bo rząd znalazł rozwiązanie za ciebie a przecież tak dużo zarabiasz…
Tylko nauczyciele? A co z innymi?
Mówiło się, ze za rządów komunistów piasku na Saharze zabraknie, ale zeby za PiS węgla w Polsce?
A fajna ustawa. Jak dzieci mają marznac to lepiej we własnych domach?
@benasek pozostali? Do szpitala z własnym śpiworem z kaczego puchu i zrzutka na piecyki typu koza opalane chrustem…
Tak czasem było także za mojej kadencji czyli w latach 1990-2000 i potem technikum - 2000-2005. Związane to było ze srogą zimą i awariami ciepła.
To dmuchanie na zimne. Nie będzie tak źle. Węgiel będzie ino że droższy
Też pamiętam; kilka razy, lat nie pamiętam, ale 1978 na pewno i 2000 któryś też; lekcje były odwoływane a my mieliśmy frajdę nie lada
Ja tylko pamietam, ze lekcje byly odwolywane zima ze względu na “epidemie grypy” ale to bywalo i ponad tydzien. Nauki zdalnej nie przewidywano.
Mnie te “grypy” nigdy nie dopadały, więc miałam więcej ferii.
To bylo gdzieś na przełomie lat 60/70.
Juz sie dowiedziałem…Czarnek w ataku…Moj numer 2 na czarnej liście po tej zołzie od likwidacji Trójki…
Inna sprawa ze są w Poznaniu takie szkoły gdzie bez względu na tę spersonifikowaną "czerń"i tak było zimno…
Miś wiecznie żywy…
“Jak jest zima to musi być zimno”
Pamiętasz 1978?
Wcześniej byl spis powszechny a ja byłem tzw.rachmistrzem
Czysta rozkosz…Ludzie jakby inni,bardziej przyjazni…I miesiąc wolnego!
A po świętach,booom!Zima w ataku…I kolejne 4 tygodnie luzu…
Ile ja wtedy nabalowałem?!
Ale przede wszystkim,trenowaliśmy niczym Rocky
Minus 23 za oknem a kolega Jan i drugi,Jerzy,pukają o 8 rano bo czas na bieganie!!!
Treningu starczylo na blisko rok.Nie przegralismy meczu aż do kolejnej zimy!!!
Ależ ja mialem wtedy zdrowie!!!
Moze wiesz gdzie jest tzw.grajzerówka pod Poznaniem…
Na tej betonowej drodze wyprzedzalem w sprintach kolegów ścigających sie w tzw.“Malym Wyscigu Pokoju”
Jako dzieciak mieszkałam na Wildzie, więc grajzerówką często jeździłam, rowerem. Jezioro Góreckie - najbliżej. Może kiedyś się mijaliśmy?
Rok 1978 pamiętam tylko z powodu styczniowych chrzcin w rodzinie, bo chrzestny z Winograd nie dojechał do Kościoła. Z powodu śniegu i mrozu komunikacja miejska nie działała, a kto wtedy miał własne auto? Ot, wspominki
Grajzerowka? Ciekaw jestem czy ta ekipa z Pytamy, którą osobiście na grajzerowke przywlokłem jeszcze ją pamięta. Nawet niektórzy przy niej zjedli…
A propos tej drogi. W okolicy Berlina znalazłem prawie identyczną. Wstawię jej zdjęcie jak wrócę.
Zbyt często tam nie bywałem bo mieszkałem na Grunwaldzie i to była"wyprawa".Ale jak juz wsiadałem na rower to czasem cale dni tak mijały.By potem przez Gądki na Zaniemyśl
Fajny czas gdy ruch samochodowy prawie nie istniał…
W czasie mojej podstawówki były dwie bardzo ostre zimy. Pamiętam zwały śniegu ciągnące się bokami ulic wysokie na 3 do 4 metrów. To były białe tunele bez dachu.
Bodajże przełom stycznia - lutego 62 i wtedy dwa tygodnie po feriach nie było szkoły.
W rok później była tygodniowa przerwa ze względu na poniżej -30C.
Przerwy w chodzeniu do szkoły ze względu na epidemie grypy też pamiętam.
Ciekawe czy to jeszcze funkcjonuje…Ale jesli tak to juz pewnie pojawienie sie z rowerem grozi śmiercią a nawet kalectwem…
Dawno tam nie byłam, ale z 10 lat temu droga było OK
To ja do jakichś felernych szkół chodziłam, bo u nas nie było takich przerw
Jeśli mówisz o grajzerowke, to już od dawna ruch tam dość spory. Uważam, że przez park narodowy taki ruch na drodze która potem zwęza się do jednej nitki powinien być ograniczony. Ale w tym kraju psy nawet piją wodę nie tą częścią ciała co powinny… Szkoda słów.
Ja także coś koło tego.Była sobota i było nieznośnie…
Gra, o grajzerowce piszesz? Rok temu na niej byłaś
No właśnie…
To mi przypomina historie jeszcze z lat 80-tych.Na skraju Puszczy Nadnoteckiej jest miasteczko,Dobiegniew.
Odchodziła z niego droga wąska i prymitywna,nie pamietam dokąd ale po drodze,ukryte niemal,niczym w puszczy,było sobie jezioro Czarne.
Nie mam dzisiaj pojecia,kto to odkrył ale pojechaliśmy tam pod namioty…To była…Kanada! Drzewa od samego brzegu a woda tak czysta ze jeszcze z pontonów widzieliśmy dno a ruchy raków z mniej więcej,półtorametrowej wysokości…
A kiedy pospacerować wzdłuż brzegu i odbić troche do lasu,nagle wyrastała wymarła wioska.Kilkanaście ruin domków jak w jakimś skansenie…
To były 3 najcichsze tygodnie wakacyjne w moim życiu
Jak sie potem okazało,teren ten został całkowicie zamkniety dla ludzi…Od tego czasu,nigdy nie byłem w okolicy i nie wiem co sie tam dzieje.Wiem tylko ze z dzikiej Pestkownicy uczyniono jakiś ekskluzywny "folwark"turystyczny…
Z Dobiegniewem kojarzy mi się coś innego. Wybrałem się kiedyś z Poznania do Świnoujścia rowerem. Trasa przez Puszczę Notecka. Na mapie była zaznaczona droga zwana traktatem drezdenskim. Myślę sobie, ale frajda będzie. Wyobrazalem sobie ten traktat prawie jak autostradę dla bicykli… Na mapie prosta jak strzała.
Na miejscu okazalo się ze to najdłuższy kawał pustyni, jaki kiedykolwiek widziałem. I to jeszcze w lesie! Styralem się tam jak wół, zamiast rzesko pedalowac tym cholernym traktatem zlazlerm się okrutnie po tych piachach, zrobiłem tylko 30 km, kląłem na czym swiat stoi, dotarłem w końcu wieczorem do Dobiegniewa, skad do Szczecina by nie skonać dotarłem pociagiem… Teraz w dobie netu juz bym się tak w trąbę nie zrobił…