Jak długo bylibyście w stanie żyć bez prądu?

w moim przypadku? z pustym brzuszkiem odmawiam współpracy jakiejkolwiek zreszta

Teraz sobie przypomniałem, że przecież nie tak dawno udawało się przeżyć bez prądu spokojnie 2-3 tygodnie. Gdzie? Na wakacjach pod namiotem czy na jachcie na rejsie mazurskim! Tylko, że wtedy prąd był do niczego niepotrzebny, wystarczał ten w bateriach do latarki, lampki pod sufitem i ewentualnie małego radia tranzystorowego. Nie było komórek, apartów cyfrowych, tabletów i innego badziewia, które trzeba ciągle ładować. Jak policzyłem, spędziłem w ten sposób w sumie przynajmniej kilka miesięcy swojego życia

3 polubienia

Jakoś by było, póki by nie padły baterie w smartfonach i innych takich. A wtedy fala samobójstw. Jak to, panie, życie bez netu? Nima takiego życia.

4 polubienia

sa ladowarki na fotoogniwa - sama mam taka :rage:

I co z ta burza?

Jeśli nie będzie prądu, to internetu też nie będzie, nawet jeśli ludzie będą mieli zapasy energii w bateriach lub agregaty prądotwórcze.

Co więcej, da się zrobić radio, które nie potrzebuje prądu, ale co z tego, skoro nie będzie czego słuchać?

2 polubienia

ja zakladam, ze nie jest to apokalipsa a przerwa w dostawie.
taka zapasc przezylismy w pueblu - ludzie wpadli w panike, jakby do nich nie docieralo, ze samochody zatankowane stoja (problem dowozu wody pitnej zalatwiony, u mnie sa pompy elektryczne do zbiornika na gorze i dopiero rozprowadzone po mieszkaniach, wiec jak prad padnie woda w kranach wysycha) do ladowania telefonow fotoogniwa sa, a bez tv i radia da sie wytrzymac. przy swieczkach to nawet tak romantycznie…
ja to sie smialam, ze zaprawa z czasow harcerstwa, zeglarstwa i stanu wojennego sie przydala - bo te panike tak ogladalam troche z dystansem.
lodowka teoretycznie, nieotwierana. powinna 24 godziny wytrzymac, wiec nawet mrozonki przezyja.
w przypadku braku sygnalu telefonicznego taka ladowarke mozna sprobowac wykorzystac do rozpalenia ogniska - jakas iskre wytworzy.

1 polubienie

Ja mógłbym od tej pory żyć bez prądu jeżeli każdy żył by też bez prądu. Co za strata… Prąd nie jest harmonijny i jest jednym z głównych elementów tworzących ludzkość patologiczna.
PRECZ Z PRADEM!

Ja bez prądu mogę żyć nawet do samej śmierci. :wink:

1 polubienie

bez herbaty “z pradem” to ja tez przezyje. :smiley:

1 polubienie

no widzisz a nasz harmonijny guru jednak proponuje rowerek z dynamem w domu :wink:

Guru jest mniej radykalny od ucznia :rofl: ale jaja

1 polubienie

Tez gdy potrzebuje ,naladowac akumulatory’’ to do monopolowego jade))

1 polubienie

Bardzo krótko, ale raz musiałam 14 godzin i to zimą. Było trudno i nudno.

Jest zjawiskowa,zimą.
Kiedys w Puszczy Nadnoteckiej,obserwowalismy żeremia bobrowe,racząc sie obficie kawą z zasilaniem.To bylo chyba w 1997…
Zima jak diabli,minus 20 iles tam…
Kolega przysiegal na wszystko co mu podsunąć,ze samochód nie zawiedzie…Ok.Mial racje… :laughing:

1 polubienie

Myślę, że stosunkowo trochę by się wytrzymało. Kilka trochę gazu w butlach gazowych jest, zapasów też, podobnie świeczek.

1 polubienie

Erzac nie zycie… Czytac przy swieczce?
A najwiekszy problem to lodowka i zamrazarka.

A jak piwo schładzać? :shushing_face:

2 polubienia

No przecie piszem o lodufce :innocent::stuck_out_tongue_winking_eye:

2 polubienia

Właśnie wróciłem z rejsu po Mazurach. Dziś prąd na jachcie to standard, w końcu jest lodówka, oświetlenie, ładowanie telefonów. Ale co 2-3 dzień trzeba podładować w porcie akumulatory. A 30 lat temu pływało sie tylko na przenośnych baterejkach :slight_smile: - dwa tygodnie bez prądu się wytrzymywało, tylko że był on wtedy średnio potrzebny.

3 polubienia