Czytacie etykiety? Zwracacie uwagę na Nutri-Score na opakowaniu? Czy to aby ma sens, kiedy masło orzechowe jest w tej samej kategorii co przecier owocowy czyli A? Czy to się na cokolwiek przydaje czy tylko mydlenie ludziom oczu?
Rzadko czytam skład danego produktu, natomiast zwracam uwagę na literki, czyli A -E.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się dlaczego łosoś wędzony ( niezależnie jakiej marki) ma literkę D. Skoro to jest zdrowa ryba. Czyli co, wędzony produkt, z automatu ma gorszą jakość?
Nutri-score może być pomocny dla mniej świadomych konsumentów, jednak bezkrytyczne zaufanie takiemu wskaźnikowi często może prowadzić na manowce. Na przykładzie podanego wyżej masła orzechowego widać, że daje również spory margines do nadinterpretacji, gdzie prawdziwe bomby kaloryczne plasują się “wysoko w rankingu”, ponieważ w procesie produkcji składniki ulegają niskiemu przetworzeniu. Częstokroć również sama metoda obróbki może zbytnio obniżyć punktację, jak w przypadku podanego przez @mężatka przykładu łososia. Pomimo takiej punktacji świadomy konsument będzie wiedział, że łosoś, nawet wędzony, dostarczy bardziej zbilansowaną ilość składników pokarmowych, będzie bardziej sycący i o 2/3 mniej kaloryczny, niż masło orzechowe. Oczywiście nie chcę tu demonizować masła orzechowego. Jako danie samo w sobie są to zbyt skondensowane kalorie, ale jako dodatek do dań również dostarcza wartościowych mikroelementów, zwłaszcza że jest proste do wykonania w domowych warunkach i można je samemu komponować w nieskończoności wariantów z przeróżnych rodzajów orzechów.
@mężatka Nutri-score na pierwszy rzut oka odnosi się raczej do kaloryczności produktu…
@waranzkomodo tak, tylko, że ja napisałam o sobie, jaką ja zwracam uwagę, co dla mnie jest istotne. Piszę o lirerkach w kontekście jakości produktu, bo dla mnie to priorytet, na kaloryczność nie zwracam uwagi.
Nutri-score to wypadkowa wielu czynników. Wrzucę info z netu, bo z pamięci tego nie jestem w stanie tego wszystkiego powtórzyć.
“Oznaczenie Nutri-Score wyliczane jest na podstawie zawartości składników w 100 g produktu lub 100 ml napoju przy użyciu skali Rayner’a. Ustala się punkty za składniki, które w diecie należy ograniczać: wysoka wartość energetyczna, cukry proste, kwasy tłuszczowe nasycone, sód/sól kuchenna. Inna punktacja dotyczy składników, które uważa się za korzystne: owoce, warzywa, orzechy, błonnik pokarmowy i białko. Następnie punkty za składnik do ograniczenia należy zsumować i odjąć od nich sumę punktów za składniki pozytywnie wpływające na wartość odżywczą produktu. Łączny wynik może wynosić od -15 do +40 punktów. Po uzyskaniu wyniku produkt klasyfikuje się do jednej z klas: od A do E.”
Coraz częściej staram sie czytać.By np. nie przesadzać z poziomem cukru…Ale najczęściej zapominam…
Inna sprawa że ostatnio,rzadko kupuję produkty zupełnie mi obce…
Cukier krzepi…
A tak serio? Nie zwracam na to uwagi. Na etkiecie ie jest sklad produktu i jego kalorycznosc.
I co najwazniejsze data przydatnosci do spożycia
Na coś i tak trzeba umrzeć. Chemia i mikroplastik jest wszędzie
Nie spotkałam się z tym pojęciem, ale … czy dziś można wierzy w słowo pisane? Kupuję to co znam, lubię, nawet chałwę.
@gra Tzn wszystko z umieram i będzie git… Tylko najtrudniej, niestety, ten umiar zachować…
@collins02 Etykiety czytam od bardzo dawna… Jest tylko jedna kwestia: czy producent uczciwie podaje skład i kaloryczność - z tym może być różnie…
Oszustwa etykietowe to obecnie margines i z reguły nie dotyczy to wiodących marek spożywczych. Zdecydowana większość konsumentów i tak nie czyta etykiet, więc o klienta walczy się teraz stosunkiem ceny do ilości, nie składem. Przy wykryciu wizerunkowa wpadka może być bardziej kosztowna, niż zyski z takich oszustw. Przykładowo najchętniej kupowanym obecnie typem parówek są te zawierające +/- 70% mięsa MOM. I co z tego, że jest to na etykiecie …
Pewnie tak… większość ludzi jednak kupuje to co tańsze: wynika to z ignorancji, niewiedzy, z “po prostu to mi smakuje” lub z prozaicznego braku kasy albo też oszczędzaniu jej na inne wydatki. Od kiedy podają ilość mięsa w wędlinach kupuję te, które maja go najwięcej a jednocześnie skład jest w miarę krótki bez cukru, soi, wypełniaczy…
MOM nazywasz mięsem?
Nawet kota czy psa takimi parowkami strach karmić.
W definicji tego produkty jest użyte słowo mięso, więc zdobyłem się na odwagę i tak napisałem.
Bo “umiar” to takie nieprecyzyjne pojęcie
Wiem. Ale o ile dobrze pamietam wg nomenklatury unijnej mieso to nie jest. Ale idac tym tropem to kania w ciescie, mielony z warzyw czy jajek lub panierowane tofu kotletami byc nie powinny?
Nomenklatura unijna??
“Unia musi być zniszczona!!” JKM
To z czego biedaczek będzie żył? Emerytury posła unijnego mu nie żal?