Powspominamy nasze ekstremalne dziecięce wybryki ?

@Bingola
Tak czytam te wpisy w tym temacie i odnoszę wrażenie, że to dlatego Polska nie zdołała jeszcze podnieść się z kolan.

2 polubienia

Robiliśmy numery bardziej subtelne.
Do drewnianej ramy okna na parterze wbijało się igłę, tak aby przylegała do szyby. Igłę nawlekalo się mocną, długą nitką, która służyła za strunę. I dawalismy koncert. Brzdąkając w nitkę, brzdąkała metalowa igła, powodując brzdąkanie całej szyby.

.cóż za cholera? UFO pod okno przyleciało? - reagowali otwierający okno.

3 polubienia

Spaliłem w domu kuchnię po wyrzuceniu niedogaszonego niedopałka. Gdyby nie to, że kabel od lodówki się przepalił, zrobił zwarcie i wywaliło korki mogło być gorzej…

5 polubień

Początek lat 70 czyli koniec szkoły podstawowej. Mieszkałem w czteropiętrowym bloku i z kolegami uwielbialiśmy zaszywać się na dachu grając w oczko, makao itp. Któregoś razu zrobiliśmy zakład, kto odważy się usiąść na krawędzi dachu. No i tak siedziałem na frontowej ścianie majtając nogami, gdy w dole zobaczyłem rodziców wracających z miasta. Stanęli osłupiali a ja zlany potem wyobraziłem sobie nieuchronne. To był jeden z tych razów, gdy potem przez kilka dni nie mogłem usiąść na tyłku :woozy_face:

6 polubień

Pasowałaby mi taka siostra, @anon44086484 :slight_smile: Moja była zbyt potulna i zahukana. Nic nie mogłem z nią zrobić.

1 polubienie

Nie! Ja tylko probowalam palic papierosa dmuchajac w srodek…:slight_smile:

2 polubienia

To mi przypomnialas, jak powyrywalam musze skrzydla i ja “tresowalam”. Dostalam gazeta po lbie…

2 polubienia

Moja siostra też była z tych grzecznych i kablowała na mnie.

1 polubienie

O właśnie! Teraz sobie przypomniałam! Wyrwałam motylkowi nogi - i to był mój najokrutniejszy akt!

1 polubienie

@ziraaeL genialny pomysl!

@anon44086484 a ja lapalem duze muchy i przywiazywalem im do nozki kawałek nici po czym puszczalem wolno.

2 polubienia

Taka iluzoryczna wolność :smiley:

Ja skrzydelka, Ty nozki, brawo dziewczynki!:slight_smile:

2 polubienia

Podróże kochałem od berbecia. Nie pamiętam ile miałem wtedy lat, ale chyba nawet nie 8, kiedy poszedłem na stację i przejechałem się na odpust do następnej wioski nikogo się nie pytając. Gdy chciałem wracać, spóźniłem się na pociąg powrotny. Kolejny nie jechał wcale a wróciłem dopiero ostatnim nocnym. Matka już się ubierała, by na milicji zaginięcie zgłosić. Nawet nie miała siły mi za to wpier…l spuścić …

6 polubień

Ja jeździłam autobusami po całym mieście, a byłam też w podstawówce. Jeździłam bo lubiłam.

2 polubienia

Będąc w przedszkolu, jako pięciolatek, zrobiłem sobie urywkę i polazłem w miasto. Personel w panice, telefon na milicję, a przypadkowo znalazł mnie woźny w sródmieściu i przywiózł rowerem. Nawet mgliście to pamiętam.

4 polubienia

W przedszkolu to chciałem kiedyś zabić pająka spacerującego po budynku. Nie miałem czym w niego rzucić, to wpadłem na pomysł, by zrobić to kapciem. Oczywiście nie swoim, tylko jakiegoś dzieciaka. Kapciem rzuciłem, ale pechowo dla mnie a szczęśliwie dla pająka. Kapeć wpadł na dach i już z niego nie zleciał. Ojciec się pieklił, bo musiał zapłacić za buciory a jak wróciliśmy do domu to jeszcze dostałem wpierdziel. Od tamtej pory w pająki niczym nie rzucam …

4 polubienia

Zgubiłyśmy się z przyjaciółką w Pradze na wycieczce szkolnej .
Czasy paszportów, braku telefonów komórkowych przede wszystkim .
Nie było Nas 10 godzin.
W tym czasie błąkałyśmy się po mieście, beczałyśmy na moście Karola , miałyśmy przygody z dilerem maryśki, który na nasze lamenty w ten sposób chciał pomóc.
Jeździliśmy tramwajem, aż dotarłyśmy na dworzec .
Tam chcieli Nas przyjąć w swe szeregi Cyganie.
Tego już było za dużo, stąd też postanowiłyśmy się poddać na komisariacie policji w tym miejscu.
Tam wcale nie było lepiej.
Na nazwisko mojej przyjaciółki -Zasada, policjanci zabili Nas śmiechem.
Śmiali się do rozpuku, a ona jeszcze gorzej płakała.
Po kilku rozmowach telefonicznych z konsulatem , przyjechali po Nas z tego miejsca Pan i Pani.
Uroczyście oznajmili, że nie jest to praktykowane wcale, ale nam sam ambasador pozwolił spać w ambasadzie.
Zamiast się ucieszyć jeszcze bardziej zaczęłyśmy ryczeć :rofl:
Że my nie chcemy!
Że my chcemy do Karpacza! Bo stamtąd przyjechaliśmy!
Na nic były nasze lamenty.
Zabrali nas do ambasady .
Pokazali w całej okazałości.
Około 24 dostaliśmy telefon, że pod konsulatem jest jakiś mały Polak i drze ryja, że jak nas znajdzie to nas zabije .
Od razu wiedziałam, że to nasz matematyk .
Pojechaliśmy tam i kiedy zobaczyłam go z odległości 50 metrów zaczęłam biec co sił w jego stronę.
Najpierw wpadłam mu w ramiona , po czym zaraz dostałam w łeb i usłyszałam “Nigdy Ci tego nie wybaczę!”.
Zemsta przyszła szybko , bo żeby dostać się z Pragi do Karpacza o tej porze to tylko taksówką.
I tak się stało.
Do dziś nie wiem ile mój ojciec i mojej przyjaciółki musiał mu za to oddać na wywiadówce.
Ale miałyśmy przesrane!
I naganne na półrocze :crazy_face:

7 polubień

Mój syn też tak robił w podstawówce. I raz się zgubil w swym centrum nie wiedział jak wrócić. Na szczęście miał telefon, zadzwonił do mnie a ja go prowadziłem zdalnie aż na przystanek

3 polubienia

Ekstremalnych nie miałam :innocent:
Podstawówka… postanowiłyśmy z koleżanką sprawdzić jak się pali cygara :joy:
Były w kiosku “Ruchu” pakowane po pięć sztuk to kupiłyśmy, wybór lokalu padł na mój, bo rodzice w pracy i nikt nie będzie nas widział.
Paskudne i obrzydliwe to było, po jednym machu stwierdziłyśmy, jak można coś takiego palić.
Jak to dzieci trzeba to ukryć i za segmentem stał składany stół, więc wcisnęłyśmy w najdalszy zakamarek i gitara do czasu, aż była impreza w domu…:joy:

1 polubienie