O swoim śmiesznym epizodzie z włosami bym napisał, ale ja wtedy miałem 22 lata, więc już nie dzieciństwo.
W tym wieku to juz myślałem o włosach do pasa.Co wcieliłem w życie jakies 5 lat pózniej…
Niektórzy są dziećmi nawet w okolicach 30-tki więc sie krępuj.
Kiedys mój szef w radiu zapytał mnie:Dlaczego Ty takie numery odstawiasz w wieku chrystusowym?
Mial na mysli wziecie szturmem radiowęzła studenckiego po pijaku tylko po to by nadać dedykację dla ówczesnej ukochanej Byl rok 1995 więc trochę sie kolega szef pomylił ale nie bądzmy drobiazgowi
Mój dzwiekowiec mawial wtedy po każdym dyżurze:Idę sie podłączyć do mojej starej! A nie byl to całkowity"nikt" bo to akurat facet który brał udzial w realizacji koncertowego albumu Lombardu…
Jednak lepiej obrazuje typ tego czlowieka fakt ze w nocy potrafil grać…Krystyne Giżowską zaraz po Claptonie…I znowu bylem tym zlym facetem bo na zebraniach optowalem za odebraniem mu"muzycznej władzy"…
Kiedy kończy sie to dzieciństwo i dla kogo…
Sam juz nie wiem…
Na razie tryskam energią bo murzyn wylecial do Afryki na 3 tygodnie!!!Od dwóch dni nic nie śmierdzi w domu i jest taka cisza ze nawet teraz slucham sobie bezkarnie B.Streisand.I wanna jest czysta!
Dziecinada pewnie dla co niektórych…
Te moje włosy, to sprawa związana ze sportem. Kiedy skończyła mi się służba wojskowa, to przestałem chodzić do fryzjera. W Wybrzeżu nadal byłem, bo zastałem w jednostce na etacie konserwatora cywilnego i to osobna historia do opowiadania.
Po dwumiesięcznym okresie roztrenowania pojawiłem się na pierwszym treningu z włosami prawie do barków. Był to wrzesień 71 albo 72. Kilka uwag było, ale nie złośliwych i nikt się nie czepiał. Trener powiedział mi tylko, że do walki trzeba będzie te kudły jakoś zabezpieczyć. Kaski wtedy obowiązkowe nie były.
No i jak doszło to tej pierwszej mojej walki, to śp, Rysio Filipowicz przed rozgrzewką ambitnie wziął się do zrobienia mi kitki. Mruczał przy tym pod nosem i mełł przekleństwa, dziwiąc się, że babom to łatwo im to idzie i że mam jakieś głupie włosy i w ogóle…Czas mijał, na rozgrzewką coraz mniej czasu, a on się zawziął i robił mnie tę kitkę. Na szczęście ktoś zawołał pielęgniarkę i ta w 2 minuty zaplotła warkoczyk i jakoś go zawinęła na dwóch gumkach, tak że zrobiło się zgodnie z regulaminem. Do ringu wszedłem bez rozgrzewki. Z kim wtedy walczyłem, nie pamiętam, ale wygrałem.
Cała ta historia przypomniała mi się dzięki tematowi, który założyłeś, gdy zeszło na długie włosy.
Ale to wspaniala historia!
Jesteś prekursorem!
Dzisiaj by powiedzieli,"ty pedale!"gdyby Ci przyszlo sie bić na wyjezdzie…
Ja wtedy powiewałem chmurą dlugich włosów ale o ich wiązaniu nawet nikt nie myślał!
Wtedy długie włosy u mężczyzn tak się nie kojarzyły i były bardzo popularne.
Prekursorem chyba jednak nie byłem, ponieważ, kilku nieco starszych kadrowiczów też już sobie zdążyło włosy zapuścić dłuższe. W innych klubach, bo w Wybrzeżu, to nie pamiętam, czy ktoś w tym momencie takie miał.
Piłkarze, w większości mieli długie włosy. Np, Gorgoń lub Tomaszewski.
Eee…To wiadomo.
Leszek Błażyński czy Ryszard Tomczyk jednak takich piór nie mięli.
Zresztą swiat a my to juz dwie,inne sprawy.
Wystarczy wspomnieć argentyńczyków.Ayala [moja ksywa przez jakis czas],Heredia,Kempes…Tam chyba tylko Francisco Sa mial krótkie włosy
Niektórzy, po prostu nie zapuszczali. Inni zapuszczali. Nikt nikomu z tego powodu nic nie zarzucał.
A to swoja drogą.
To chamstwo przyszlo wraz z tv i hip hopem.I identyfikowaniem sie z tą czernią.
A jak byłem w wojsku i już mieszkałem w Gdyni na kwaterze, jako cywilny wojskowy, to nosiłem włosy a la Beatlesi na początku swojej kariery. Zakryte uszy w trzech czwartych i tył włosów do kołnierzyka. Na więcej nie mogłem sobie pozwolić. Ale i to było dobre. Munduru nie miałem.
Od razu mam przed oczami i Wojne domową i mojego brata który sie urwal na Stonesów do Warszawy…
Nyska zakladowa go ścigała!
A potem fryzjer…
Potworne…Choć w wydaniu Rudzkiego i Wojny domowej,wciąż bawi…
W tych czasach milicja, ORMO i tzw czynnik obywatelski tworzyły patrole. które wyłapywały długowłosych i do fryzjera. A jak ktoś kasy na to nie miał, to sami maszynką objeżdżali. To było za Gomułki. Jak nastał Gierek, wygasło.
W szkołach na lekcje nie wpuszczali z nieusprawiedliwioną nieobecnością, najpierw fryzjer.
Podobnie w wielu zakładach pracy,
Ja juz tego na szczescie nie zaznalem.Ale…
Bylo w 1978,chyba w czasie mundialu.
Pani od polskiego chwycila mnie za kurtkę i zatrzymala przy"katedrze"
-Popatrzcie! Tak wygląda Jurek!-
Nie musze mówić ze bylem wtedy bohaterem i pół szkoły sie we mnie kochalo…Ta sama reakcja jak w przypadku tej wystawy która w latach 50-tych,miala wszystkim obrzydzić Amerykę
No!
Przynajmniej tyle zrobiłem dla ludzkości
Kurna, wcięło mi neta na jakiś czas.
Już się przyzwyczajam do naszych porannych, nieśpiesznych pogawędek i nie tylko na jednym pytaniu jednocześnie.
Ja też to lubie i cenię…
Ale przy okazji,martwi mnie to ze to tylko dla nas…
Tak bardzo odstaję?
Mam w głowie temat ktory sie tutaj nie bedzie podobał…
Zdecydowanie nie, zwlaszcza z tym smrodem z kuchni. (bo wanne to ostatecznie mozna wyszrowac i chlorkiem potraktowac, na to wplyw masz). Ja mieszkam sama, ale latem w porze hiszpanskiego obiadu a zwlaszcza kolacji zamykam okna, albo z domu wychoze, w calym budynku smierdzi przypalonym miesem lub rybami, a jak zalatuje smazona sardynka? Gazy bojowe.
A zapachu przypalonego jedzenia od dziecinstwa nie znosze, kiedy to mama mojej mamy, antytalent kulinarny usilowala mnie karmic przypalona kaszka albo platkami owsianymi na mleku.
Kazdy ma swoj czas na pogawedki.
Jak jest o czem pogadać, to jak najbardziej.
Nie wiem czy dobrze Cię zrozumiałam. Tobie zapach z kuchni przeszkadzał. Mi kiedyś coś całkiem innego. Nasi “opaleni” bracia mają z jakiegoś powodu inny zapach potu niż my. I z tego powodu zrezygnowałam kiedyś z korzystania ze stołówki studenckiej, na której jedzenie rosło mi w ustach i nie mogłam go przełknąć. Za takie samo w barze płaciłam 2 razy więcej (bar nie był dotowany, a stołówka akademicka była ), a pieniądze? A kto ze studentów ma ich za dużo?. Miałyśmy kolegę (mocniej opalonego), który na nasz widok cały się rozpromieniał i biegł do nas czasem z drugiego końca stołówki, żeby się dosiąść, bo bardzo nas lubił. No i co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Owszem - lubiłam go, ale jeść w jego obecności nie mogłam, a on się bezustannie dziwił, że mi “nie smakuje”, bo jedzenie smaczne. Nigdy nikomu nie przyznałam się do tego, dlaczego zmieniłam “miejsce posiłków”, ale tutaj jestem anonimowa, więc wreszcie mogę!
Nie Ty jedna.
Sasiad wynajmowal mieszkanie studentom w kolorze hebanu. Kilka lat. Co z tego, ze placili lepiej, skoro zysk poszedl na skuwanie tynkow i remont, bo mieszkac sie nie dawalo?
Ale kwestia bycia “zapachowcem” to faktycznie problem, ja sie ciesze, ze jest zakaz palenia papierosow w knajpach, bo zastarzaly zapach dymu i wyziewow kuchennych ( zwlaszcza w malych barach i kafeteriach z kiepska klimatyzacja) potrafil apetyt odebrac.