Randka to nie była. Ale na wszelki wypadek schowałam się w spiżarni…
Nośmy na pierwsze spotkania broń
Wystarczy gaz pieprzowy
I przyjaciel na “czatach” z kijem bejsbolowym…
By pogonić dziada
Zabójstwo na pierwszej randce? Dawniej byłoby to nie do pomyślenia
Z gazem na wietrze różnie bywa. W pomieszczeniu też. Można se siknąć na siebie. Na reakcję nie mamy wiele czasu.
Sprawdzi się zwykły szybki kop w jaja i ucieczka.
Nie. Chociaż spotkania z nudziarzami, których głównym tematem były opowieści o ich ex-zdobyczach do najprzyjemniejszych nie należą…
Tak to sie robi. Atomowa blondynka. Ona co prawda z początku ma pistolet ale potem używa wyłącznie siły argumentu
Oj oj internetu nie było ale zabójstwa były zawsze - podążało się za panną wysiadającą z pociągu ciemną nocą i młotkiem w łeb oj oj a zabójce z randki w ciemno kojarzysz …? laseczka miała szczęście… odmówiła mu randki w studio już wyczuwając, że coś z nim jednak nie tak…
Tak.
Gdzies kolo roku 1990,umowilem sie z dziewczyną.Bez wiekszego przekonania ale jakos tak,bardziej chyba z nudow niz z ciekawości.
W pewnym nieco bardziej intymnym momencie"odkryłem"…zwały brudu chyba wielodniowego na jej szyji…
Miałem wtedy bardzo dlugie włosy więc nie było mowy o"jeżeniu".Ale eksperymentów odechcialo mi sie na dlugo.Az do kolejnych wakacji,co było nie lada poświeceniem z mojej strony
Lat 17 wtedy miałem, lato, przedostanie wakacje u rodziny ojca na Dolnym Śląsku, okolice Kamieńca Ząbkowickiego. Umówiłem się z fajną panienką w innej wiosce oddalonej od mojej jakieś 9 km. W tamtą stronę kuzyn zawiózł mnie motorem.
Okazało się, że i ona jest z tej samej miejscowości, gdzie ja przebywałem na wakacjach, więc po krótkiej rozmowie postanowiliśmy wracać piechotą. Droga wiodła przez miedzę pól uprawnych. I tak sobie przeszliśmy prawie połowę drogi, gdy nagle zerwał się wiatr, za chwilę pociemniało i zaczęło najpierw pomrukiwać. a za chwilę walić z nieba niesamowicie. Nad naszymi głowami. Zero schronienia, otwarta przestrzeń i nad nami oraz dookoła pioruny i błyskawice. Oboje w aż tak ekstremalnej sytuacji jeszcze nie byliśmy.
Nie zapomnę tej bezradności i czekania, aż któryś piorun nas trafi.
Na początku tych grzmotów spadło tylko kilka dużych, ciepłych kropel deszczu, ale za kilka minut, ściana wody z nieba. Nie było widać wyciągniętej ręki. Trzymaliśmy się siebie i brnęliśmy prawie na oślep przed siebie. Lało i waliło, że już nie wiedzieliśmy gdzie się znajdujmy. Wydawało mi się, że końca temu nie będzie.
Tymczasem burza przeszła tak samo szybko, jak się zaczęła, zrobiło się cicho, jasno i okazało się, że na miejsce mamy jeszcze ze 2 km.
Był to jedyny raz, kiedy przestraszyłem się burzy.
Ale nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło, bo byliśmy tak przemoknięci, że ona w ubraniu wyglądała, jak by tego ubrania na sobie nie miała.
Na randki nie chodzę.
A jest cos takiego jak wiktymologia - część kryminoynogii zajmująca sie badaniem zachowania ofiary. Problemem jest czy ofiara winna.
Pewnie ona tak samo Cię wspomina…
Myśmy się w sobie zakochali do końca życia i ta dozgonna miłość trwała do mojego wyjazdu plus kilka listów po wyjeździe. Była ode mnie o rok starsza.
Przestarszyles sie bo jak sie jest z kims bliskim to sie czuje odpowiedzialnosc.Przynajmniej za naszych czasow tak bylo
A ja przezylem niemal dokladnie to samo,z dziewczyna i jej cholernie ciezkim plecakiem,wdrapujac sie na Turbacz.Potoki wody jak na amerykanskich dreszczowcach,pioruny i blyskawice…Ona panikowala a mnie wcale nie bylo do smiechu…
Ona potem zasnela jak niemowle,NA LAWIE DEBOWEJ,bez slowa skargi
Prawdę mówiąc, to bałem się i o nią, i o siebie. Kurna, jak to waliło obok, to wyobraźnia działała i zadawałem sobie pytanie w duchu, kiedy walnie w nas. A ona trzymała się kurczowo mnie i modliła się mi do ucha. I szlochała.
Ta moja sie nie modlila ale za to…myslalem ze za chwile bede jeszcze i ja musial niesc.I temu bym chyba nie podolal.
Ale wspomnienia sa!
No cóż mężczyźni są prymitywni.
Gdyby tak policzyć liczbę samobójców po randkach z kobietami to okazałoby się kto tu jest psychopatą