Szczyt żenady?

To gdzie prezydent USA kwiaty sklada? To raczej decyduja jego wspolpracownicy ukladajac program wizyt. Pewnie jakis koziol ofiarny się znalazl i glowa poleciala.
A w koncu wymagac od aktora (choc przyznac trzeba, ze znajacego sie na zarzadzaniu) dokladnrj wiedzy historycznej?
W przypadku arystokraty z rodowodem siegajacym XIII wieku i koneksjami? To cosik tam historykowi Komorowskiemu o uszy obic sie powinno i lampka ostrzegawcza wlaczyc.
A poza tym - czy tak naprawde po prezydencie Bronku trzeba jezdzic jak po lysej kobyle?
Ma duzy dorobek jako dzialacz opozycyjny, w przeciwienstwie do pewnych przezesow swoje odsiedzial, nie chuliganil jak jego opozycyjna konkurencja związana z KOR (jesli ktos sadzi, ze pozycja w PRL byla homogeniczna to naiwny)
Jako polityk i dzialacz spoleczny (harcerstwo)? Celujacego to bym mu (za mysliwstwo) nie dala, ale dobry?
A ze większość zycia spedzil po luzacku lazac po krzakach z harcerzani albo za mniej lub bardziej grubym zwierzem? I mial problemy z etykieta dyplomatyczna?
Pani Ania to nie Kwasniewska, ktora dyplomatycznego byka za rogi wziela. A i tak nie ustrzeglo to przed choroba filipinska :grinning::grinning::grinning:

2 polubienia

:joy: :joy: :joy:
Daleki jestem od wypominania kazdego byka [“bulu”] i podobnie nie czepiam sie dzisiaj specjalnie tego śmiesznego prezydenta.To są sprawy calkowicie uboczne.Gazeciany wizerunek…
Wazniejsze są decyzje,głosowania a nie jakies medialne wtopy.Przez jakis czas,mialem to szczeście ze sam musiałem bardzo uważać co sie mówi i to nie od święta i to nie jest rzecz najprostsza lub do zignorowania.Ale żaden organizm nigdy nie wytrzyma tego ciśnienia przez 100% czasu.Jesteśmy ludzmi a nie jakimis nakreconymi pudłami z głupich filmów.

2 polubienia

Pluć? Nie, ale taka osoba dużo traci. Hamsun na początku mógł nie wiedzieć, w co się pakuje, Szymborska doradców nie miała, ale Komorowski? NIKT z jego sztabu nie powiedział mu kim był ten Stauffenberg? Czy nie słuchał rad? Nieważne, to tylko moje zdanie. Każdy ma prawo do swojego :slight_smile:

2 polubienia

Ależ oczywiscie.Nie trzeba za kazdym razem tego podkreślać bo niby w czyim imieniu sie wypowiadamy jak nie w swoim?
Proponuje jednak na ofiary totalitaryzmów,patrzeć okiem nieco łagodniejszym.Nawet jesli jak Kuroń,sami sie pchali na “sztandary”.Nie zyliśmy w tych czasach a przynajmniej nie jako osoby w pelni ukształtowane.Terror jest poważnym straszakiem a nie jedynie elementem scenariusza filmowego.
I dlatego takich zawodników jak Von Stauffenberg,traktuje jak cos wiecej niz bohatera romantycznego.

1 polubienie

Jezu, oczywiście, ale czy Stauffenberg był ofiarą??? Nie, był sprawcą!

2 polubienia

W końcu byl ofiarą.
A takich jak on bylo bardzo mało.Znacznie wiecej bylo speców"od przeczekania".Gdyby te bombę postawil metr dalej,byc moze świat wyglądałby dzisiaj inaczej.A juz z pewnością,wtedy.

2 polubienia

Lem i Niziurski na początku swej drogi też komunizowali, ale im przeszło. Ale np. taki Nienacki, grafoman moim zdaniem, czy utalentowany Dygat nie zeszli z tej drogi dla konformizmu, a Przymanowski głupim ideowcem został do końca życia. Był jeszcze Newerly, Putrament, których wypociny drukowano bo włażące w dupę władzy były.

Ten komentarz napisałem, bo jakoś skojarzyło mnie się to z powyższą dyskusją.

3 polubienia

I slusznie.Ale Dygata bym w to nie mieszal…Tzn.inaczej.
To był świetny pisarz,kiedys moj ulubiony…I stawianie go w jednym szeregu z Putramentem budzi wręcz"wolę walki" :wink:
Zresztą…On akurat nie popisywal sie"inicjatywami" jak Szymborska czy Andrzejewski…Byl kiedys taki cykl artykułów w Wyborczej,ok. 15 lat temu…Włos sie na głowie jeżył i nie jestem pewien czy dzisiaj by sie to ukazało :face_with_raised_eyebrow:

3 polubienia

Obawiam sie, ze z naszego punktu widzenia gorzej.
Rzesza jeszcze wtedy resztka sil mogla stawiac warunki, oddanie Europy wchodniej byloby walkowerem, a kto wie, czy to co po 45 zaminilo sie w zimna wojna nie byloby dalszym ciągiem II wojny? Polska by zniknęła z mapy i nie tylko ona.

1 polubienie

Dygat jest tak dobrym pisarzem, że łyknąłem wszystko, co napisał. Ale nie ze wszystkim się zgadzam. Bardzo podobała mi się jego książka “Raport z Monachium”. Niestety, to krytyka zachodniego zgniłego imperializmu i chwałka socjalizmu. Ale, jak to jest napisane. Putrament. Przymanowski czy Newerly nawet nie zbliżyli się do jego poziomu.

Został by nam jeszcze Bratny i Iwaszkiewicz, obaj bardzo dwuznaczni, ale i pisarze z wielkiej litery.

3 polubienia

Ja do dzisiaj uwielbiam Disneyland…
Raport czy moze"Dworzec w Monachium"?

2 polubienia

Przepraszam: “Dworzec w Monachium”.

Pomyliłem tytuły, bo “Raport z Monachium” napisał Brycht. I to miałem na myśli. Coraz gorzej z moją głową.

2 polubienia

Dworzec…był ostatnią rzeczą jaką czytalem Dygata.I moze dlatego tak bardzo kojarzy mi sie z Bratnym…

2 polubienia

Bratny podpadł mi swoim; - “Rok w Trumnie”.

2 polubienia

Tego akurat nie znam ale mam za sobą tomiszcze opowiadań z końca lat 60-tych i takiego ględzenia bez początku i końca,za to z ambicjami wpisywania sie w ówczesne trendy polskiej polityki zagranicznej,dotąd nie znałem.
I to ten sam co dał nam Kolumbów…
To jest jak…stan wątroby przed i po,imprezie…Bo inaczej tego nie pojmuję. :face_with_raised_eyebrow:

2 polubienia

Podpisuję się dwoma rękami pod Twoim komentarzem. Nic dodawać nie muszę.

2 polubienia

Kiedys mawiano ze to"literatura kioskowa".No ale,sorry…Bratny?Obok Jerzego Edigeya i paru innych którzy "żółkli"w witrynach kioskowych? :thinking: :face_with_raised_eyebrow:
Im wiecej czytasz czy sluchasz tym bardziej zdajesz sobie sprawę,jak wiele masz do nadrobienia :innocent:
Ale ja do pana Bratnego raczej juz nie wrócę.Chyba ze mnie ktoś w jakis cudowny sposób,przekona :relaxed:

2 polubienia

Na mnie nie licz… :stuck_out_tongue_winking_eye:

2 polubienia

No i chyba temat wyczerpany.Jakos nie wyobrażam sobie takiej sytuacji :joy:
A bywali i tacy co sobie to kiedyś z rąk wyrywali…Czego szukali?
Czy to byl powiew nieposluszenstwa wobec władzy?
W głowie sie to dzisiaj nie chce zmieścić :thinking:

2 polubienia

Ale “Ziele na kraterze” Iwaszkiewicza, to sobie jeszcze powtórzę. Tzn, przeczytam po raz trzeci, bo dwa razy czytałem. Z tym, że ostatni raz. ok. 20 lat temu.

2 polubienia