Ja codziennie rano przed wyjściem do przedszkola musiałam wypić kubek parzącego mleka z kożuchami. Zawsze mnie od niego język i usta bolały
Sa te kożuchy na ciepłym mleku i budyn z glutami, bo źle przygotowany to dwie nastepne plagi dzieciństwa. Pierwsza to przypalone platki owsiane i kaszka manna.
Jeszcze stołówkowy krupnik na obiad.
Zresztą w ogóle “szkolne obiady” z podstawowki to temat, do ktorego wracam niechetnie.
Niestety jakoś man wbudowane w model, ze w przeciwienstwie do wielu ludzi, złe wspomnienia mi sie nie zacierają.
Pamiętam, że niektóre zupy w szkolnej stołówce zalatywały staremi ścierkami. Pseudo rosoły nazywaliśmy glutówkami, a mielone kotlety, to były mączniaki.
A teraz może być tak,że samemu trzeba będzie zadbać o wyżywienie bo nie będzie nic na stołówkach albo ceny nie pozwolą na obiadki.
Przypomniało mi się przez ten obrazek, jak jeden mój kolega z pracy idąc do roboty, chciał po drodze wyrzucić śmieci. W jednej ręce trzymał worek ze śmieciami, a w drugiej reklamówkę z kanapkami. Przed bramą zakładu zorientował się, że nadal ma ten worek ze śmieciami w ręku, za to nie ma reklamówki z kanapkami.
Wrocil i zostal freeganinem czy zasępił o sniadanie u kolegow?
Nie pamiętam, jak to się skończyło.
Ale znam inny przypadek z tego śmietnika, Sąsiad wyrzucając śmieci, do opróżnionego kontenera, trzymał w tym samym ręku klucze do mieszkania. I poleciały tam razem ze śmieciami. Niewiele myśląc wskoczył do środka i wtedy ktoś inny sypnął swoje śmieci, w niezawiązanym worku prosto mu na głowę. Moja żona z koleżanką, akurat przechodziły tamtędy i ze zdumieniem zobaczyły wyłaniającą się z włazu nieco okraszoną głowę tego sąsiada.
Ja nie jadałam szkolnych obiadków )no chyba, że był piątek i było jajko z odrobiną sosu musztardowego i kartofelki. U mnie powód był taki, że byłam niejadkiem i trzeba było mnie pilnować, żebym zjadła. Zabierane codziennie do szkoły kanapki oddawałam tej z dziewczyn, która miała ochotę a miały ochotę bo to była wędlina na masełku okraszona pociętą rzodkiewką lub inna zieleniną i jabłuszko do tego. Jabłuszko czasem zjadałam sama, jak mi się pić chciało, ale kanapek nigdy.
Z tymi kanapkami…
Nie wiem czemu dorosli zawsze uwazaja, ze dziecko w szkole potrzebuje tysiecy kalorii (jakby nie wystarczylo jakies jablko, drozdzowka lub paczek i ozanzada?)
Nie znasz trendów…teraz się inaczej zdobywa pożywienie na ulicy, ale nie powiem, bo się boję głodu
Jadałam w różnych stołówkach ,ale NIGDY!!! zapachu ścierki nie poczułam .
Muszę się za to pochwalić ,że i o linię dbać wtedy wcale nie musiałam .
Scierkami to nie zalatywaly szkolne obiady
Dyrektorka szkoly podstawowej, biolog pilnowala czystosci nie tylko w stolowce. Szkolne toalety tez byly zadbane.
Ale jedzenie niesmaczne.
Bo nie jadałaś w szkole podstawowej do której ja chodziłem.
To nie trzeba stolowki. Jest wiele knajp, gdzie wchodzisz i juz powietrze smierdzi brudna scierą.
I wtedy jedzenie może byc nawet swieze, ale niestety ja w takich warunkach robie w tyl zwrot i kupuje butelke wody i batonika energetycznego, zeby miec sile szukac innego miejsca.
A czasem wyglada cos jak mordownia, ale pachnie swiezoscia
->Bez sensu to ale dalej dopisałem kawałek prawdziwej historii o Niebieskim.
Niebieski Kapturek siedział na krześle trzymając w dłoni swoją ulubioną konserwę rybną.Oglądał telewizor.Był szczęśliwy.Lecz byłby bardziej gdyby miał prąd.Wtedy mógłby oglądać telewizję!
Westchnął charcząc-przez palenie tanich i mocnych papierosów.
Powiedział sam do siebie:
-Jest pięknie
-Ale mogło być lepiej-odpowiedział kontynuując dialog z sobą samym.
Bardzo podobało mu się w tym roku.Był ten rok,prawie jak ruski miesiąc,wielki i ważny.Nic się nie zdarzyło.A Kapturek lubił jak jest spokój.Bo po co ma się cokolwiek wydarzać?
Miał marzenie aby pracować w konserwatorium.Ile by miał swych najcudowniejszych konserw!Spojrzał na wspaniały portret Puszkina wiszący na ścianie.Darzył go wielką sympatią,ponieważ ten radziecki uczony wymyślił puszki i pewnie też konserwy.
Lubił czasem wypić wódkę z colą.Marzył jednak o dobrym winie.
-Jest jak jest-zaczął ponownie rozmowę.
-Nie wszystkim jest dane mieć wino- odpowiedział przedmówcy.
Tymczasem postanowił zająć się czymś bardziej nieprzyziemnym.Postanowił pójść do babci.Ale czy warto?
Może i nie.Ale miło z nią chlać za winklem ukrywając się przed wzrokiem kapitalistycznej kreatury czyli gajowego.
Może pójdę-powiedział szukając otwieracza do konserw…
Wymyślił jeszcze plan B dotyczący ewentualnej przyszłej pracy. Jeśli nie dostanie pracy w konserwatorium, to może uda mu się pracować jako konserwator zabytków? Albo zajmować się konserwacją maszyn? Tam też powinno być wiele konserw, pomyślał Niebieski Kapturek.
… @Conradus , czy Ty w podstawówce miałeś polonistę, a nie polonistkę?
To chodziło o konserwanty. On był spożywcą i dlatego to wszystko.
Oj Nunu - nie dlatego pytam. Nie mam żadnych zastrzeżeń do treści
To ten kaperutek jakis taki niedoróbkia? Patrzyl Ty na??? podszewkalę
I tak przeczytałam