Ogrom dziecinady widzę - rzekłby mistrz Yoda. Ogromny ogrom dziecinady wśród naszej “klasy” politycznej, wszelkiej maści domorosłych paraekpertów od wojny i całej masy gawiedzi bezkrytycznie powtarzającej jakieś fikcje, wyobrażających sobie, że Putina na Alasce należało przewieźć rikszą po wybojach, przeczołgać po krzakach i w mig podpisałby akt kapitulacji. Wszak całkiem poważne osobistości zapowiadały wgniecenie Putina w ziemię!
Bardzo smutna prawda jest taka, że obecnie jesteśmy w czarnej doopie, ot co. Pomimo niezrealizowanych pierwotnych planów, Putin de facto przystępuje do tych rozmów w roli strony wygranej, choćby nie wiem jak bardzo miałoby się nam to nie podobać. Wszak zdobycze terytorialne są wyłącznie po stronie Rosji, która to swoją drogą miała militarnie upaść najpierw po roku od rozpoczęcia wojny, potem po dwóch… że nie wspomnę, ileż to już razy miała zbankrutować, miało tam zabraknąć rakiet, amunicji, czołgów, samolotów, żołnierzy, zachodnich samochodów, hamburgerów … … … … papieru toaletowego i powideł śliwkowych. Takimi wizjami karmiły, mamiły i otumaniały nas media od początku wojny. A tym czasem Rosja jest zdolna, zwarta i gotowa kontynuować wojnę w okresie mierzonym ruskimi miesiącami. W tym momencie to od ”dobrej” woli Rosji zależy, czy i kiedy ta wojna się zakończy. Natomiast Ukraina bez pomocy państw zachodu, a zwłaszcza USA, nie jest w stanie na dłuższą metę obronić się przed ruską nawałą. Militarnie, poza atomem, nie ma obecnie i dłuuuuuugo jeszcze nie będzie w Europie takich zasobów, które pozwoliłby wydrzeć zagrabione ziemie, nie wspominając o zasobach ludzkich Ukrainy. O mrzonkach jakiejś ofensywny nie ma co nawet wspominać, bo moment na to został przez koalicję antyrosyjską dawno temu przespany, w dużej mierze zdaje się celowo. Odnośnie owej pomocy nie da się nie zauważyć, że coraz bardziej zaczyna ona wszystkim ciążyć. Obecnie trwają dyskusje na dziewiętnastym (!!!), nic niedającym pakietem sankcji. Przed kamerami europejscy rządzący butnie wyrażają swą niechęć do Putina, wytykają Trumpowi, że z terrorystą się nie negocjuje, ale jednocześnie ma się nieodparte wrażenie, jak z utęsknieniem wyczekują momentu, ”żeby było jak było”. Niemieccy politycy już jakiś czas temu publicznie wypowiadali się, że po wojnie rosyjski gaz pomógłby ich gospodarce i panuje tam w tej kwestii ponad polityczny konsensus. Obroty handlowe Europy z Rosją od jakiegoś czasu systematycznie rosną, że nie wspomnę o masowym imporcie wiadomego pochodzenia ropy z Kazachstanu do europejskich rafinerii, itp., itd. Europa tłamsząc własną gospodarkę Zielonym ładem, chwyta się wszelkich sposobów, by sobie ulżyć. Można odnieść wrażenie, że na handlu z Rosją co niektórzy zarabiają na pomoc Ukrainie. Normalnie perpetuum mobile. Tutaj nie dziwię się Trumpowi, że tak bezprecedensowo dąży do zakończenia tej wojny wobec faktu, że to Stany są głównym sponsorem obronności Ukrainy, natomiast Europa w coraz większym stopniu dorzuca fundusze do skarbczyka Putina. Ja bym się wkoorwił.
Wojnę na wyniszczenie zasobów przeciwnika Ukraina w końcu przegra, głównie z powodu coraz mniejszych zasobów ludzkich. W obecnym momencie, pomimo stagnacji na linii frontu, pewna inicjatywa jest po stronie Rosji, która w mozolnym tempie wydziera kolejne skrawki wypalonej ziemi. Potencjalny udział europejskich sił zbrojnych to w praktyce III wojna światowa.
Zycie bywa okrutne, ale obecnie jedyną racjonalną opcją są negocjacje. Niestety wszystko wskazuje na to, że będą okupione wieloma ustępstwami po stronie ukraińskiej. Fak jego mać …