Siedzę sobie w jakimś barze. Przede mną lufa tequili i małe piwo nieznanej mi marki. Wokół biegają jakieś bezmajtne istoty i co chwilę jedna z nich przeszkadza mi w rozmyślaniach. Podchodzi i na siłę próbuje mi udowodnić, że jej wagina jest bardziej interesująca niż moja. A ja od ponad godziny obserwuję ten tragikomiczny spektakl i próbuje dociec, w jakim stopniu działania i dążenia jednostki wpływają i szkodzą ogółowi. Jeśli ogół nie jest w stanie zrekompensować tych szkód, to ludzkość ewidentnie dąży do samozagłady.
To trzeba bylo do jakiejs świątyni dumanie pójść a nie baru. Bo pozniej właśnie takie rozterki i rozczarowania jak obserwujesz bliznich w stanie braku koordynacji potrzeb mozgu z potrzebami ciała.
Odwracasz chronologię. Rozterki pojawiły się jako pierwsze i nie były konsekwencją obserwacji zachowań bezmajtnych istot.
Miejsce deliberacji było nieistotne.
w sklepie można się sKUPIĆ
w WC można się SKUPIĆ
w barze można się skUPIĆ