Jak żyją teraz współczesne dzieci i młodzież?

Witam. Ponoć coraz więcej dzieci i młodych ludzi ma problemy psychiczne. Oczywiście część winy można zwalić na internet, część na większą wykrywalność, ale mam też inną teorię.

Otóż kiedyś szkoła była znacznie mniejszym obciążeniem. Mniej nauki, mniej presji, mniej rywalizacji, a matura i studia nie każdemu były potrzebne. Po szkole dzieci lub młodzież miała wolny czas, który zazwyczaj spędzała we własnym gronie, bez nadzoru dorosłych i bez presji, że rzekomo każda minuta życia powinna służyć rozwojowi. A dzisiaj wydumują jakieś zajęcia pozalekcyjne typu świetlica, nauka gry na instrumencie, języki obce, basen, karate, taniec itd, bo rzekomo każda minuta życia powina służyć rozwojowi.

Być może internet to tylko część problemu lub wręcz tylko objaw. Internet to ostatnia ostoja wolności, braku nadzoru, decydowania o sobie samym i pustej bezrozwojowej, ale naprawdę relaksującej rozrywki i namiastka życia towarzyskiego, ale niestety, tylko namiastka. I tu być może jest pies pogrzebany.

Człowiek to zwierzę stadne, więc potrzebuje do szczęścia innych ludzi i to najlepiej podobnych sobie, czyli dzieci potrzebują innych dzieci, a młodzież też potrzebuje rówieśników. Tymczasem czasu na życie towarzyskie jest niewiele, a wręcz towarzystwo z punktu widzenia ambitnych rodziców to zło, bo odciągają od nauki, samorozwoju i znajomi mogą okazać się być tak zwanym złym towarzystwem.

Niedawno pytałem się o konsumpcjonizm i wzrost ilości śmieci, a te pytanie nie jest aż tak bardzo odległe, bo należy się zastanowić, po co to wszystko? Dlaczego współczesne dzieci nie mogą żyć tak jak żyliśmy my, nasi rodzice i nasi dziadkowie? Czy przypadkiem nie chodzi tu o interesy wielkich firm? Że niby ludzie muszą lepiej się wykształcić, żeby zarabiać więcej pieniędzy, a potem wydawać więcej pieniędzy? A nawet sam samorozwój to biznes sam w sobie, bo przecież te wszystkie zajęcia pozalekcyjne, kursy, korepetycje kosztują.

Pisząc w skrócie, chodzi o pieniądze, a nie o nasze dobro i szczęście.

A może się mylę? Może tak żyje tylko jakaś skrajna mniejszość lub wyjaskrawiłem? Właśnie stąd te pytanie.

3 polubienia

Bo człowiek instynktownie wybiera rozwiązania prostsze, mniej angażujące i (teoretycznie) oszczędzające czas. Dzieci postępują dokładnie tak samo, po co trudzić się z ubieraniem, wychodzeniem na podwórko, skoro można porozmawiać z kolegą na Messengerze.

1 polubienie

Czasy się zmieniają. Postęp rośnie w siłę. Jesteśmy poza tym w UE więc zmienił nam się trochę rynek pracy. Większe wymagania firm wynikają z ich chęci podbijania zagranicznych rynków. Jesteśmy częścią cywilizowanego świata i musimy się dostosować do jego reguł. Poza tym apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chcemy mieć to co zachód, zarabiać tyle samo i żyć na takim samym poziomie. Zmienia się kulturą biznesu. Każdy chce prestiżu a prestiż to między innymi wykwalifikowani fachowcy. Wysokość poprzeczki reguluje tu rynek.

Młodzież pracuje więcej bo większe są wymagania pracodawców.
Rodzice zaś chcą by dzieciaki były wszechstronnymi geniuszami które podbiją świat.
Nie żyjemy już w izolacji jak nasi starzy. Granic nie ma. Są możliwości.

Życie towarzyskie młodzi mają. Spójrz na znanych youtuberów i gejmerów. Imprez nie brakuje. Coraz więcej mamy tzw. freelancerów. Pracuje się by żyć. Nie żyje się by pracować. Na własnych zasadach. W parku ze smartfonem.

3 polubienia

Internent to moze w Polsce nowy wynalazek. W innych krajach to jest juz ktores z rzedu pokolenie z niego korzystajace. Tam trzeba poszukac wzorow i rozwiazan. A przynajmniej bledow nie powielac.
W Polce mamy do czynienia z pierwszym dorastajacym lub prawie doroslym pokoleniem, ktore swiata bez internetu nie zna.
Co do zajec pozalekcyjnych to istnialy one zawsze, na wsi to troche inacczej, bo dzici na wsi nie tylko maja problemy z dotarciem do szkoly, ale tez po szkole przacuja w gospodarstwie i najczesciej takie fanaberie jak kolka zainteresowan czy lekcje czegos tam nie wchodza w rachube. Teraz nçmialyby szanse wykorzystac neta, a ze tego nie robia? To juz inna bajka. Rodzice to moze niektorzy potrafia to kontrolowac, ale znakomita wiekszosc umie wlaczyc sobie kompa na gre, albo film sciagnac z netu, ci zdolniejsi to jeszcze jakies lalki na Instagramie pooogladac i przez whatsappa w komorce popisac.
A mamy do czynienia z rewolucja informacyjna, przy obecnych mozliwosciach netu masz swiat w kieszeni. Jedynym ograniczeniem jest koszt polaczen i transmisji, bo operatorzy w zysk w kapitalizmie jednak wierza. :wink:
A jak swiat swiatem dorosli zawsze narzekali na mlodziez. A modziez eksperymentowala urywajac sie spod kontroli rady starcow.

1 polubienie

U mnie bylo raczej odwrotnie. Po szkole zadania domowe, dodatkowo: lekcje gry na fortepianie + cwiczenie, zajecia sportowe, grupa geograficzna i zajecia z majsterkowania. Wiecej chyba niz maja dzieci obecnie. Czasu za wiele nie mialam. Ale mysle ze te moje zajecia pozalekcyjne roznily od obecnych? Chyba byly bardziej na luzie (z wyjatkiem lekcji gry na fortepianie), nie chodzilo o wyczynowosc, o pokazanie czegos komus - tylko o zespolowe gry i zajecia. Po tych zajeciach wracalam zrelaksowana do domu. A to co obserwuje obecnie to dzieci wracaja z zajec zestressowane teraz. Ale nie dotyczy to tylko dzieci. Obecnie rowniez zajecia dla doroslych stracily swoj relaksowy charakter. Tanczylam tu na przyklad w wielu grupach tanecznych i mimo ze byly to grupy amatorskie pozom byl czesto profesjonalny, liczne wystepy, napiecie przy cwiczeniach…wykazanie sie czyms i to koniecznie, tak samo jest w grupie sportowej i w grupie gry na bebnach. Uczestnicy sa spieci, u wielu zamiast radosci z gry jakies…trudno mi to nazwac po polsku nadmierne wysilki zeby sie nie pomylic…100% nie wystarcza. Musi byc conajmniej 150 (!)
Rowniez filmy i ksiazki sa wedlug mnie bardziej stressujace, bardziej “drapiezne”…
W sumie takie czasy. Nie tylko dla dzieci

3 polubienia

Wyścig szczurów zaczyna się od małego. Gdzie czasy trzepaków???

1 polubienie

To dzieciństwo miałyśmy podobne. Nie bardzo miałam czas na spanie…

2 polubienia

Mysle ze tak ,jak zostaly wychowane. Problem polega na tym,ze wiekszosc rodziców dzieci hoduje zamiast wychowywać.

4 polubienia

Niestety. I hoduje bezstresowo…

1 polubienie

Nawet język polski jest tu wymowny - czasownik “wychowywać” ma w sobie pień od “chować”, czyli, chronić, ukrywać, zamiast przyzwyczajać do życia

1 polubienie

no niezupelnie przedrostek wy- oznacza jednak odrzucenie.
to nie takie proste jakby sie wy-dawalo :wink:

2 polubienia

Czyli “wydobywanie z chowania”. Może i masz rację :slight_smile:

3 polubienia

Bez przesady! Komercyjny internet pojawił się w Polsce niecałe sześć lat po światowym pojawieniu się WWW.

Ale pod przyslowiwe strzechy trafil troche pozniej. Po obnizeniu kosztow przede wszystkim.

Nie wierzę, że coraz więcej ma. Coraz więcej jest z pewnością świadomych swoich problemów i chętnych by poszukać pomocy u specjalistów.

Patrząc na mojego ojca, jego znajomych i wgl ludzi w jego wieku, widzę, że są oni często bardziej toksyczni niż wielu młodych ludzi, ale ci starsi nie chcą nawet myśleć o tym, że coś z nimi nie tak, że przez to negatywnie oddziałałowują na swoich podopiecznych, ale nie chcą “iść do lekarza od czubków”.

2 polubienia

I do tego myla psychologa z psychiatra :thinking:

2 polubienia

Tak, ale w podobnym czasie co np. w Niemczech. Neostrada nie odstawała wcale od niemieckiej oferty, fakt że niemieckie kablówki dostarczały już wtedy wielokrotnie szybsze łącza, ale były one dość drogie :grin:

2 polubienia

Dostepnosc to nie znaczy popularnosc.

Nie chce mi się już więcej licytować. Fakt jest taki, że w czasie premiery Neostrady w Polsce działałem w branży komputerowej i miałem sporo roboty z konfiguracją Neostrady, w tym czasie też jeździłem do Niemiec i widziałem jak tam wyglądała sytuacja z internetem, byliśmy wtedy niewiele zapóźnieni wobec nich. Teraz nasza sieć kablowa i światłowodowa nadal jest trochę zapóźniona, ale w internecie mobilnym jesteśmy kilka lat przed całą Europą, o USA nawet nie wspominając :grin:

2 polubienia

Nie zgadzam się. Nauki było tyle samo lub więcej. Jak słyszę, że aby zdać maturę z matematyki wystarczy 30%, to się niektórym zagadnieniom przestaję dziwić. Natomiast istnieje ogromny natłok i fornacji do przerobienia. Ale z tym już sobie mózg radzi pamiętając nie fakty, ale to gdzie można je znaleźć…

4 polubienia