Bo jeśli nie, to niejedni mogli się modlić, a innym godzinny stres mógł skrócić życie i przyspieszyć siwienie włosów. A rzecz polegała na tym, że lądowanie samolotu bez zrzuconego paliwa, czyli z pełnymi zbiornikami, jest dla samolotu bardzo ryzykowne.
Pasażerowie nie są tak do końca głupimi, by nie zorientowali się, że latają w kółko, co mogłoby im sugerować, że nie mogą wylądować, co wróży im katastrofę i utratę życia.
Kapitan samolotu nigdy nie mówi pasażerom o rodzaju awarii żeby nie wywoływać paniki. Wyobrażasz sobie reakcję pasażerów, gdyby usłyszeli komunikat “Mówi Kapitan. Informuję, że samolot ma urwane jedno skrzydło, ale mimo to spróbujemy wylądować. Miłego dnia!”
Mowi czy nie i tak zdarza sie panika. Zwlaszcza przy turbulencjach. Wtedy na ogol ostrzegaja, ze samolot wchodzi w taka strefe, chcby po to, zeby towarzystwo usiadlo i pasy zapielo.
Mam inne zdanie, @Bingola. Lepiej powiedzieć. "Mili Państwo. Mamy niesprawność jednej kontrolki. A że w lotnictwie pasażerskim musi być wszystko sprawne, więc wylądujemy, aby to sprawdzić. A że procedury wymagają, aby nie lądować ze zbiornikami pełnymi paliwa, więc najpierw część jego zrzucimy, co zajmie nam około godzinki krążenia. Miłego dnia. (po angielsku to też ładnie brzmi)