Ja mam w normie. Dużo zjem i wypije ale też sporo chodzę pieszo lub jeżdżę na rowerze. Cholesterolu mam 130.
Nie jestem dzieckiem.
Temat nie dotyczy tylko dzieci. Ok rozumiem. Nadwaga
Mogłeś nie mówić…wystarczy, że wyglądam jak kulka
Wiesz, że koło to figura doskonale idealna.
Kochana ale to nie jest kwestia urody tylko zdrowia. Trzeba się ruszać.
Żeby dłużej żyć
Chodzi Ci o wagę? Wszystkie moje dzieci są szczupłe, ja bym powiedziała, że są wręcz chude.
Ja też, wg wskaźnika BMI mam 5 kg niedowagi.
To nie dużo. Zrzucisz szybko jeśli zechcesz
Piszę, że mam niedowagę, a Ty każesz mi się odchudzać !? Ja powinnam przytyć.
A to jeszcze lepiej. Więcej jedz i leż. Mniej stresu.
Od urodzenia mam niedobór cholesterolu. Całe życie mogłem żreć słodkie i tłuste. Ten niedobór uratował mi życie, kiedym przechodził 4 dni zawału, aż padłem.
Co do ruchu? Mając jeszcze 65 lat robiłem po 300 pompek dziennie…, między innymi.
@Devil , wiesz, że ja dużo jem? A w pracy to mi wstyd, bo jako jedyna kobieta wśród chłopaków mam większe porcje posiłku niż oni.
to ie jest kwestia duzo czy malo a zachowaia rownowagi miedzy zapotrzebowaniem organizmu i tym ike tak naprawde tyjch kcal w siebie ladujemy.
co za duzo to niezdrowo.
Teraz to u mnie dobrze wygląda.
Poprawilo sie nieco, mam nadzieje, ze efektu jojo nie będzie.
Kilka dni temu się ważyłem i waga wskazała ok. 65 kg.
To Ciebie powinno sie wazyc na tuziny…
Obserwuje to w sposób może trochę mało fachowy i przewrotny ale, wsparty o wiedzę nauczycielska aż z trzech, aktualnie,zrodel,widze od circa,10 lat,ze tak właśnie jest.
Kiedyś gdy wysiadłem z samolotu,doznawalem estetycznej ulgi w Polsce.Dzisiaj już nie.
Pojęcia nie mam czy to najgorszy trend w Europie ale być może.
Ma się czasem wrażenie ze Polacy tyją w oczach.
Styl życia i trujaca żywność.Takie paliwo wypieprzy w kosmos każdą lokomotywę…
Nie pamietam swego cholesterolu ale to jedyne co mi dolega.Biore sobie ze spokojem atoris i żyje po swojemu.Wykluczylem pare świństw jak batony, chipsy czy najgorsze ze wszystkiego,napoje energetyczne.Unikam jak ognia wszelkich coli.Mala puszka raz na kwartał i starczy…
Najważniejsze jednak to nie palić.
I mysle ze glownie dzięki temu oraz systematycznemu wysiłkowi fizycznemu [rower,spacer,bieg] kompletnie nic mi nie dolega.So far,so good.
Z wszelakich coli zrezygnowałem ze dwie dekady temu. Czasem używam jako odrdzewiacza. McDonaldy i temu podobne omijam potężnym łukiem.
Chipsów też nie jadam. Energetyki to mój wróg.
Czytałam gdzieś badania, że jest taka prawidłowość fizjologiczna, że od czterdziestego roku życia człowiekowi przybywa od 0,5 do 1 kg rocznie tyko dlatego, że żyje. I nie ma na to rady. Czasem się coś zrzuci ale generalnie organizm ma tendencję do tycia. Dieta i wysiłek fizyczny spowalniają ten proces ale go nie zatrzymują. Było tam też napisane, że węglowodany przyjmowane regularnie ale w małych dawkach niejako uczą organizm jak je skutecznie matabolizować. Szokowe dawki czipsów i coli mają duże szanse odłożyć się tu i tam.
Nie wiem czy to prawda. Teorii na temat tego co jeść albo nie jeść było już bardzo dużo.