To ile już tego?
Czekaj, zajrzę do notatek… Aha, są już dwa.
W wieku 13-tu lat ma się inne kryteria. Teraz zostaje sentyment
Zgadza sie, ja Maya czytalam jeszcze z przedwojennych wydań, ktore wojnę przetrwały, dopiero później powtorzylam to z nowych wydań, ale tez nie wszystkie tytuły się ukazały.
Dopiero w latach 80, pod koniec, kiedy zaczęły powstawac niezależne oficyny wydawnicze ( a tak plują na Rakowskiego) wiele utworów ujrzalo ponownie swiatlo dzienne.
Trzeba było przeczytać Tomka na Dzikim Zachodzie,Szklarskiego.Czytalem po raz pierwszy w wieku lat 9.
I tam obyło sie bez bzdur choć oczywiście historia także jedynie dla młodzieży…
No, ba! Oczywiście, że przeczytałam. Do dziś mam wszystkie tomy.
Mój kuzyn ma wydanie Winnetou z przełomu lat 20-30 ubiegłego wieku. Straszny kutwa z niego, nijak nie mogłem od niego wyłudzić tej książki.
Te moje to papier byl kiepski, zaczytane i sie rozlecialo.
Podobnie jak przedwojenne wydanie Lilavati. Z kompletem kart do sztuczek mentalnych i zludzen optycznych.
Moj nauczyciel matematyki miał ze mną klopot, bo ja to przeczytalam zanim objal mnie obowiazek szkolny.
A tata tylko kibicował.
Tylko pilnowal, zebym przy tym kujonstwie korzystala z przywilejów dziecka - czyli jak spadlam z drzewa, a raczej “odpadlam” od pnia to na lody z bita śmietaną zabrał.
No!!!
Brawo Ty!
U Szklarskiego wszystko sie zgadzało.Apacze,Nawajo,meksykańscy vagueros…A dramatyzm akurat tej powieści porównywalny chyba tylko z Tomkiem wśród łowców głów.
Kiedy ja te “Tomki” czytalam?
Jakaś wiejska biblioteka i deszczowe wakacje to były. Więc warunki idealne żeby uruchomic wyobraźnię.
Tomka w krainie kangurów podsunęła mi starsza siostra,zaraz gdy poszedlem do szkoły…No i zaczęło sie. na całe lata
Ta pierwsza z serii była chyba najbogatsza geograficznie i w pózniejszych latach korzystałem z odnośników nawet na lekcjach geografii.
Do dzisiaj uważam że gdyby ten cykl powieściowy powstał za Atlantykiem,ktoś by go sfilmował.Verne z lepszym lub gorszym skutkiem,był filmowany na okrągło.Szklarski nigdy…A ja miałem swego czasu w glowie nawet obsade…Co zawsze było moją obsesją
Pamiętam jaki konflikt wewnętrzny w latach 80-tych,wzbudzał we mnie fakt iż Sally nie była brunetką…A ja KONIECZNIE chciałem w tej roli Sydney Penny czyli malą Maggie z Ptaków ciernistych krzewów czy Meghan z Niesamowitego jezdzca,u Eastwooda…
Nie przejmuj się!
Wtedy także mało kto rozumiał,o co mi chodzi
Dobranie aktora do pierwowzoru książkowego?
Teraz są castingi.
A swoja droga Hollywood zjadajace wlasny ogon dzielami Tarantino mogloby siegnac po bogactwo eurpejskiej literatury.
Ja mam zawsze problem a Kleopatrą.
Jakoś Liz Taylor jako egipska władczyni nigdy mi nie odpowiadała.
Natomiast jak juz jesteśmy przy ekranizacjach? Faraon? Bez zarzutu.
I to juz jest osobny wątek.
Nie wchodzę w to,przynajmniej nie przed wieczorną grą
Problem w tym że oni bez przerwy rżną z europejskiego dorobku ale rzadko z pierwowzoru.Najcześciej kręcą ente wersje filmowe w oparciu o pierwsze ekranizacje…
Tam raczej nikt nie czyta…
Ale jeśli juz koniecznie chcesz
Deborah Kerr jako Ligia???Litości!!!
Jak na 51 bodaj rok,ekranizacja Quo Vadis,jednak znakomita!
Do dzisiaj nie ma,nie było i raczej juz nie będzie lepszego Nerona niż Peter Ustinov! Hollywood wtedy kwitł,kostiumowych realizacji było bez liku ale co do Taylor,zdania nie zmienię.
Dla mnie to aktorka ekranizacji Tennesee Williamsa [Kotka na gorącym blaszanym dachu;Nagle zeszłego lata] a reszty mogłoby nie być.Przy czym,nie widziałem jej w filmach Loseya z lat 60-tych co w obliczu braku kanału TCM wydaje się być nie do odrobienia.
Kleopatra?Całe to widowisko to rzecz bardzo umowna.Mimo wszystko,bardzo lubię ten rozmach.Kamera to kochała. Choć leciały bzdury za bzdurami ale…Chyba film to lepiej znosi niż książka.