Witaj , Oficjalnie nie jest potwierdzone, choć tajemnicza sytuacja
Oficjalnie nie jest potwierdzone, ale czas wypic JEGO zdrowie.
Proszę bardzo
Rozwiazalem wszystkie zagadki z Blogu Antykwy i najzwyczajniej w świecie wysłałem mu odpowiedzi. Przecież skrzynka działa! A kto da głowę, że on tego nie przeczyta?
A wiesz, że ja też wysłałam jak tylko rozwiązałam?
Chyba jeszcze nie do końca potrafimy pogodzić się z tym, że go nie ma.
Takie życie…jak przyzwoity człowiek to szybko go zabraknie. Jak w powiedzeniu “Każdy dobry uczynek musi zostać ukarany”
I tak ma być!
A mogę prosić koleżankę by powiesiła temat na miesiąc np?
Przykro mi był wspaniałym rozmówcą.
Był przypięty ale już spadł.
Sorki nie było mnie.
Zaraz przypne na nowo.
Dziękuję.
W kategorii dalej jest przypiety, wiecej chyba nie zdzialam.
Możesz na głównej przypiąć.
A to rano, bo to z lapka.
To poprosimy . Nie wklejam uśmieszków bo to nie miejsce.
Zgadza sie.
Niestety.
Tak sobie pomyslalem ze kiedy ktos odchodzi z forum to juz jest pierwszy stopien bezradnosci.Tego poczucia braku ktorego sie nie da zastapic…
Bo kazdy czlowiek jest niepowtarzalny.I kazdy wnosi cos swojego…Mozna to lubic lub nie ale czlowieka nie da sie wymienic na lepszy model…
Smierc zamyka juz wszystkie furtki.Pozostaje tylko pamiec.I wiecznie zywa nadzieja co do lepszego swiata…Ta tajemnica sprawia ze przez wiele lat nabralem niecheci do przebijania sie przez ten"mrok".Slowa prowadza do nikad…I nigdy nie spelniaja naszego pragnienia aby wypelnic te nagla pustke…
Nie znalem go,nigdy go nie widzialem,nigdy nie spotkalem…Jednak powyzsze swiadectwo jest i przejmujace i przekonywujace…Odszedl dobry czlowiek.
Znałam kolegę tylko dwa lata, ale i za te dwa lata jestem losowi wdzięczna. Ludzie z taką osobowością, to ogromna rzadkość i nie zapomina się ich nigdy. Gdy w styczniu walczyłam o życie, całymi godzinami wisiał na telefonie i dodawał mi otuchy, pocieszał i rozbawiał.
Już czwarty dzień znoszę świadomość, że go już nie ma i wreszcie zaczyna to do mnie powoli docierać.
Znicz, który zapaliłam przedwczoraj o 12.00 niedługo się dopali. Gdy go już usunę z parapetu, może wtedy tak naprawdę, tak do końca dotrze do mnie wreszcie, że już go nie mamy.