No właśnie, sąsiedzi…
Myślałam, że działka będzie alternatywą dla miejskiego zgiełku, myliłam się.
U nas nie jest tak źle. Jakieś 8 minut pieszo od domu, w pobliżu duża arteria komunikacyjna, cała infrastruktura, a nagle za bramą ROD-u jakiś zupełnie inny świat. Sąsiedzi są nieuciążliwi, czasem sobie zrobią grilla czy jakąś imprezkę, no ale w końcu trudno im to mieć za złe. To, że jeden zwróci uwagę, w sumie słusznie, to żaden problem, bo i tak żyjemy w dobrych stosunkach, zawsze pożyczy drabinę, albo się można zapytać o radę.
Moja działka ma złą lokalizację, graniczy z jedyną dostępną drogą dla samochodów, z jednej strony dobrze, nie muszę niczego taszczyć od głównej bramy, z drugiej zaś, czuję sie jak na osiedlu.Mam wspólny płot z dwoma innymi działkami.
Poza tym, szybko zauważyłam, że to druga studnia bez dna, mam tu na myśli finanse.
Do mnie trzeba podejść, ale nie dużo, wąską alejką. Sąsiadów mam po bokach i z tyłu oraz po drugiej stronie alejki. Ludzie z dwóch sąsiadujących działek mieszkają w tym samym bloku, sporo jest ludzi z osiedla. Widać też bloki. Inni mają gorzej, bo z drugiej strony rodu przebiega linia kolejowa i DK, ale do wszystkiego się można przyzwyczaić. Co do finansów, to fakt, żona sporo na to wydaje. Zresztą trochę nam się rozmijają koncepcje. Ja bym sobie chętnie posiedział z książką, a ona stale wymyśla jakąś robotę ![]()
Żonie chodzi o jakieś budowy, przebudowy, czy sadzenie kolejnych roślin?
I jedno i drugie
Na szczęście prace ogrodnicze wykonuje sama. W ogóle na ROD-zie odbywa się wyraźna wymiana pokoleń. Zmienia się też sposób korzystania z działek. Starsi tkwią przy wszelkiego rodzaju uprawach, młodsi kupują baseny i trampoliny i co najwyżej sadzą iglaki przy płocie.
U nas (bez względu na wiek) przeważają właśnie działki gdzie jest tylko trawa, basen, trampoliny, slizgawki i altanka.
Druga grupa, to szpan, dizajn? Najdroższe kosiarki, płoty, krzewy, altanki, grille itd.
Ostatnia grupa ma wydzielone skrawki na uprawy, klomby z kwiatami, gdzieś tam basen i grill stoi.
U nas aż takiego szpanu nie ma, chociaż zdarza się, że ludzie stawiają niemalże wille, co się trochę mija z celem, jeśli kilometr dalej ma się normalne mieszkanie. Z drugiej strony niektórzy, szczególnie emeryci, przemieszkują na działkach prawie cały sezon, bo jednak całkiem skutecznie daje to namiastkę posiadania domu z ogrodem.
Pisz za siebie.
@whitecollarworker stawianie takiej mini willi mija się z celem, choćby ze względu na kanalizacje, a właściwie jej brak.
W sezonie letnim sporo ludzi i u nas mieszka na działkach, nie trzeba być geniuszem, żeby nie wiedzieć gdzie ta zużyta woda spływa, ano pod warzywa
o ktorych później mówią: ekologiczne, swojskie ![]()
U nas się praktykuje szamba, które przy sporadycznym używaniu nie są problemem. Pewnie gdyby nie zakręcano na zimę wody, znaleźli by się chętni do całorocznego zamieszkiwania, co jest zresztą niezgodne z prawem. Były nawet afery w bardziej atrakcyjnych na rynku nieruchomości miastach w Polsce, że ludzie wynajmowali swoje mieszkania np. studentom, a przenosili się do całorocznych „willi" na działkach.
Ja tez! Choc to nie Rod dzialka a zwykly dom z ogrodem rzeką i kawalkiem lasu
U nas też mamy szamba, a konkretnie duże beczki bez dna, zakopane głeboko w ziemi, do niej są podłaczone rury odpływowe z kuchni, łazienki i kibelka.
Działek na naszym terenie jest ponad 400, kazda ma jakies 300/400 metrow kwadratowych.
Chwalebne to jest i bardzo sensowne. Bo drzewa owocowe i nie tylko to dobro tej planety. Nie dosc ze dają nam owoce to i owadom pożytek.
U nas to działa podobnie, a jest jeszcze drenaż, do którego podłączone są też rynny (teraz przełączę je do beczek, żeby zbierać deszczówkę) i prawdopodobnie przelewy z szamb. W czasach suszy to i tak bezużyteczne. U nas jest może ze 200 działek, metraż standardowy około 300 metrów. Niektórzy mają odrobinę większe, albo podwójne.
My kupiliśmy swoją, jakieś 5 lat temu, początkowo mnie cieszyła, sadziłam dużo kwiatów i krzewów, nie wszystkie się przyjęły, wokół kwiatów wyrastały chwasty, plewiłam, pilnowałam, potem kupiliśmy agropłótno i kamyczki ozdobne itd.
Im więcej rad mi dawali, tym chudszy porfel był.
Prócz roślinności, wydaliśmy dużo kasy na nowe okna i drzwi, obok altanki postawilismy drewnianą narzędziownię z drewutnią, nowy płot, cały sprzęt ogrodniczy, meble do altanki.
Powiedziałam basta, aż tak mnie ona nie kręci, żeby tyle w nią inwestować i stale pilnować żeby nie okradli.
Podobają mi się kwitnace kwiaty, ale jeszcze nie mam ochoty tam przebywać kilka razy w tygodniu.
Zdecydowanie odradzam Ci nie kosić trawy na działce. Na oko taka niekoszona wygląda z początku atrakcyjnie, ale szybko szlag ją trafi. Ja jako największy i najbardziej wygodnicki leń w naszym Wszechświecie mogę to odpowiedzialnie powiedzieć. Najpierw będzie ładna, zieloniutka, ale od dołu będzie gnić i po trawie. Lepiej kosić częściej niż rzadziej, tym bardziej, że taką częściej koszoną łatwiej i szybciej się kosi.
koszenie trawy w czasie suszy to prosta droga do klepiska zamiast trawnika.
nawet jak jest podlewana w miare systematycznie.
zreszta to tez troche zalezy od gatunku trawy jaka masz na dzialce.
jesli wysiewalaes np. trawe taka jak na pole golfowe - z natury miesista i niewysoka, to koszenia prawie nie potrzebuje.
a najlepiej to miec gatunki autochtoniczne typu dzika i zamiast trawnika kawalek ugoru i nie przejmowac sie sasiadami. albo perz zahodowac - tego to prawie nic nie ruszy, a zielone jest.
zreszta sa takie trawy perzopodobne stosowane wlasnie na trawniki w srodziemiomorzu - ale one zdaje sie zle znosza nawet przymrozki. jako zielenina ozdobna w Polsce sprawdza sie tez biala koniczyna, ale to jak kwitnie trzeba uwazac, zeby na jakas pszczole nie wdepnac.
W zeszłym roku kosiłem i była żółta i spalona słońcem, nawet mimo podlewania. Teraz jeszcze skoszę, ale jak się zaczną upały to już raczej nie. Nawet zieleń miejska odchodzi od koszenia w czasie suszy.
Trawę mam jakąś zwykłą, jeszcze po poprzednim właścicielu, ale faktem jest, że w te upały wcale jakoś szybko nie odrasta. Też jestem zdania, żeby nie kosić. Nie z lenistwa, bo to akurat fajna zabawa tak sobie kosiarką pojeździć, ale coraz częściej się o tym mówi. To jednak magazyn wilgoci.