A teraz finał o złoto, w którym to finale Włoszki wygrały z Brazylijkami 22:25 25:18 25:22 25:22.
Stara siatkarska prawda głosi, że kto gra rewelacyjnie w półfinale, przegrywa w finale i to się sprawdziło. Brazylia z Japonią stworzyły, moim zdaniem najlepsze widowisko siatkarskie w tegorocznym VNL. I obie ekipy poległy w obu finałach.
Brazylijki napędziły stracha Włoszkom w I secie i to był najlepszy set tego meczu. Prowadziły 8:4, potem w fantastyczny sposób odrobiły straty siatkarki z Italii na 9:9, a następnie wypracowały przewagę na 19:15. To co zrobiły wtedy Brazylijki wbijało w fotel. Siedem fantastycznych punktów z rzędu, Włoszki tylko patrzyły gdzie poleci piłka.
Natomiast II set był bez historii choć z przyjemnością patrzyłem na kasmiczną grę Włoszek. Brazylijki też patrzyły bo wiele do powiedzenia nie miały. Ale już III partia miała inny przebieg i tu wygrana bujała się przemiennie w obie strony do stanu 9:9 po mocnym początku Brazylii na 7:4. Po wyrównaniu Włoszki odskoczyły na 18:13, Kanarki nie odpuściły i doszły na kontakt 18:19. I dalej nie dały rady choć stawiały się mocno i zdobyły jeszcze 4 punkty. W ostatniej odsłonie Włoszki wyszły na 5:2 ale za chwilę prowadziły Brazylijki 6:4. I tak tłukąc się na zmianę doszło do 16:16. Cztery pod rząd piekielne bloki bezpośrednie dały Włoszkom 20:16. Te bloki to był bokserski knockdown, po którym Brazylijki, mimo walki się nie podniosły.
W sumie dobra siatkówka, ale taka koncertowa była tylko w I secie, który Brazylia wygrała.
Nie widziałem ale statystyki nie kłamią.Japonki grały 3 zawodniczkami a gdy wchodziła Wada,wszystko psuła.Shimamura,Ishikawa i Sato…To jakiś pieprzony cud aby grać 3 zawodniczkami,dojść aż do pólfinału…Zakładam że w medalowym meczu dopadło je przemęczenie bo innego wytłumaczenia nie widzę.
Tak. Podobnie było z Brazylijkami. One stoczyły heroiczny bój ze sobą.
W I ćwierćfinale WNL Włosi zgodnie z planem pokonali Kubę 3:1 25:18 25:19 20:25 25:21. Kubańczycy grali swoją dynamiczną, siłową i szybką siatkówkę aczkolwiek zbyt prostą jak na takiego rywala. Ale i Włochom chwiała się forma, a w III secie zagrali całkiem poniżej tego co potrafią. Ale to klasowa drużyna z umiejętnością wychodzenia z kłopotów.
Jutro nasi zmierzą się z Japonią. I trzeba się przygotować na trudny dla nas mecz.
Mamy drugie rozstrzygnięcie ćwierćfinałowe. Brazylia wygrała z Chinami 3:1.
29:31 25:19 25:16 25:21.
W I secie nie bardzo wychodziło brazylom i chinole napędzili im stracha wykorzystując błędy, których po brazylach bym się nie spodziewał.
W II secie sytuacja się zmieniła, Brazylijczycy zaczęli swój piękny dla oka taniec wojenny i bezproblemowo dojechali Chińczyków do 19. W III secie podobnie tylko jeszcze ładniej, do 16. Ale już w IV secie żółtki zaczęli się ostro stawiać i była to najbardziej podobająca mi się partia tego meczu. Poziom siatkarski - cymes. Szło punkt za punkt ponad połowę seta, ale w końcówce trochę się te chińczyki pogubiły i kilka prostych błędów spowodowało, że przegrali.
Oba wyniki zgodne z planem choć strata seta z Chinami,przypomina mi…stratę naszych dziewczyn z Koreankami.I nie jest to dla mnie wcale jakaś sensacja…
Po prostu utrzymanie skupienia non stop bywa jednam z trudniejszych zadań w sporcie.A są przecież dyscypliny w których jest to w ogóle wykluczone.Np. szermierka,o ile są to zmagania mistrzowskie.
Jesteśmy w półfinale czyli w strefie medalowej wygrywając z Japonią 25:23 26:24 25:12!!!
Dwa sety to wyrównana walka na bardzo wysokim poziome siatkarskim, a w trzecim naszym chłopakom włączył się tryb zabijania. Coś niesamowitego jak to zagrali.
Ale od początku. Lepiej zaczęli japońce i prowadzili 16:12 miażdżącym serwem, japońską obroną i piekielnym atakiem. Ale nasi od tego wyniku zaczęli się otrząsać, poprawiło się przyjęcie, za tym rozegranie, dwukrotnie zadziałał blok bezpośredni, włączyła się dobra zagrywka z asami. A w obronie Polacy zaczęli dorównywać Japończykom, aż nie wierzyłem własnym oczom. W końcówce obie drużyny popełniły kilka błędów, ale to japończyki oddały go dwoma skuchami serwisowymi.
W secie II to my zaczęliśmy na ostro do stanu 7:3. Pomogło nam to, że rywalom wysiadł serw. Ale im wrócił i zrobiło się 16:16. Potem oni wyszli na prowadzenie, potem my i przy wyniku 24:22 dla nas Japończycy doprowadzili do tie-breaka. I wtedy nasi bardzo przytomnie atakiem i blokiem zamknęli partię.
Nastał set III który był popisem polskich siatkarzy. Obrona-atak funkcjonowało bez zarzutu, serwis mocny odrzucający, a blok monstrualny. Od naszego bloku rywale odbijali się jak od kamiennej ściany. Więc i nasze ataki siłą rzeczy były silne. Ta odsłona była wybiciem z japońskich głów siatkówki. Tego seta nie wygrałby z nami nikt.
Więc nie tylko awans cieszy ale i jakość gry polskiej drużyny, która rośnie.
Wszyscy grali świetnie ale ja wyróżniam młodego Sasaka i naszego libero, Popiwczaka. Co on wybraniał, głowa mała. Grał lepiej od japońskiego libero. Sasak, natomiast stał się bezwzględnym egzekutorem, zdobył 16 punktów atakiem, przy skuteczności 63%, miał dwie świetne obrony, dołożył dwa asy, a w ogóle serwem siał grozę i popłoch. Świetnie spisywał się rozgrywający Komenda, który nie tylko niektóre kiepskie przyjęcia zamieniał w złoto, to jeszcze uczestniczył w blokach, a także kilka razy obronił wyciągając piłkę spod parkietu. Zresztą o każdym dziś grającym Polaku nie sposób źle się wyrazić. Mieliśmy 13 bloków bezpośrednich na 3 japońskie. Ale oni notorycznie mistrzowsko podbijali i wyprowadzali z tego skuteczne kontry. W dwóch setach. W trzecim praktycznie nie istnieli.
Nie wiem jak w sobotę skończy się nasz półfinał z Brazylią, ale jeżeli nasi utrzymają dzisiejszą jakość to powodu do pesymizmu nie ma.
Zaskoczony jestem wygraną Słoweńców z Francuzami 25:22 15:25 25:19 25:18.
Nie był to rewelacyjny mecz choć dość solidny ze strony Słoweńców, ale Francja mimo, ze osłabiona personalnie zagrała i tak poniżej swoich możliwości.
Pary półfinałowe:
Włochy - Słowenia
Polska - Brazylia.
Francuzi ewidentnie,maja za swoje.Eksperymenty to juz nie na tym etapie!
Ktos powiedzial ( i moim zdaniem,miał rację) że ćwierćfinał to najwazniejszy mecz.Bo jak przegrasz,nie masz nawet brązu. Nasze dziewczyny miewaly taki problem nie raz…
Francuzom rozchorował się Patry i jeszcze dwóch wypadło z powodu kontuzji. Osłabieni byli nie z powodów eksperymentów. Ale mniejsza o większość.
Dla nas najważniejsi są Polacy i dziś przed nimi piekielnie trudne zadanie. Z niechęcią ale realistycznie typuję 65:55 na Brazylię. Dlaczego? Otóż oni grają od początku w komplecie i są na niesamowitej fali, a nasi, póki co są jeszcze na placu budowy. Z naszego sklady kontuzje wykluczyły “tylko” czterech podstawowych zawodników; Kurka, Hubera, Śliwkę i Janusza. Co prawda, Komenda spisuje się dobrze ale nie ma zmiennika, a Janusz to jeden z najlepszych rozgrywających na świecie. Na miarę rozgrywającego Brazylii.
Grbić buduje ekipę na MŚ i to jest najistotniejsze.
Jeśli przyjmiemy że całość to 100…100% to nie możesz tak obstawiać.Jeśli 65 na Brazylię to tylko 35 na Polskę.
Szkoda że tego nie widzę bo z tej niby fali,nic nie zostało.Brak dyspozycji dnia,coraz lepsze zgranie Polaków a statystyki nie pozostawiają żadnych wątpliwości,kto tu dyktuje warunki…
I 3:0.
Dziekuję za uwagę!!!
Ktoś kto TAK bije Brazylię i to nie w grupie ale w półfinale,jest absolutnym mistrzem!
No panowie
Ale najpierw,PEŁNA koncentracja na Włochów!
A ja sie przenoszę na Tour De France.
Miało być 55:45. Przekliknąłem.
Za kilkanaście minut podzielę się świeżymi wrażeniami. Teraz w trybie nagłym a pilnym muszę coś załatwić. 28:26 25:18 25:21.
Miałem pewne obawy ale nasze chłopaki je rozwiali.
Gdybyś zadał mi pytanie który z naszych grał najsłabiej, albo o słabe strony naszej ekipy, nie miałbym szansy odpowiedzieć. Nie było słabych punktów. Ale Sasak, Sasak, Sasak!!!. Ten siatkarz, jak myślę, ma już etat u Grbicia zapewniony.
A zaczęło się dziwnie, czyli niemrawo i anemicznie z obu stron. I taka plażowa przebijanka trwała do 13:13. Wtedy na polu zagrywki stawił się Leon i sieknął dwa asy, a dwukrotnie sparaliżował rywali, z tego paraliżu nasi blokiem i dwoma kontrami wyszli na 17:13, potem swoje dołożył Sasak i wyszliśmy na 22:17. I tu chłopaki nie docenili Brazylii, bo na zagrywce pojawił się Fernando Kreling i powtórzył wyczyn Leona. Trzy potężne asy i dwa paraliże, jeden z przechodzącą piłką. Wyrównali na 22:22, myśmy odpowiedzieli na 24:23, Sasak, a jakże, ale oni wyrównali. W dogrywce jednak to Polacy wznieśli się na wyżyny siatkarskie, seta zakończył potężny atak Leona z kontry, z II linii w samą końcową linię ich pola. Maestria.
Set II zaczęliśmy na ostro i zrobiło się 7:3. Brazylijczycy też na ostro fenomenalnie wyrównali na 7:7. Następnie nasi wyciągnęli w kapitalny sposób na 16:10. Oni znów rzucili się do odrabiania strat zdobywając 4 punkty z rzędu i na tym koniec. Sasak z kontry ponad ich blokiem wbił atomowego gwoździa, przejęliśmy inicjatywę do końca seta dwoma błędami serwisowymi daliśmy im tylko dwa punkty. Poza tym Brazylia w tym fragmencie nie istniała.
Odsłona III do stanu 12:12 to remisowa rąbanina polegająca na niszczeniu parkietu z jednej i z drugiej strony. Punkt za punkt. No i na nasi zaczęli fruwać blokować i podbijać., najpierw 14:12, następnie 19:16. Rywale mieli kilka genialnych odpowiedzi, ale nasi swą grą zmuszali ich do błędów. Brazylijczycy jednak znów się zerwali i dobili do 20:20. I wtedy nastąpił tryb tornado z polskiej strony. Kolejne 4 punkty ustawiły sprawę. Brazylijczycy po niesamowitej wymianie zdobyli jeszcze jeden punkt lecz Garlan zakończył mecz pudłując serwem.
Generalnie, jak napisałem wyżej nie było słabych punktów i wszystko funkcjonowało jak należy w swoim tempie. Gra się tak jak przeciwnik pozwala i to polscy siatkarze częściej dyktowali wydarzenia na parkiecie. Rywale usiłowali się z tego wyrwać, ale przychodził zawsze moment, w którym nasze chłopaki przerywali ich bunty.
Serwisy z obu stron bardzo dobre ale w dwóch setach brazylijskie ogólnie lepsze, bardziej bombardujące. Lekarstwem na to było to, na co narzekałem, czyli przyjęcie. Ten element poprawił się niepomiernie. Już drugi mecz z takim przyjęciem. Tu przewyższaliśmy przeciwnika. Lepiej broniliśmy i znów szacun dla Popiwczaka. Rozegranie czasem zafalowało, ale to na skutek mocy serwisowej rywali i ogólnego ognia walki. Im falowało jeszcze bardziej.
Atak, to potężna broń obu ekip, tu daję remis, ale najlepiej atakował Sasak. Mieliśmy też kilka bloków więcej zwłaszcza w III secie.
Nie wiem jaki wynik będzie z Włochami bo nie jestem prorokiem ale optymistą już tak.
Oglądałem mecz Włochów ze Słoweńcami. Oczywiście, dobre siatkarskie widowisko, ale nie takie jakie stworzyła Polska i Brazylia.
Brąz dla Brazyli, która pokonała Słowenię 23:25 25:20 25:23 25:19.
Nie spodziewałem się, że będzie to aż tak nieatrakcyjny siatkarsko mecz.
Spotkanie stało pod znakiem błędów własnych z obu stron i Słoweńcy w tym byli lepsi od Brazylijczyków choć ci ostatni bardzo się starali dogonić w tej “lepszości” rywala. Nie udało się i mają brązowy medal.
Mamy złoto!!!
Finały VNL domeną polskich siatkarzy. Aktualnie 3 najlepsze ekipy świata rozjechane przez polską machinę do unicestwiania. 25:22 25: 19 25:14.
Włosi nawiązali w miarę równą walkę tylko w I secie. W następnych byli już ujarzmiani w sposób niepomierny przez odmłodzony zespól polski.
Meczu opisywał w szczegółach nie ma sensu, to można sobie w necie poczytać. Moje wrażenia od samego początku rundy finałowej są następujące; - przyjęcia i obrony japońskie, reszta rodzima.
Bardzo cieszy mnie to, że Leon zamknął te parszywe ryje hejterskie, które w postaci kanałowych wyziewów wczoraj znęcały się nad nim, że kilka razy z Brazylią nie był skuteczny. No to był, aż do bólu skuteczny dziś z Italią. Przez pół meczu “zabrał chleb Sasakowi”. Ale i ten włączył się do wyłączania Włochów, szczególnie w III secie. Semeniuk i Kochanowski to profesorowie. Komenda raczył rozgrywać jak artysta, a Popiwczak - libero w trzech meczach, moim zdaniem przewyższył Zatorskiego. Kilka razy obronił nie spod parkietu, ale spod fundamentów hali, w której grano. Przyjęcie funkcjonowało jak naoliwiona maszyna i neutralizowało włoskie bomby serwisowe, tak jak wczoraj brazylijskie. W blokach 10:6 dla nas. W kiwkach remis. Prawdę mówiąc, to chyba każdy z naszych zaliczył co najmniej jedną kapitalną obronę. Fazę finałową przeszliśmy bez straty seta, co jeszcze w VNL się nie zdarzyło.
A Grbić, co impreza to medal. Trzy złota, dwa srebra, dwa brązy. Czegóż więcej wymagać od trenerów reprezentacji?
Nie powiem, mecz niczego sobie…
Oby takich “niczego sobie” było więcej.
Kobiety
Złoto - Italia
Srebro - Brazylia.
Brąz - Polska
Mężczyźni.
Złoto - Polska
Srebro - Italia.
Brąz - Brazylia.
Prawda, że to pięknie wygląda?
Szkoda, że kolega @collins02 nie miał możliwości oglądać tego turnieju.
Grunt że sie udanie zbiegło i widziałem dziewczyny.
Jest akurat jedyna sprawa tutaj,której nie przeskoczę.I do tego te wredne komentarze:“materiał niedostępny w Twoim kraju”
W Norwegii był dostepny!
To i pewnie w Szwajcarii także…
Zresztą mniejsza o mnie.Najważniejsze są takie właśnie,sucesy!
Taka myśl wzięta z netu:
“Grbic powinien być odznaczony przez prezydenta!”
I ja się z tym zagadzam!