@anon18020312 Sporo zarabiałeś? W Polsce? Za granicą? I na co nie wydawałeś a na co wydawałeś? @Andi Większość moich znajomych zaczęła interesować się mieszkaniem po zawarciu małżeństwa: 98% mieszkań i domów na kredyt. Nieliczni dostali coś po rodzicach lub dziadkach: mieszkania, działki. Niektórym rodzice pomagają w spłacie kredytu… Spora część moich znajomych po prostu wyjechała na stałe za granicę: większość do Wielkiej Brytanii, Irlandii, Niemiec. Część żyje tak że mężczyzna zarabia za granicą a reszta rodziny w Polsce.
W życiu nie wziąłbym kredytu na więcej niż 5 lat. Warto mieć marzenia ale też trzeba być realistą. Nie każdy dożyje 90-tki.
Mieszkałem w wynajętym mieszkaniu, jeździłem starym 8 letnim autem. Meble były stare kupione używane. Prowadziłem cały czas firmę. Fakt że czas jakiś w Szwecji ale… wtedy już miałem na mieszkanie. Pracowałem po 16h na dobę nie znałem pojęcia niedziela.
I to jest chore. Poświęcanie życia i zdrowia.
Mierzymy czyny na zamiary. Bo się zajebiemy i nie doczekamy spokoju.
Potrzeby są ograniczone. Pragnienia są nieograniczone.
no tak się wydaje. A wolał byś do 60 lat spłacać kredyt?
Magiczne slowo firma? Przy tej zarlocznosci skarbowki to się moze okazać, ze te 2600 to dolce vita.
Wyjazd za granicę bez przygotowania to też duże ryzyko. A dla samotnej dziewczyny jeszcze większe.
Ale szukac nie zaszkodzi. Okazje same nie przychodzą.
No włąsnie. Trzeba zrobić krok…
No to mówię że bogaty chłop.
Moje życie, kiedy miałem 30 lat, to była całkiem inna epoka. Był stan wojenny w Polsce. A o tym, co dzisiaj mają 30latkowie, nawet w marzeniach nie było.
2600 przy zysku to dla Polski to na rękę z 300 pln. Aby firma zarabiała musi mieć przychodu z 12-15 tys.
Mogłeś żyć jak człowiek. Ale przyszłość była niepewna
Ja nigdy na nic nie wziąłem kredytu i nie zamierzam. Jeśli nie mogę czegoś kupić to tego nie kupuję.
Wyjątkiem byłaby duże pożyczka na leczenie bo tu liczy się czas a nie spłata.
Ale mam nadzieję że nigdy nie będę w takiej sytuacji.
Z mieszkaniami zawsze był cyrk choć za komuny chyba mniejszy. Moi rodzice jakoś niezbyt drogo dostali swoje M4. Ale czekali kilka lat. Inne czasy i zasady.
Na samym początku lat 90 połowa mojej rodziny wyjechała do Niemiec za chlebem. Tam też łatwo nie było. Z początku mieszkali na jakieś barce i czekali na lokal. Pracowali sprzątając akademiki i baseny. Potem powoli, stopniowo poznawali język, ludzi, pojawiły się lepsze prace. Wracać nie zamierzają.
Za komuny nie kupowało się m4 na kredyt.
Jak pół człowieka. Nie było ponad połowy tych możliwości, co teraz.
Serio nie ogarniam jak można brać kredyt na 40 lat?!
To się nie może udać.
Z mieszkankami był bardzo mały kłopot za komuny, bo bardzo mało ich dla ludzi było. Ale za darmo. Z tym, że jak się udało i się wprowadzałeś do nowiutkiego, to należało zacząć od remontu, żeby jakoś w nich mieszkać.
Napiszmy coś miłego bo autorka rzuci się pod pendolino. Ona pragnie nadziei.
Piedrolisz
Nigdy nie wnikałem w te szczegóły.
Miałem 5 lat i po prostu przyjechaliśmy na nowe. Wszędzie jeszcze dźwigi kończące inne bloki były.
nie do końca remontu… były mocno deweloperskie… Sciany krzywe nic nie pasowało.