W zasadzie nie - choc jakos do szaszłyków z karaluchów przekonania nie mam.
Jemy przeciez owoce morza, a co to jest jak nie “owady” czy inne robactwo skorupiakowo mieczakowe tylko mieszkajace w wodzie? Slimaki czy raki? Tez.
Kwestia, ze duza czesc zyjacych bez kontroli robali zarazona jest pasozytami, niektore z nich powoduja ciezkie choroby lub sa smiertelnie grozne dla czlowieka
Ale to w koncu proteina…
A nawet bardziej naturalna niz plasterek boczku z drukarki 3D
Mnie to nie przeszkadza. Ważne że wódki nie wycofują. Nią można zalać takiego robaka
Mozna.
Aczkolwiek takie wynalazki smaczne nie sa - roznych nalewek próbowałam.
Moze poza tequila, ale tam robaczek malutki…
Gdyby ludzkość w zamierzchłych czasach zamiast tura czy dzika udomowiła karalucha i dżdżownicę, dziś schabowego i golonkę postrzegalibyśmy jako obrzydlistwo.
Ten gościu sfotografowany w Ugandzie raczej się owadzich dodatków nie obawia … W niektórych rejonach świata jedzenie owadów to rzecz normalna.
Karaluchy są bardzo udomowione.
Taki chodzacy stek czy schabowy bardziej ekonomiczny. Bo to ile musialby sie taki australopitek nabiegac, zeby pchel na kolacje nalapac?
Az za bardzo. W klimacie srodziemnomorskim to wrecz zyc bez czlowieka nie mogą.
W klimacie umiarkowanie przejściowym też sobie nieźle poczynają.
W koncu szarańcza smazona w miodzie byla przysmakiem Rzymian.
Zreszta jak sie przyjrzysz krewetce i szaranczy to duzych roznic anatomicznych nie ma.
Nie jadłam świadomie szarańczy czy karalucha ale krewetki i inne owoce morza są ok.
Dziś pójdę spać bez kolacji
Ugotuj jajko. W jajku nie ma żadnego owada. Nie bój się.
W jajku moze byc najwyżej pisklę.
Nawet żywe Zostaniesz wtedy potencjalnym zabójcą kurczaczków…
No i koleżanka Gra będzie musiała rozważyć przejście na odżywianie się powietrzem albo energią słoneczną.
Nie obawiam się.W żywności są owady,zagaszone papierosy jak z gęby piekarzowi wypadły.Najbardziej się obawiam dziwnych i niebezpiecznych zarazem rzeczy.Gdy kupiłem pączki(całe szczęście,że chciałem jednego podzielić na pół) w środku było pełno ostrego,pobitego grubego szkła.
Raz w życiu przeżyłem porządna traumę. Mimo, że od tamtego incydentu minęło ponad 20 lat, to nadal jak o tym pomyślę, flaki mi się trzęsą…
Kupiłem kiedyś coś w rodzaju zapiekanki. Odwijam a w niej porządny kawał kłaków. Ze wtedy nie puściłem pawia to był cud nad Wartą…