Powiem Ci òmk777,ze we Wloszech mortadela nadal ma sie dobrze i nie jest to wcale najtansza wedlina,ok 15euro/kg
Moja mama strasznie się denerwowała, jak przelatywał blisko samolot, a mieszkała niedaleko nowego lotniska
O wojnie nigdy nic mówić nie chciała, jako dziecko była zesłana na roboty.
Pewex, komis - nie było nas na to stać. A podstarzały chleb maczany w mleku i smażony na patelni ktoś pamięta?
Wszystko pamietam,a chleb do dzisiaj,gdy zostanie kawalek podeschniety,odswiezam na patelni,poprostu lubie.
Brat mojej mamy byl zeslany na roboty,po ucieczce,cala wojne przesiedzial w obozach,tez ie chcial rozmawiac na ten temat…
Już nie ma dentysty. Zeżarł.
z Wenezuela to nie tak prosto - co mnie najbardziej przeraza?
to, ze ci ludzie, a przynajmniej ich czesc popiera Maduro (wczesniej Chaveza) tylko dlatego, ze przed nimi bylo im jeszcze gorzej - i to niestety prawda.
piekny, bogaty nie tylko w surowce kraj nigdy nie wyszedl poza “kultyre bycia kolonia” - z odzyskana niepodlegloscia nie za bardzo wiedzieli co zrobic - stali sie “strefa wplywow” bo to kasek lakomy.
@Leone, mortela potrafi byc drozsza od szynki.
a w ogole to jest jej cos z 10 rodzajow - od klasycznej po jakies wymyslne dodatki typu krewetki, orzechy, oliwki …
ja nawet lubie te “wynalazki”
Dokladnie tak jest,podalem cene przecietna,ta najczesciej kupowana.Tez czasem jem mortadele,to nie to co z czasow PRL.
Za komumy, to salceson i mortadela, to były mieszanki zmielonego papieru toaletowego z trocinami.
Obecnie tez nie malo jest takich,smakolykow’’
to “cus jak” wszelkiego rodzaju parowki u mnie - nie wiem z czego to robia bo papier toaletowy wyglada jakby apetyczniej.
Jak zwykle nie zawiodłeś
Byłam pewna tego !
W Twoim wydaniu nawet mortadela
Smakuje jak szampan, kolego !
Różnego rodzaju… Hahahaha , teraz ja padłam
I ludzie o mortadeli teraz
No cóż… na takie dictum… nie dziwota
Prawie pod wszystkim, z niewielkimi wyjątkami, móglbym sie podpisać. Nie będę powtarzał tego. Dodam tylko że pamiętam jeszcze czasy krótko powojenne. Pierwszą wymianę pieniędzy, czasy stalinowskie i związane z tym działania służb które niestety weszły i do naszej rodziny.
Obrazki opisujące tamtą rzeczywistość możnaby mnożyć. Mleko kupowało sie w mleczarniach gdzie ćwierć- i półlitrowymi specjalnymi podłużnymi chochlami-pojemnikami sprzedawczyni wlewała je do konewek. Jaja były prześwietlane, zdarzały się zbuki. Później mleko można było zamówić z dostawą do domu. Mąkę, cukier, kasze sprzedawane były luzem do tytek z worków ustawionych szeregiem w sklepie. Niewiele towarów było pakowanych. O pakowaniu chleba w piekarniach nie było mowy. Istniały końskie jatki z tanim (ale smacznym i ponoć zdrwym) mięsem końskim. Takie mięso sie kupowało szczególnie z racji taniości. W tamtych czasach nauczyłem sie jeść wszelkie podroby - z racji taniości. Ale też smacznie dało sie je przyrządzić.
Ot, takie obrazki, wspominki.
Akurat do tego niepakowania coraz chętniej się wraca i towary bez opakowania mają niezłe wzięcie, tylko że teraz raczej z przyczyn środowiskowo-ekologicznych.
W stare gazety zawijali.
“Nowe-stare”-dostałam paczkę z jakiegoś eko-sklepu w papierowym kartonie z nadrukami itp. tylko paierowymi (niefoliowanymi i nielakierowanymi), zamkniętą papierową taśmą i z wypełniaczem w postaci starych, czarno-białych gazet zamiast folii bąbelkowej. Dodam, ż sklep nie sprzedaje w ogóle produktów plastikowych ani nie dołącza do przesyłek żadnych form plastiku.
A jakie fajne są torby wielorazowe
I ostatnie modne są, (chociaż tego nie używam i w najbliższym czasie nie zamierzam, wolę zużywać zgromadzone już foliówki do ich naturalnej śmierci), woreczki na owoce i warzywa szyte ze starych firanek.
Moja pamiec to juz butelki na mleko i smietane - z zastawem, wielorazowe butelki na oranzade z druciano-porcelanowe korki, a konskie jatki to jeszcze w Lodzi byly do konca lat 70. Przeswietlanie jajek i beczke ze sledziami tez pamietam . I to, ze nie zawsze wszystko bylo na kartki tez.
*Telewizor, meble, mały Fiat
.oto marzeń szczyt.*