Narodzenie Chrystusa).
Dopiero reforma kalendarza gregoriańskiego w 1582 roku, wprowadzona przez papieża Grzegorza XIII, ujednoliciła obchody Nowego Roku na 1 stycznia tyle AI.
A i wdrożenie tej dyrektywy papieskiej trochę potrwało.
Ogolnie mozna powiedziec, że tradycja swietowania konca roku i zawlaszczenie jej orzez Kościół to jeszcze Saturnalia, obchodzone w Rzymie przed reforma Cezara i wprowadzeniem kalendarza julianskiego. Tradycja świętowania i zabawy tak latwo się nie poddaje, zmieniają się decydenci, sposoby liczenia (kalendarze), ale jak dni dluzsze i wiosna za pasem to cieszyc się nikt nie zabroni. W genach to mamy…
Kłócić się nie kłócą.
Zresztą w wiekszosci kultur, nawet bardzo odleglych od chrzescijanstwa w dni wyjatkowe, poświęcone pamieci zmarłych obowiazuje zasada “im ciszej nad tą trumną tym lepiej” a za łby mozna wodzić sie w dni powszednie…
Pamiętam, jak kiedyś 1 listopada lub w tym czasie, wszedłem do McDonalda i straciłem cały apetyt. Ozdób halloween, było tyle, że aż do przesady obrzydliwe nawet ze zwyczajnego punktu widzenia estetyki.
Co tam nie było, cału sufit pokryty pajęczynami, w rogach sterczące obrzydliwe pająki, wszędzie dynie i strachy halloweenowe, jedna niekończąca się niesmaczna brzydota, bo jak tutaj jeść hamburgera na spokojnie, skoro nad tobą pająk olbrzym jakieś muchy właśnie pożera. Brak umiaru, brak smaku, etc.
Czy ktoś się tam dobrze czuł, kto to mógł być, który miał być może już odmienioną wyobraźnię, która przyjemność widziała odwróconą do góry nogami.
Kolega mi dzisiaj powiedział, że jest jakaś gra, w której ludzik zombie, albo halloweenowy skakał po brzuchach ciężarnych kobiet… Tak się u dzieci wychowuje wrażliowość… brrr.
A ja uważam, że to jest nielogiczne jak się uczy dziecko nie brać od nikogo cukierka, nie ufać nieznajomym a potem się wypuszcza bandy małoletnich i pozwala im brać cukierki na Halloween. Gdzie tu logika?
U mnie strzelali petardami oprócz zbierania cukierków @Nunu
Dobrze, że na telebimach jeszcze Simpsonów nie wyswietlali
No cóż, amerykanskie poczucie estetyki?
A co Ty w ogóle w tym przybytku kulinarnej rozpusty robiles? Musiales byc bardzo głodny?
Lepiej by te rodzice w ramach psikusa zrobili nauczycielom listę, co im wolno a co nie, bo i tak nic nie wolno łącznie z wymaganiem, żeby dziecko się w domu uczyło…i w szkole.
Wracałem z cmentarza…
A to duzo tlumaczy, faktycznie w stanie depresji pocmentarnej można ulec pokusie zwanej próbą samobójczą .
A potem są takie sytuacje
Jakie tam demony? Duchy przodków przecież. No ale ponoc rodzinki się nie wybiera?
@Bingola Nie zapominajmy że Boże Narodzenie i Wielkanoc to też daty pierwotnych, pogańskich świąt…
Kurcze, a tyle się powtarza dzieciom: nie bierz nic czym częstują obcy… Ech…
@joko Mnie też to nudzi. Kolędnicy to przynajmniej jakąś kolędę zaśpiewaj… chociaż ostatnio rozczarowali mnie poziomem muzykalności…
Ja mam kilka powodów, by nie przepadać za tym.
Cukierek albo psikus - a co to za szantaż i to jeszcze od nieznanych mi maluchów? Na wejściu więc już jestem wkurzona. A dalej? W bliższej i dalszej rodzinie są maluszki, które chętnie uraduję wręczając im słodycze.
Ze co? Że wszystkie dzieci są nasze? Taaak? No to ja chcę też 800 plus za te “nasze dzieci”
Ja bym się czepiała nie tyle “święta”, co
- dla nas to tylko komercja
- dość niefortunny termin, choć wiem, że np. cyganie robią sobie 1-go listopada imprezy na cmentarzach - no, ale to inna lultura, inne tradycje
- najważniejsze: niefrasobliwość dorosłych. Kupią/uszyją/pożyczą dla dziecka strój, wyposażą w koszyczek na zdobycze i wypuszczą samopas z domu. Pisałam już o tym, że na mojej “ulicy” cukierki zbierały dzieciaki - początek podstawówki. Droga niby utwardzona, ale po deszczach można utonąć w błocie, na całym osiedlu nie ma ani jednej latarni, a grupa dzieci ok godz 19- tej z 1 małą latarką, bez nikogo dorosłego. Do ich domów jest ok 2-5 km! Wiem, bo niektóre znam.
Uczymy dzieci, że nie wolno rozmawiać, czy brać cukierka od obcego, a tu, na moim osiedlu wzyscy obcy. Nawet ja niewielu znam.
@gra, biskupi też mówią że to niebezpieczna zabawa, ale nie wiedziec czemu, nie zwracają wcale uwagi ba to samo co ty.
Bo ja nie biskup, ale swoje zboczenie zawodowe chyba już mam
I tu sie z toba zgadzam. Faktycznie puszczanie dzieci samych po ciemku, w dodatku gdzies na odludziu nie jest dobrym pomyslem. I to jedyne zagrożenie jakie widzę w tym święcie