Ignorant i prześmiewca.
Idea nazywa się pielgrzymką do grobu świętego Jakuba w Santiago de Compostella. Każdy niesie tam jakieś swoje idee i intencje w głowie.
Ów pielgrzymowanie tam wywodzi się już bodajże ze średniowiecza, później trasy zostały odnowione na hasło Naszego Papieża, a hardcorowe pielgrzymowanie znowu stało się modne w nowoczesnych czasach.
Dokladniej jest to pierwsza tradycyjna pielgrzymka, jej powstanie datuje sie na VII /VIII wiek, zwiazane jest z odkryciem grobu sw.Jakuba.
Obecnie liczy 10 tras oficjalnych, ale dopuszcza rowniez podejscie indywidualne, jako, ze w przeciwienstwie do halasliwych kolumn pątników jest przedssiewzieciem jednoosobowym lub gora kilka osob - na ogół rodzinnym.
Liczy się przejść i dojść.
Czas nie gra roli.
Obecnie trasy sa dobrze oznaczone, a na wedrowcow czekają schroniska. Oczywiscie tez nie jest to dopiete na ostatni guzik, ale tez nie przygoda hardcorowa.
JP II odnowil tradycje drogi wiodacej z PL przez Niemcy. Pozostale dzialaly prężnie wczesniej
Hardcorowe bo średnio robi się 25 km, tak jak w moim przypadku to wyszło. Oczywiście były dni słabsze i te wyjęte w ogóle, tj. u mnie 3 dni, na leczenie spalonych od bąbli stóp, i małe deturny, jak trasa przez Lourdes.
Wpierw zostałem wyposażony w paszport pielgrzyma, czy jak to się inaczej nazywa i wszędzie z trasy zbierasz pieczątki, żeby później dostać w samym Santiago certyfikat przepielgrzymowania w języku łacińskim.
Minimum jest chyba 100 km czyli 3 do 4 dni pielgrzymki dla początkujących…
Ale przygodą i frajdą jest przejście całej trasy.
Wiele wspomnień i przygód z tamtego czasu wraca mi teraz jak to piszę.
Naprawdę myślę o ponownym pójściu, trochę inną trasą, bo tą którą robiłem to była z Le Puy en Valley we Francji.
Ale musi być okazja, typu zmiana pracy, i dłuższa z tej okazji przerwa wakacyjna, tak jak to wówczas miałem.
Dużo Francuzów idzie w tempie maksymalnie 2 tygodnie i wracają co roku, żeby dokańczać trasę.
Nie wiedziałem. Przynajmniej pobudził wielu ludzi ponownie. Może na Zachodzie wcześniej to było w modzie, no i dlatego, że kiedyś nie było Szengen jak teraz jest dla nas.
No tak, tam podstawa to dobre buty i suche skarpetki. Plastry opcjomalnie.
Jest część ludzi wybierajacych trasy nietypowe, paszport i pieczątki to pewien rytuał, ale nie podstawa pielgrzymki.
Wazne jest przezycie.
A nawet jak idziesz wyznaczoną trasa to tempo mozesz sobie wyznaczac sam.
Najwyzej nocleg pod chmurką…
Jak tu mawiaja kazdy ma swoją droge do Santiago i swój krzyż.
A otwarcie na pielgrzymkowe kierunki zachodnie to na pewno zmiany w polityce paszportowej tez.
Fatima, Santiago, Lourdes przestaly byc pojeciami abstrakcyjnymi
Swiat nie konczy sie na Rzymie i Miedjugorie (tak to sie pisze?) Jerozolima tez juz dostepna, choc moim zdaniem dla odwaznych…
Zresztą mniejszych osrodkow kultu jest duzo. Mi do szczescia brakuje sanktuarium Covadonga w Asturii, ale może jeszcze kiedys???
Czytaj ze zrozumieniem…Nawet mi przez myśl nie przeszło sie śmiać.A co do ignorancji…Jesli ,powiedzmy tygodniowo przejdziesz polowe tego co ja,to BYĆ MOŻE,porozmawiamy.
Tygodniowo robię mniejwięcej między 72 a 80 km. Trochę się nachodzę bo i też w ciężkich roboczych butach.
A to zwracam honor…Mniejsza o kilometry ale w “bootsach”…No nie cierpie tego!!!
Nie jestem w stanie podać dokladnych danych ale każdego dnia robie od paru do parunastu km.Gdy mam wolne i brykam do Londynu,pojawiają sie zawrotne notowania.
Moja moc bierze sie jednak nie z łażenia ale z roweru.I to przez cale życie własciwie…
Kiedyś mnie namierzyła panienka w kręgielni przy kręglach, i bla bla swoje kobiece podchody - drink za drinkiem, okazuje się że jestem podrywany i ona płaci !. Gdzie jest chaczyk ?, Była mistrzynią karate i coś tam dodatkowo, w okręgu pomorskim, mieszka niedaleko mnie a tu gdzie mieszkam w centrum sportowym była na zawodach. Jakiś facet na nią zagwizdał i dostał łomot - gleba w kilku sekundach za zaczepki. Zaschło mi w gardle, ktoś miał zły dzień, wręczyła mi karteczkę z nr telefonu by potem porozmawiać, i poszła do busa, pa pa, chyba szuka chłopa na worek treningowy
Rozumiem Twoje obawy ale szukanie chłopa nie musi oznaczać"worka treningowego"
To z workiem wyszło w późniejszej rozmowie jak byśmy zostali parą i wspólnie trenowali, że niby da fory i będzie oszczędzać w dużych bólach czy złamaniach. Ona nie miała już kostek na nadgarstku dłoni, prawa dłoń jak obuch młota, a uściski dłoni jak imadełko. Wtedy nie byłem desperatem
Ależ Ci sie trafiło…
Ładna chociaż?
Na tyle ładna że utkwiła w pamięci przez jej karate i nerwowość. Wygląd to nic szczególnego, później urwałem kontakt i nr telefonu skasowałem. Co porabia i jak żyje obecnie to nie wiem, niby normalna ale nie mój typ. Z tego co pisze tu prasa to kobiet uprawiających czynnie sztuki walki jest 2 x więcej niż facetów. Fakt kiedyś się biłem o dziewczynę na której mi zależało, bo inny zazdrościł a później życie odsłania swe karty losu
@kaziu Ten mój trener Tae-bo - Krzaku - był mistrzem Polski w karate. Miał dziewczynę, która też z sukcesami trenowała karate. Wiem że czasem razem trenowali, ale nie mam bladego pojęcia jak wyglądało ich życie domowe. Ale kto wie, może lepiej iść na salę i stoczyć walkę niż się głupio w domu kłócić
Babka której wpadłem w oko trenowała kyokushin. Jej pierwszy chłopak był bardzo znany u chirurgów, kolejny był dyscyplinowany rzutami za nadużywanie alkoholu i potem kłótnie. Czemu ja ?, nigdzie nie pasowałem
Dawno - cały mundial 82 uwaznie sledzony. nie omonełam żadnego meczu.
Moim największym sportowym przezyciem jest to, że Iga Ś.używa jako jedyna słowa “wojna” w trakcie turnieju Rolanda Garrosa (oczywiście oprócz ukr. zawodników). Tak więc jakby nas zaczęli mordować to też świat by pewnie nie zauważył, co to jest wojna i zbrodnia wojenna.
Poprawność polityczna w nowej wersji…kolejne miasta zrównane z ziemią, lludzie pozbawiani domów i namiastki spokoju, bo bombardują ich dzień i noc.