Niby chłop wie, że już sam będzie bo po 30, ale jednak się łudzi. Co raz mniej co prawda, ale jednak.
Łudziłem się już 10 lat temu. To był właściwie ostatni dzwonek na znalezienie żony. Bo jak się kończą studia to już się tak ludzi nie poznaje, a na portalach randkowych na 1 babę przypada 800 chłopów.
Ale kij tam… najgorszem, że kolegów nie mam poza tymi internetowymi to się praktycznie nie widuję z nimikim. Raz na rok z 2 kolegami ze studiów, i raz na rok z 1 internetowym i to całe moje życie towrzyskie.
A co ja mam powiedzieć? 37 lat i zero kobiety.
Pozostaje picie i koledzy. Bo ci powiem że takich starych kawalerów jest coraz więcej. Jedni idą w gry sieciowe (gdzie można pogadać z innymi przez słuchawki z micro), inni piją pod sklepem. Są jeszcze tacy co jeżdżą na wycieczki górskie albo grają w szachy.
Przed nami smutna przyszłość. Może kogoś poznam w dps.
Nigdy nie miałem najmniejszych problemów ze znalezieniem kobiety. Pierwsze małżeństwo miałem bardzo udane, powiedział bym szczęśliwe. Mimo swego wieku i wyglądu gorylowatego, mam stale jakieś propozycje. I to od pań także dużo młodszych.
Moi panowie, przyczyn Waszego problemu szukajcie tylko i wyłącznie w sobie.
Witam w klubie. Nie twórz nekrowersum proszę.
Czasem trzeba wziąć książkę, zamowic piwo i rozejrzec się na boki.
Swiat nie sklada sie z ekranów. Choc co to za zycie?