Ale tak jakoś zabawnie to opisałeś, że aż się uśmiechnęłam. Może już cala złość Ci minęła i zostały tylko wspomnienia. A wspomnienia zwykle są całkiem niezłe.
Masz na mysli wschód?
Kiedy w 1972 roku,po raz pierwszy zagościłem w Turku,koło Konina,dotarło do mnie jak wielką"czcią" otaczano studnie…
Nie mówiąc juz o pastowaniu chodnika który w podwórku prowadzil do sławojki…
Złość nie minęła ale od dawna,zmieniła swe oblicze.Nienawidze tzw. klasy robotniczej,parweniuszy oderwanych od pługa i wiekszości tego co sie nazywa dzisiaj"postępem".
Osobiście,nie potrafie jakoś"kultywować"zlych emocji w sercu.Szkoda mi na to życia.Po prostu,przechodze na drugą stronę ulicy.
Czy to było zabawne?
No sama sobie na to odpowiedz…
Wkurzające jak najbardziej. Nigdy mnie takie przyjemności nie spotkały i może dlatego podchodzę do Twoich opowiadań tak lekko. Takie sąsiedztwo, jakie Ty miałeś faktycznie potrafi nerwy zszargać
Rozumiem i nikomu tego nie życzę.Ale warto chyba zwrócić uwage na jeden"szczegół".To trwalo pół wieku!Ponad pół wieku…
Mój ojciec który spedził prawie 6 lat w oflagu,w tzw.“wolnej” Polszy,trafił jak na zesłanie.Zemsta czerwonej zarazy nigdy sie nie kończy a wręcz przeciwnie.
Przetrwanie tego stanu rzeczy było mozliwe TYLKO dlatego ze wojna jest czymś jeszcze sto razy gorszym.I tego pare pokolen miało juz dość…
Studnia to w wielu krajach i na przestrzeni stuleci byla podstawa przezycia - od klasycznej wykopanej po studnie prowadzace do zbiorników wody w miastach czy warowniach.
Czesto rowniez miejscem spotkan czyli osrodkiem zycia spolecznego.
Chyba jednym z pierwszych zajec homo erectus jak zaczal zycie osiadle bylo wykopanie studni lub zbudowanie zbiornika na deszczowke.
A to andaluzyjskie patio - studnia najczescie siegala do zbiornika, zwanego z arabska aljiba (czytaj alhiba).
I byla klasycznym sasiedzkim punktem kontaktowym.
Teraz przy wodociagach spelnia rolę dekoracyjna, a zbiorniki na ogol sa wykorzystywane jako magazyny czy rodzaj piwnic
Arabowie nie zawracali sobie glowy budowaniem akweduktow na taka skale jak Rzymianie, choc konstrukcje tych depozytow i ich rozmiary ? Godne podziwu.
Aaaaa…men!
A te po lewej to fikus?
Jakas odmiana fikusa pewnie.
A o przestrzen wspolna tu na ogol sie dba, choć bywa to i powód sporów sąsiedzkich, czesto konczacych sie regulaminami zatwierdzanymi notarialnie. Co pozwalala na dosc kuriozalne z punktu widzenia Polaka wyroki pozwalajace klopotliwego delikwenta pozbawic prawa do zamieszkania we wlasnym mieszkaniu. Nie pozbawiajac go jednoczesnie wlasnosci - może wynająć, sprzedac, ale nie mieszkac, chyba, ze przestanie byc upierdliwy dla otoczenia.
W urbanizacji gdzie mieszkam tez jest taki regulamin, obejmujacy podstawowe kwestie, resztę to już na zdrowy rozsadek rozpatruje się na dorocznym zebraniu zwykla wiekszoscia głosów.
Jak sięgam pamięcią wstecz, zawsze miałem szczęście do sąsiadów, z jednym wyjątkiem, ale to był współlokator. Zawsze zostawiał w wspólnej kuchni stosy tygodnioiowych naczyń, śmierdzących i zaschniętych. No to mu raz ten stosik położyłem u jego drzwi i wykręciłem żarówkę na korytarzu. Jak wrócił podpity, bardzo głośno było słychać, że wlazł w tę zasadzkę.
Bardzo się zdenerwował i kiedy siedzieliśmy sobie przy grillu, wpadł z nogą od krzesła, takiego solidnego krzesła i zaryczał pytająco; - która to zrobiła k… i tu niedopowiedzenie takie…
Wszyscy spojrzeli się na mnie…
I pewnie skwitowal, ze chcial tylko zauwazyc, nierowno ulozone byly😜???
Nie miał już na to czasu.
Czyli instynktem samozachowawczym sie nie wykazal?
Coorv…Portugalczyk [bynajmniej nie Osculati] przypomnial mi sie od razu.Cuchnący,hałasliwy Vasco ktory nigdy jednego talerza nie umył a wszystko wywalał do kosza…W końcu nawet tak łagodny człowiek jak Brian,mój ówczesny landlord,nie wytrzymal i wywalił go na zbity pysk!
Byla z radości spora impreza na której poznalem Czeszke imieniem Suzanna…
Ale to juz inna historia
- oj, spóźniłaś, się, przed chwilą skończyłam
- właśnie zabieram się za mycie okien, pomożesz?
- idę po ziemniaki, przejdziesz się ze mną?
- nie dziś, kończę książkę a muszę ją jeszcze dziś oddać
mam pisać dalej? Wymyślić byle pretekst można, choć sama pewnie też bym ją wpuściła na tę kawę
Miałam sąsiadkę, która, jak już przyszła, to potrafiła siedzieć 4-5 h, wolałam rewanżowe spotkania, bo wtedy trwały króciutko. Zawsze miałam coś do zrobienia w domu. Wymówić się nie mogłam, bo to dość bliska rodzina, ale skończyło się - wyprowadziła się.
Kiedy widzisz - te odczucia to ja mam mieszane. Jak taka wchodzi to nie jestem zadowolona, ale jak już usiądzie i zacznie nawijać, to niech już sobie jest, bo wtedy jest sympatycznie (staram się o to i wyciągam z szuflady ze słodyczami to, co mam tam najsmaczniejsze).
A dużą masz tę szufladę? Może ja też wpadnę na kawę? Uwielbiam słodycze
Taka raczej spora. Fajne mam tam smaczności. Wpadaj!
To musi jakis element wywrotowy zaliczyles. Portugalczycy na ogol sa schludni, zwlaszcza ci z polnocy kraju.
Na niereformowalnych syfiarzy to wszedzie mozesz trafic.
Ja kiedys mialam okazje zobaczyc w akcji mieszanke niemiecko - urugwajska. W chlewie mieszkali to malo powiedziane.
A jak zapraszalem na piwo w Poznaniu to nie odezwałaś sie
Dzisiaj to juz tej knajpy nie ma…
Nie mieszkam już w Poznaniu, ale niedaleko. Może jeszcze kiedyś, bo jakoś chyba przegapiłam?