Klimatycznie?
Moje arcydzieło powieści kryminalnej, mocno osadzonej w danych realiach…
Dorothy Uhnak"Policjanci".
Prawdziwa saga irlandzkich policjantów za Atlantykiem,na przestrzeni kilku dekad.Policja od podszewki ale przede wszystkim,powiesc napisana wręcz fenomenalnie.
To się czyta jakby przed oczami przewijał się film noir z Bogartem czy Cagneyem…A i to za mało powiedziane…
Swoją droga ciekawe tez jest i to ze tak naprawdę męska powieść napisała kobieta.To było w 1976 roku, co nie należało wówczas do chleba powszedniego
Sam podtytul mylacy.
KGB nigdy Rosji nie stracilo, a antyzachodnie też bylo zawsze.
Fiutin jest tego przykładem.
Mózg nastolatka - będzie jak znalazł na wspólne życie.
Konza Opiekunowie
Reszka napisał coś o stoliku i kremlu…praktycznie lepsze niż kryminał.
Miał być kryminał,tak?
Proszę bardzo!
Oto polecam książkę mojej bardzo dobrej koleżanki.
Lilia Łada"Zabóstwo z urzędu"
Rzecz bardzo poznańska,dziejąca się w Poznaniu i to w lwiej części,w Urzędzie Miasta czyli tam gdzie autorka,dziennikarka i radiowiec,spędziła w ostatnich latach,najwięcej czasu.
Kilka znakomitych postaci,stare fyrtle dobrze mi znane,nieco mniej znane mi,nowe knajpy…I jeden świetnie naszkicowany typ bohaterki.Szkoda że nie było dla Magdy więcej miejsca…I do tego jeszcze wyjątkowo inteligentny eks gangster który nabrał uroku…Arsena Lupina
Polecam jednak nie tylko Poznaniakom.Po prostu płynnie i wiarygodnie opowiedziana historia,bez przerysowań a wręcz przeciwnie.Nawet podziwiałem tę lubianą przeze mnie powściągliwość w przypadku fajnych,dających się lubić,postaci.
Fajny taki pamiętnik,dotyczacy niektórych powieści
Tylko z niepokojem patrzę na upływający czas…
I raz jeszcze kryminał…
I raz jeszcze polecony mi…
BARDZO czułem się niepewnie,bojąc sie o utratę czasu…Wszak tyle lektur czeka…
Tymczasem,po kilku spotkaniach z moim dawnym środowiskiem,na chwil kilka,chyba odbiłem od moich głównych zainteresowań by przeczytać jakieś rodzime,podobno"strzały w 10".
Robert Małecki…No coorna…Jak Jan Kowalski…
Nie znam ale nie mogę powiedzieć że nie słyszałem bo takich są setki tysięcy…
Ten jednak pisze i jest cholernie sprawny w tym co robi!
To nie Chandler czy Ross MacDonald.Raczej bliżej mu do Szkota,Iana Rankina.Podobna obserwacja i to szybkie,natychmiastowe wręcz przechodzenie do porzadku nad każdym,nawet najgorszym wynaturzeniem.No bo co można zrobić,“PO”?Autor wraca,czasem dzieli włos na"4"ale w tym wszystkim,świetnie potrafi uchwycić ten odruch obronny człowieka który musi jakoś reagować na najgorsze,by nie zwariować…
Nesbo też tak czasem pisze…
“Najgorsze dopiero nadejdzie” To nie jest ta groza czy TEN kryminał który uwielbiam.To nie noir,na który zresztą autor sie w paru miejscach powołuje.Ale to są ludzie których troche znam a troche lubię/rozumiem.I wiem bo pamiętam,co czasem zagraża…
Ale przede wszystkim,autor kapitalnie prowadzi pióro/kamerę by,jak śpiewał Rod Stewart,nie było ani chwili nudy [Never A Dull Moment]
Marie Phillips-Niegrzeczni bogowie-
No i problem…Polecać?
“Wakacyjne” bzdury pisane na okładce czy w recenzjach…To jednych zachęci a mnie wręcz odrzuci…Ale spróbowałem.
Nie znam autorki i dalej jest ona dla mnie kimś zawoalowanym…Ta książka to czysta fantazja choć pomysł,ciekawy!
Oto greccy bogowie,spadają z Olimpu by przez ostatnich kilka tysiecy lat…mieszkać w Londynie.Stara,zapuszczona chata a w niej znudzeni i wrogo do siebie nastwieni bogowie…Hedoniści,degeneraci…Puste łby jak to sie czasem wydaje…
Prym wiedzie Artemida która zarabia na życie wśród ludzi…wyprowadzaniem psów na spacery!Już samo to,ZMUSZA by się zatrzymać by zobaczyć,co jeszcze i co…dalej
Afrodyta to zwykła dziwka na telefon,żyjąca jedynie dzięki nieustannym kopulacjom…Zeus uśpiony stary dziad przed telewizorem…Hera…Złośliwa suka,szukająca tylko okazji by dowalić.Oczywiście jeśli łaskawie jej sie zechce…
Ale jest i Hermes którego zaciekawiło…chrześcijaństwo
Są i inni,mniej lub bardziej rzucający się w oczy.Jak Ares który siedzi przed kompem i wyszukuje konflikty by bawić sie w “gry wojenne”…
Bystra jest ta pani Phillips.Pod pozorem fantazyjnej intrygi,są i obserwacje współczesnego świata.I to całkiem ciekawe.Bo oto w świat owych bogów,zaplątali się ludzie.Dwoje nieśmialych i nie potrafiących wyznać sobie swych najważniejszych uczuć…Dość że wpadli na Artemidę bo inaczej…Byłoby ciężko:))
Nie opowiem.Tego się nie robi.Ale spacer po hadesie,robi na swój sposób,wrażenie!A jest tam i taki moment gdy balansujemy miedzy światem rzeczywistym a tym,do którego sie wchodzi,jakby z peronu 9 i 1/2,jesli nic nie mylę,z potterowej sagi
W roli głównej widziałbym jedną z sióstr Fanning [dzięki Woody!!!] i jest to tak silne że aż dziwi…
Aaaa…
Ten sukinkot,Apollo!!!
Przez niego cały ten bałagan.Drugiego takiego hedonisty-egoisty,nie da sie znależć a i stworzyć byłoby ciężko.Taki typ który zsyła nieszczęscia ale jednak punktem zwrotnym powieści jest chwila gdy ten imbecyl zdobywa sie na refleksje…
Dosyć już namieszałem,starając sie unikać streszczenia.
Daję jednoznacznie plusa choć…Trudno mi określić,w jakiej kategorii.Z pewnością nie literackiej.
ps.Artemida jest fajna!
Pomysl wprowadzenia trzódki olimpijskiej we współczesność nowy nie jest (co dobrze swiadczy o starozytnych Grekach). Jesli.jest to jeszcze połączone z obserwacją meandrów wspolczesnosci i dobrym warsztatem pisarskim? Faktycznie moze to byc niezła rozrywka. Zapisalam do sprawdzenia.
Też miałem takie wrażenie.Jakbym to już gdzieś"widział"
Był taki film,“Zmierzch tytanów” ale to raczej nie to…
Ja niedawno czytałam jakąś Kira Bulyczowa, może jak na jego mozliwosci ksiazka nie najwyzszych lotów, ale biorac pod uwage, ze pisal ja dla ludzi radzieckich tez byla zabawna.
A zagonilam do roboty chat AI.
:
„Ilium” i „Olympos” – Dan Simmons
W tych powieściach science fiction autor łączy klasyczne motywy z twórczości Homera z futurystycznymi technologiami i czasami współczesnymi. Bogowie greccy w tych książkach są niemal technologicznymi istotami, które kontrolują rzeczywistość, a ich słabości oraz relacje z ludźmi są badane w kontekście znacznie bardziej zaawansowanej cywilizacji.
„Bohaterowie umierają” – Matthew Stover
Choć nie dotyczy bezpośrednio greckich bogów, książka wykorzystuje podobny motyw – istoty niemal boskie wrzucone w inny świat. Główny bohater żyje w dwóch rzeczywistościach: jednej przypominającej współczesny świat i drugiej, gdzie walczy jako bohater fantasy. To ciekawa analogia do bogów przeniesionych do innej rzeczywistości, szczególnie w kontekście ich słabości i prób dostosowania się.
„Nieśmiertelni” – James Lovegrove
Seria książek tego autora, takich jak „Age of Zeus”, „Age of Odin” czy „Age of Ra”, przedstawia bogów w czasach współczesnych lub alternatywnych rzeczywistościach. Choć nie zawsze są to bogowie greccy, Lovegrove bada, jak ich boskie moce i słabości mogą wpływać na współczesne społeczeństwa, wojny i technologie.
„Amerykańscy bogowie” – Neil Gaiman
Gaiman opowiada historię dawnych bóstw (choć nie tylko greckich) żyjących we współczesnej Ameryce. Bogowie greccy, nordyccy, egipscy i inne istoty muszą walczyć o przetrwanie w świecie, w którym ludzie przestali w nich wierzyć. Ich słabości, dawna potęga i próby odnalezienia się w nowym świecie są centralnym motywem.
„The Immortals” – Jordanna Max Brodsky
Seria ta opowiada o Artemidzie (współcześnie nazywana Selene), która żyje w Nowym Jorku, starając się wieść normalne życie, mimo że jest boginią. Bogowie greccy w tej serii muszą zmagać się z codziennymi problemami, zmniejszającą się wiarą w ich moc, a także własnymi ludzkimi emocjami.
„Percy Jackson i bogowie olimpijscy” – Rick Riordan
W serii tej bogowie greccy istnieją współcześnie, a ich dzieci, herosi, muszą mierzyć się z własnym losem i mitologicznymi wyzwaniami. Bogowie, choć potężni, mają swoje słabości i nierzadko zostają wystawieni na próbę w kontekście współczesnych problemów i relacji z ludźmi.
„Wojny przestrzeni” – Poul Anderson
W tej książce bogowie greccy zostają przeniesieni do kosmicznej rzeczywistości, gdzie ich potęga jest kwestionowana przez technologię. Anderson bada temat, jak boskie moce mogą funkcjonować w futurystycznych, zaawansowanych technologicznie światach.
Każda z tych książek przedstawia greckich bogów w nietypowych kontekstach, często zadając pytania o to, jak poradziliby sobie z ich słabościami w nowoczesnych lub futurystycznych realiach.
Oczywiście nie znam ale wydaje się że Jordanna Brodsky i Neil Gaiman,pisali przy tej samej świeczce
Dodam że przyczyną upadku i degeneracji [utraty mocy] w książce Phillips,jest utrata wiary w owe bóstwa,przez ludzi…
A to też kanon - bogowie istnieja tak dlugo, dopoki maja wyznawców (czy jakos tak?)
Z tych podpowiedzianych przez AI czytalam tylko Andersona.
I jeszcze jeden znak zapytania.
Autor pyta czy polecamy jakaś książkę…
I w przypadku Thomasa Mayne Reida,nie wiem czy polecić.Ale warto chyba zaznaczyć mało znana powieść,malo znanego autora.Tym bardziej że rzecz dotyczy Dzikiego Zachodu a jak wskazują rozmaite fora internetowe, wiedza przeciętnego zjadacza chleba na ten temat,skurczyla się do poziomu Bonanzy,Domku na prerii i oglupiajacego Winnetou…
"Bialy wodz Indian"to krótka powieść,utrzymana w stylu…Czarnego sombrerro,Adama Bahdaja. Ale już Tomkowi na wojennej ścieżce,Szklarskiego,ustepuje bardzo…
Dziwne to, bo Reid to pisarz XIX-wieczny,piszacy na gorąco o świecie jaki znał i widział…W dodatku nie był typem człowieka który nie wychodzi zza biurka a których to leni z wypranymi przez komputery mózgami,mamy dzisiaj “pod dostatkiem”.
Jeszcze dziwniejsze wydaje się to że autor średnio przejmował się detalami.Pisze tutaj min. o płaskowyżu Llano Estacado a nie ma w powieści traktującej także o Indianach,nawet słowa o Komanczach…A przecież był to ich matecznik!!! To tak jakby w powieści o Powstaniu Warszawskim,zabraklo Polaków…
Na plus zapisac można wartka akcje która odrobine przypomina…Zorro,nie tylko za sprawa pogranicza Teksasu i Nowego Meksyku.
W sumie, rzecz dla bardzo zagorzałych fanów.Po raz kolejny odnoszę wrażenie ze western to się raczej ogląda…Nie ma chyba ten gatunek,jakiegos wielkiego szczęścia do beletrystyki…
Tem “oglupiajacy” Winnetou niejednego przekonał do zajecia się historia Ameryki serio.
Na pewno mniej szkodliwa literatura od autorstwa jego rodaka, tez Karola pt. Kapitał.
Ja teraz przywiozlam sobie chyba? komplet Wiedzmina. Nareszcie sobie poczytam, bo poza pierwszym tomem, i wielkim krzyku jakim byly zachwyty nad filmem (marniutkim jak na mozliwosci wspolczesnego kina) jakos mi po drodze zawsze inne książki stawaly.
Kot Filemon ma fajne przygody a ja jako dziecko nie doceniałam poczucia humoru autora
Nie przeczę bo to dosyć prawdopodobne.No i faktycznie, znacznie mniej szkodliwe to…Nawet jeśli wziąć pod uwagę ze nie ma u Maya,nawet słowa prawdy.