Pode mną złożyła się drabina. Miałam szczęście: odepchnęłam sie do przod i poleciałam na ęce, na lodówkę. Nic się nie stało Drabiny boję się do dziś…
Drabina - żona draba.
Nic dziwnego, że się boję…
Miałem pewne przeżycie, którego nie umiem zapomnieć, ale nie bardzo to konweniuje z tematem, choć pewna analogia zachodzi. W każdym razie, wspomnienie to do teraz jest dla mnie dyskomfortem i chyba nie opuści mnie do końca żywota mego.
Mówże dalej człowieku. Miliony rodaków umierają teraz z ciekawości, jakiż to epilog nastąpi po takiej introdukcji, niechybnie skrywającej jakieś niezwykłe misterium.
Hehe! Nie jest to interesujące wydarzenie na tyle, by ekscytowało. Po prostu, czytając powyższą dyskusję, naszło mnie i jakoś tak napisałem swojego posta. Człowiek czasem wykazuje nagły brak rozsądku, co może się skończyć tragedią. Tak właśnie było w moim przypadku.
Byłem z jedną ze swych córeczek na wsi u rodziców, dziecko miało wtedy niecałe 5 latek.
Wziąłem ją na spacer w okoliczne pola i łąki. Było sielsko anielsko. Idąc polną drogą, natknęliśmy się na most nad torami, stara niemiecka konstrukcja. Tory jakieś 6 do 8 m pod mostem. O ile sam most był solidny, to jego poręcze już nie za bardzo i one właśnie plus mój brak rozumu są meritum mojego wspomnienia. Otóż, gdy na ten most weszliśmy, postanowiłem zrobić przerwę na papierosa. Dzieciak sobie kucnął na środku i zbierał jakieś kamyczki, a ja tyłkiem chciałem się oprzeć o barierkę. Zanim się jednak obróciłem, by klapnąć, całkiem bezwiednie dłonią złapałem za poręcz tego metalowego płotka, który pamiętał chyba czasy Bismarcka i cesarza Wilhelma. Ta poprzeczna barierka została mi w dłoni straciwszy kontakt z całością, a część tej całości spadła i zaległa obok torów. Niby nic się nie stało. Tyle, że odskoczyłem gwałtownie, zdając sobie sprawę, że gdybym usiadł od razu na tym ustrojstwie, to poleciałbym na dół razem z tym badziewiem i mnie tu by dziś nie było.
Moja reakcja na początku była typowa, a więc lekki szok i ulga. Rzecz dziwna ze mną stała się w parę minut później, kiedy z córeczką na tzw barana wracałem do domostwa rodziców. Proszę sobie wyobrazić, że nagle zamiast perspektywy polnej drogi, którą szedłem zobaczyłem nagle swoje zwłoki leżące na torach i swoje dziecko samotne na moście, zagubione i płaczące. Nie umiem określić jak długo ta wizja trwała, ale była bardzo wyraźna, sugestywna wręcz. I ona, właśnie czasem prześladuje mnie do tej pory.
No i prysł mit, że jak coś Niemcy zrobią, to będzie na wieki.
A historia jest interesująca, tym bardziej, że ciekawie potrafisz potrafisz opisać.
O matko! To pewnie się jakoś nazywa. Ale pal sześć: co przeszedleś to Twoje!
Są czasem takie zdarzenia/wizje, których się nie zapomina i które powracają. Zwykle przewartościowują postrzeganie świata.
@birbant, to jest bardzo w temacie. Gdzie jest powiedziane, że tylko ból fizyczny odciśnie piętno na naszej psychice i świadomości?
Wspomniałeś o córce. Ja na forum setki razy pisałam, że syn jest moją największą miłością.
Kiedy pojawił się na świecie, zmieniłam się diametralnie, zrobiłam strachliwa.
Wtedy w lesie, myślałam tylko co z nim będzie jak drogi do domu nie znajdę.
Was to śmieszy, a mnie te wszystkie fobie do grobu wpędzą
Opisałaś to zdarzenie bardzo zabawnie, wiec zrywaliśmy boki czytając je, ale nikogo nie śmieszy Twój lęk o dziecko. Akurat tego, że musiałaś się z tym lękiem borykać każdy Ci współczuje
@joko on mieszka osobno, pracuje z granicą, ma milion pomysłów na godzinę, temperamentny i szalony, a ja ciągle widzę w nim obsmarkanego synusia.
Nie rozumiem czemu już na moich kolanach nie siada i nie prosi żeby plecy umyć
No nie rozumiem.
To są wlaśnie te najlepsze wspomnienia…Też mi szkoda!
@efka - mężczyźni ( a przynajmniej większość z nich) są wstydliwi i delikatni. Twoje dziecko jest już mężczyzną. Uświadom to sobie wreszcie
@elsie patrz co znalazłam, ma tu 7 tygodni
O kuźwa, to dlatego do łazienki mnie nie wpuszcza?
Oj wiem, odcięłam pępowinę
Ta projekcja, której doznałem była tak wyraźna, że do tej pory pamiętam, jak było ułożone moje ciało na tych torach i w co wtedy byłem ubrany. To było o tyle dziwne, że widziałem dwa obrazy jednocześnie; swoje zwłoki na dole, na tych torach i swoje dziecko na górze, na moście. O ile ten obraz pierwszy z moim truchłem jest przykry dla mnie, ale do zniesienia, to widok mojej córeczki samej na tym moście, jest dla mnie bardzo trudny, wywołuje bardzo negatywne emocje i to do teraz, mimo, że córka już po studiach. Chodzi o tę trzecią z drugiego związku.
Hmmm…Ta projekcja zaszła juz w takie rejony,w których nie bywam.Jakoś zawsze jestem wśród zywych
I tylko w snach bywam w czasach w których mnie nawet w planach nie było.A niekiedy nawet moich przodków.I temu zawsze towarzyszy strach jak na polu bitwy…
Pomyśl @efka, jak to jest z tymi dziećmi. Wszystko co mogłaś, poświęcałaś synowi, karmiłaś, ubierałaś, gile wycierałaś, jak byś mogła, nieba byś uchyliła … a na koniec i tak jakaś lafirynda się go uczepi.
@czarny_rycerz, on jeszcze nie da się usidlić