No to gratuluje poczucia humoru
Nie zawsze się udaje. Czasem muszę usiąść, wykrzyczeć złe emocje, czy nawet zapłakać. Zawsze po tym stawiam czoła kolejnym dniom
Uwazam, ze to bardzo dobry sposob, zamiast tlumienia emocji
Jestem zbyt uczuciowa , dlatego nie potrafię być pogodna w trudnych dla mnie chwilach.
tiaa gosc w dom? Bog w dom
oczywiscie do czasu…
Nie udaje mi się to zrobić za każdym razem.
Kiedy wszystkiego jest za dużo, wtedy najzupełniej zamykam się w swoim świecie i nie wpuszczam do niego nikogo. Moje bliskie osoby wiedzą, ze trzeba dać mi kilka dni wtedy wrócę ze zdwojoną siła. Nie można ze mną nic na siłę, ponieważ efekt jest tragiczny.
Mnie podcinaja skrzydła i nogi tylko choroby, które co rusz wychodzą jak grzyby po deszczu, które chcą mnie blokować i dyktowac warunki.
Jeszcze do niedawna stres rozładowywałem, męcząc się fizycznie do upadłego.
Ale i teraz, póki co, radzę sobie mentalnie. Mam twardą psychikę.
Mam to samo z moja choroba i jej nieprzewidywalnymi nawrotami
Podobno wlasnie sport i wysilek fizyczny pomaga
Taka pogodna twarz takie keep smile w trudnych smutnych chwilach daje skutki odwrotne - jak sie przekonalam
Zdecydowanie,tak!
Już mi się chyba przestało udawać.
Szkoda
Ale moze to tylko przejsciowe?
Nie wiem. Może.
Szczerze ci tego zycze
To znaczy zebys przetrwala te trudne dni, bo potem przyjda dobre! Uwierz!
Mam taką nadzieję. Na razie w to nie wierzę ale może…
Nieszczęścia chodzą parami. Pierwsze: śmierć najbliższej osoby jest nieodwracalne. Drugie: odejście drugiej najbliższej osoby raczej też jest nieodwracalne.
I jak tu pogodę ducha zachować?
juz tak jest - pokolenie nowych lekarzy to niczym stazysci u dr House nie mysli, a gra
a “samoleczenie” internetowe kwitnie
Nawet z tym co nieodwracalne musimy sie pogodzic, niestety
@joko Wiem,ze to jest przykre,stracilem rodzicow siostre,tesciow.
Sa trafilem na wozek inwalidzki,w wieku 48lat.
I myslisz,ze gdybym sie tym zadreczal,wyszlo bymi na dobre?
Owszem,pamietam tych co odeszli,i zapomnialem,ze jestem inwalida,niezdolny dosamodzielnej egzystencji.
Tylko i wylacznie pogoda ducha trzyma mnie przy zyciu,zalamanie grozilo by kolejnym wylewem,a trzeci z reguly bywa ostatni.
Pomysl czy warto ryzykowac zdrowie,lub zycie,wlasciwie,za nic.
Bo zamartwiaiem,nikomu nie pomozesz,a sobie napewno zaszkodzisz.
Tak teoretycznie to ja to wszystko wiem ale…
Jakoś sobie z tym poradzę.
Kiedyś…