Jakimi dziećmi byliście?

Ja byłem ciężkim dzieckiem i nie chodzi tylko o kilogramy. Nie lubiłem szkoły. Kochałem klocki lego i rysowanie (także murów miejsc publicznych). Bardzo rozrabiałem, biłem inne dzieci. Jako trochę większe dziecko lubiłem zabawy ogniem co czasem kończyło sie źle. Kilkukrotnie byłem u psychologa ale niewiele to dało. Zawsze miałem starszych kolegów. Trochę się uspokoiłem na studiach.
W szkole nie ogarniałem tylko matematyki.

8 polubień

Trudnym do upilnowania. Jedna z moich ciotek powiedziała mi kiedyś, że jak przeżyłem dzieciństwo, to będę długo żył.

9 polubień

Żywiołowa z niespożytą energią, wszędobylska , ciekawa wszystkiego, bardzo grzeczna i zdyscyplinowana.

9 polubień

Zawsze miałam najlepsze oceny w klasie, aż do liceum, szybko nauczyłam się czytać. Byłam oczytanym dzieckiem, ale bardzo nieśmiałym wobec dorosłych. Byłam straszną bałaganiarą :smiling_imp:
Dużo rysowałam (ale po kartkach) i lubiłam zwierzątka. Bałam się pająków :stuck_out_tongue: (teraz się to “trochę” zmieniło), a najbardziej na świecie kochałam dinozaury :wink: aa, i strasznie nie lubiłam zabaw “dla dziewczynek”, zwykle bawiłam się z chłopakami. No i byłam bardzo leniwa, ratowała mnie głównie dobra pamięć.

7 polubień

Piszę to całkiem poważnie, ale w swym dzieciństwie kilka razy otarłem się o śmierć. Moja mama dwa razy zemdlała. Z mojego powodu wypompowano basen przeciwpożarowy, ale to już inna dziedzina mojego dzieciństwa, ten basen.

7 polubień

Ja byłem chyba idealnym dzieckiem, porządek, dobre oceny, posłuszny, trochę irytująca nadopiekunczosc i za interesowanie mną… Później papierosy tylko poza domem, nie pije, nie cpam, nie puszczam się… W sumie teraz też jestem idealny XD(jako dziecko)xd

3 polubienia

Bylam mało problemowych dzieckiem. ( dlatego nie wiem czemu mi sie przytafilo takie problemowe). Dobrze sie uczylam, bylam ambitna, grzeczna i uczynna. Niestety byłam niesmiala. Moim rodzicom zas przeszkadzalo ze bałaganię, brudze się i niestarannie piszę. Zawsze stawiali mi za wzór kuzyna - pedancika, co mnie mocno wkurzało.

6 polubień

Byłem trudnym dzieckiem. Zmieniłem wiele szkół, miałem kuratora sądowego. szukała mnie milicja… Takie tam drobiazgi, dzięki którym rodzina miała o czym mówić przy stole…

9 polubień

Wydaje mi się, że przemądrzałym i raczej niesfornym. Chodziłam, gdzie mi się chciało i w związku z tym ciągle mnie “poszukiwali”, a moje dziecięce "odzywki " i pomysły do dzisiaj bywają przedmiotem żartów podczas spotkań rodzinnych.

4 polubienia

Czarną owcą. Mama nie raz musiała do szkoły przychodzić, już w podstawówce. Od dzieciństwa należałam do tych pyskatych, mówiłam wszystko co myślałam, powiedziałam kiedyś na lekcji, że obrzydza mnie, gdy wychowawczyni dłubie w nosie i strzela później babolami po klasie, było oburzenie, nie rozumiałam dlaczego, bo przecież dłubała i strzelała…matka wezwana do szkoły; wyklocałam się, gdy kogokolwiek spotkała jakaś niesprawiedliwość że strony nauczyciela… i wiele różnych sytuacji, nawet w liceum już 3 dnia trafiłam na dywanik do dyrektora…matka wezwana na dywanik…itpitd
Wraz z odcięciem pępowiny odcięto mi dopływ taktu i dyplomacji. Co gorsze mam to do dziś i uważam, że świat byłby lepszy, gdybyśmy tyle nie owijali w bawełnę, dawali ciche przyzwolenia idiotom i gnojom, nawet wówczas gdy widzimy że ich stosunek do innych jest podły. Taka szczerość nauczyłaby nas wiele, a jako populacja stalibyśmy się bardziej odporni psychicznie. Wolimy uciekać w dyplomatyczne gadki, niczym politycy.
Ale to już nie na temat. Zapedzilam się.
Trudnym byłam dzieckiem, niepokornym i zbuntowanym, uczyłam się przecietnie i gardziłam kujonami, dopiero na studiach coś zatrybiło i miałam nawet stypendia naukowe, uczyłam się, ale bez przesady, po prostu nauczyłam się lać wodę, nawet definicje wymyślałam własne, no i co? I łykali :joy:
Ale dodam, że z jednych studiów mnie wyrzucili po półroczu, bo oblałam egzaminy :stuck_out_tongue_closed_eyes:
No byłam koszmarem każdego rodzica.

Ps. W wieku 14 lat pojechałam z koleżanką na 3 dni do Krakowa, a rodzicom powiedziałysmy, że z kółka geograficznego jedziemy na wycieczkę.
Pierwszy papieros - wiek 13 lat :stuck_out_tongue:

7 polubień

Byłam spokojna nie sprawiałam problemów wychowawczych.
Bardzo lubiłam jeździć na wieś do cioci w wakacje i mama mi pozwalała. Byłam w swoim żywiole, bo natura i zwierzęta.

4 polubienia

Wakacje na wsi, to był stały i ulubiony element mego dzieciństwa.

3 polubienia

Maly geniusz…To wyparowalo w polowie podstawowki ale wczesniej…Wszystkich szokowalem wiedzą z geografii i historii.
I znakomicie jak na dzieciaka grałem w piłke.
Bardzo niebezpiecznie jezdziłem na rowerze…Podkochiwalem sie juz w 3-4 klasie…W 5 klasie bylem zakochany na amen w kolezance.A potem w dwóch…
Bylem dobrym uczniem ale tez łobuzem ze specjalnością,wybijanie okien czym sie dalo i komu sie dawało.
Strzelałem w łuku przy kazdej okazji.Własną babcie trafilem kiedys miedzy oczy…

8 polubień

Mój mąż miał podobne dzieciństwo jak ty z tego co czytam. W tym sensie, że wielu ludzi zastanawia się jak on je przeżył. Z opowiadań teściów i jego, faktycznie cudem :smile:

2 polubienia

Od malego bylam niezalezna i uparta. Mialam 4 lata i okreslam to “rodzi sie we mnie bunt”. Niestety skutecznie wybito mi to z glowy. Potem nie tyle bylam grzeczna co ugrzeczniona. I ta wlasnie najbardziej odpowiadalo mojej mamie…Fatalne. Bardzo lubilam sie uczyc i zawsze bardzo dobrze sie uczylam. Jak mialam 12 lat zakochalam sie w…Chopinie! Stad placze, blagania zebym mogla uczyc sie grac. Po dlugich i ciezkich cierpieniach udalo sie! Niestety za to ugrzecznienie placilam pol zycia i Oczywiscie wpadlam w rozne uzaleznienia. Mame utemperowalam ze trzydziesci lat za pozno. Mam jednak swiadomosc, ze mama chciala dobrze, tylko to nie ze mna…

5 polubień

Aha. nie znosilam zabaw “dla dziewczynek”. Najlepiej chodzenie po drzewach, strzelanie z lukow wlasnego wyrobu. Szybko zaczelam czytac i to tez uwielbialam. Ksiazki typu Curwood (dka dziewczynek mnie nudzily…)

3 polubienia

Byłam bardzo cichym i grzecznym dzieckiem. Najstarsza jestem z czwórki rodzeństwa. Uczyłam się dobrze, ale z czasem gorzej, bo nie miał kto mi pomóc gdy czegoś nie rozumiałam i robiły się zaległości.
Sprzątałam, gotowałam jak była taka potrzeba, byłam odpowiedzialna, ale niestety zupełnie nie doceniana przez rodziców.
Mama nigdy z niczego nie była zadowolona, a i dopuszczała się przemocy fizycznej i psychicznej. Przez co z każdym rokiem byłam coraz bardziej wycofanym dzieckiem/człowiekiem.

3 polubienia

Bo dzieci dziedzicza po babci nie po mamie!:slight_smile:

1 polubienie

U mnie się to sprawdza. Mam wiele cech od babci i świetnie się dogadujemy.
Nawet zdrowotne dolegliwości mam podobne.

Gdybym narzekał na swych rodziców, to ciężko zgrzeszyłbym. Ojciec trzymał dyscyplinę, ale umiarkowaną, tyle ile potrzeba, tak, że znało się granice, a mama jeszcze to łagodziła, choć potrafiła się wnerwić czasem. A czytać się nauczyłem w pierwszej klasie, ale chyba podczas dwóch pierwszych miesięcy, albo i miesiąca, i robiłem to płynnie, i przeczytałem swe pierwsze książeczki. Pierwszą samodzielną, to była “Baśnie z 1001 nocy” w wersji dla dzieci.

4 polubienia