To by się zgadzało…
Oszczędzę Ci opisów toalety zostawionej przez kangurzyce…
Nie moge zapominac o podróżach kolejowych za komuny.
Pociag relacji Wrocław-Gdynia.Swego czasu często jeździł o mniej więcej 2,5-3 godziny dłużej niż teraz.Zawsze przepełniony do granic wytrzymałości a często z wagonami bez przedziałów.
Byly to identyczne obrazki jak za okupacji,moze z pominięciem żywego drobiu.No i mundury inne…
Kto zyl to pamieta ten luksus, okraszony zapchanymi kiblami z niedomykającym się drzwiami…
Jako ze nad morze jakoś tak najlepiej wychodziło nocą,czlowiek chciałby się zdrzemnąć…
Otoz nie przypominam sobie by mi się to kiedyś udało…
Ustka - Słupsk w sezonie też był walką o “wsiądnięcie” do wagonu, a później o przeżycie. W sezonie letnim szczególnie.
Tam to już nawet nie próbowałem.Jak trzeba było,wybieralem autobus.Troche obok…Wejherowo,Jastrzebia,Karwia…
Doceń, że nie było jak Ci ukraść portfela.
Mnie akurat to nie groziło bo niczego tak nie zabezpieczam jak portfela.Ale,jesli myślisz ze w tym pociągu nie było złodziejstwa to się mylisz.Wlasnie z uwagi na tłok.Ostrzezeniom nie było końca…
Autobusy też bywały przeładowane. Nie bez kozery powstało popularne powiedzenie; - nawalony, jak autobus.
Było…
I to non stop.
Dlatego jak już osiadłem w Białogorze to najczęściej przez 2-3 tygodnie, nigdzie się nie ruszałem.Jedynie pieszo, do Dębek.
Mam zaliczone plażą ze Stilo do Łeby oraz kilkakrotnie z Łeby na Boleniec i z powrotem, razem 33 km. Aha, jeszcze Ustka - Rowy się przespacerowałem, a przebiegłem z Ustki do Słupska, ale to już szosą.