Uwierzycie, że za mojego dzieciństwa - a urodzilem się w 1948 r

  • zdecydowaną większość pojazdów na naszych drogach stanowiły furmanki konne, większość taksówek stanowiły dorożki konne, a posiadanie konia pociągowego przez gospodarzy rolnych, było normalnością i oczywistością? Teraz można całą Polskę 10x przejechać wzdłuż i wszerz, a żadnej furmanki się nie spotka..To chyba najbardziej widoczna zmiana zaszła za mojego życia…

Nie było jeszcze telewizji, a tę zastępowały Polskie Kroniki Filmowe, całkiem ciekawe, nadawane przed filmami. W sklepach nie kupowało się gotowych ubrań, lecz tkaniny, z których krawcy szyli ubrania na miarę. Dzieci grały w różne gry i zabawy. Dawało się tak żyć, choć biednie było, a jak któreś dziecko jadło bułkę z masłem, to po cichu mu się zazdrościło.

2 polubienia

No prosze, a teraz nawet koni mechanicznych nie ma, bo są waty?
No i zwierzątka poza biedakami hamującymi prze wycinkach w trudnym tetenie i ciagnieciu wozów nad Morskie Oko, naładowanych leniwymi ceprami maja lżej.
Choć w ograniczonym zakresie dorozki i wozy konne jeszcze egzystują.
Nie tylo w Polsce. Nie mowiac o poczciwych osiolkach, ktore niezastapine bywają.

2 polubienia

Ile razy byłaś w łódzkim ZOO za dziecka, Okonku?

Czy to było tak tylko w miastach?

3 polubienia

Raczej wszędzie tak było, może poza największymi miastami typu Warszawa, gdy cały naród budował swoją stolicę..

2 polubienia

Pamiętam, a jakże. Po 56 roku były już ubrania w sklepach. Byle jakie, ale były.
Pamiętam też stada krów pędzonych ulicami na pastwiska i z powrotem. Krowy obowiązkawo całe obesrane. Dzisiejsze wioski zupełnie nie przypominaj,a tych dawnych. Już jako dzieciak uczestniczyłem w tamtejszych żniwach. W 60 latach już były konne snopowiązałki na sznurek. Tylko tego sznurka stale brakowało, a jak był to się często urywał.
Z tego jak głosują dzisiejsi rolnicy widać, że chcą powrotu do tamtych czasów.

6 polubień

:+1:

5 polubień

Wtedy życie było ciężkie. Zapewne żyliście skromnie.
Ale za to żywność była zdrowa, więzi rodzinne lepsze

3 polubienia

Nie liczyłam. Daleko nie było.

Pozniej tez nie, bo tam kumple pracowali, więc czasem dziecie lwa czy tygrysa smoczkiem dali nakarmic.

2 polubienia

Za dziecka miałaś już kumpli pracujących?

Sorki, nie zaskoczyłem z tym “póżniej”

Teraz bilet normalny do łódzkiego ZOO kosztuje 80 zł. Niech się wypchają..

1 polubienie

Za jakiego dziecka? Do dzis lubie wizyty w ogrodach zoologiczbycznych, botanicznych czy oceanariach.
Ale tak, jakos tak sie ukladalo, że w czasach mojego dziecinstwa rodzenstwo kolezanek czy kolegow z klasy juz pracowalo. Albo jeszcze raczkowalo?
Roznice wieku nie byly az taka przeszkodą, a panie bileterki w kinie okresowej slepoty dostawaly jak sie przemycalismy na filmy od lat 18.

1 polubienie

Poglupieli z tymi cenami, to samo jesr z biletami na pływalnię.
O komunikacji miejskiej nie wspominajac, nie dosc, ze drogo to porabany system…

2 polubienia

A ze słomy się nie wiązało? Ja to sam pamiętam w 70 tych. Sznurki, to musiał być absolutny luksus wtedy.

2 polubienia

Powrósła? No cóż czasem trzeba bylo starym systemem pradziadów.
Co innego później

2 polubienia

Czyli pozmieniało się tylko za mojego częściowego życia…

Z Twojego “Patrz też”, też ciekawych historii można się dowiedzieć..

W Warszawie też były furmanki!

2 polubienia

Tak. To się nazywało powrósło. Zanim nastąpił postęp w postaci snopowiązałek koszono kosą, szedł przodem kosiarz i kosił a z tyłu ktoś za nim, przeważnie kobiety zbierały skoszone zboże rękami i robiły z tego snopki, które wiązały splecionymi łodygami tego zboża. One to skręcały i przewiązywały tym powrósłem rzeczony snopek. I z kilkunastu tak związanych snopków robiły tzw kopki. A ponieważ w tych snopowiązałkach ten sznurek się rwał albo go w ogóle nie było, to wracano to tych powróseł.

1 polubienie