Odkąd korzystam tylko z telefonu, zaglądam częściej w internet. Nie muszę rozkładać laptopa, który mi zajmuje połowę blatu.
Ale już wiem, że mogę się bez niego obejść długi czas.
Wczoraj zrobiłam sobie spacerek do sklepu. Nie musiałam wychodzić, chciałam zwyczajnie pospacerować, mimo iż stałe padał śnieg. Zaczerpnęłam “świeżego” powietrza, kupiłam farby do włosów i…
Ok. 10 lat temu Ford uruchomił taśmę montażową przy której stali ludzie. Dziś przy podobnej taśmie stoją roboty (sterowane oczywiście komputerowo). W ninych montażowniach też.
Jako dziecko bawiłem się drewnianymi klockami. Dziś aby maluch nie nudził daje mu się smartfona do ręki. Przecież to komputer.
Kiedy dawno temu byłem na wycieczce w Moskwie uderzyło mnie to, że gdziekolwiek się spojrzało, ludzie w wolnej chwili czytali książki. W autobusie, metrze, przy obiedzie, na ławce w parku. W kraju tego nie było widać. Teraz wszędzie, w autobusie, na przystanku, na spacerze, na randce, przy jedzeniu czy w WC, wszyscy patrzą w ekranik.
Zięć przyjechał z wizytą, siedzi, też patrzy i pyta: czy wiecie że u nas jest teraz 17 st i pada? Ja na to: nie wiem, a po co mi to wiedzieć? Po co tobie ta “wiedza” jak jesteś tutaj? Smartfon - taki rodzaj robota który w każdym momencie gotów ci zaśmiecić pamięć zupełnie zbędną wiedzą.
W świetle takich zmian, tendencji, informacja z artykułu nie szokuje zanadto, to jest nieunuknione.
Jajecznik jest dla mnie trochę za słodki. Dla kobiet dobre.
A niektórzy wciąż używają PC. To dobre dla profesjonalistów. Graficy, gracze, programiści. Ja swój stacjonarny dawno na hasiok wystawiłem. Kolumbryna.
Ja nadal czytam normalne książki. Jak sobie palca nie opluję żeby kartki wertować, to nie ma czytania. Nigdy tego nie robiłam w miejscu publicznym. Potrzebuje ciszy i skupienia.
Z netu nie będę ściągać żadnych aplikacji, już musiałam robić w telefonie hard reset tak mi się cholera zawiesiła.
Papier potrafimy powtórnie przerobić, elektrośmieci możemy tylko przemielić na drobno i chemicznie odzyskać parę promili użytecznych i drogich składników. Reszta idzie w środowisko.
Mnie w przerażenie wpędzają widoki półek pełnych książek w księgarniach i ani śladu klientów. Wypadałoby teraz wydrukować (na drukarce 3D może) parę tysięcy czytelników tego bogactwa. Bo jak nie to będzie sprzedaż za złotówkę lub utylizacja.
Książki stają się kulturą wyższą. Niszą. Jak teatr, muzeum, opera.
Ostatnio na nie bum pojawił się po Noblu dla Tokarczuk.
Teraz podobno wyszła książka Mein kampf z krytycznym naukowym komentarzem. Sprzedaję się.