Pod jabłonką niedaleko pasa startowego na największym poligonie w Polsce . Nazywał się CPL . Dobrze ,że ćwiczeń i kontroli nie było bo było by wesoło .
hehe, wczoraj mnie taki jeden powiedział, że przespał się kiedyś w rajce kartoflowej. Ale nad ranem policja go obudziła.
Co to jest “rajka”?
Dla mnie żadne warunki nie są najgorsze, jak wiem o tych domach, których nie ma w sąsiednim kraju, bo ktoś sobie uroił, że tego kraju nie ma ![]()
To ta bruzda między zagonami.
Czyli skiba po naszemu
Sorki, w błąd Cię wprowadziłem. To zagon jest rajką. Czyli, ten facio spał między rajkami.
Raczej w Gibbonie gdzie przewidujecie cumowanie?
W przypadku kartofli, tak, ale rajkami są również rządki kwiatów w ogrodzie, warzyw itp…
Rajki to również miejsca dla ciężarówek na parkingach.
Poprawiłem swój błąd wcześniej… ![]()
To tam był błąd? Tak bardzo się na tym nie znam, że nawet nie wyczaiłam. Chciałam się pochwalić, że jestem taka zdolna i znalazłam w necie określenie
![]()
Tak, popełniłem ten błąd, że rajką nazwałem bruzdę między zagonami, czyli radlinami. Szybko jednak go zauważyłem i zapodałem poprawkę.
A to dla mnie nowosc lingwistyczna
Bo raczej uzylabym słowa grządka o tym
Najfajniej było…tuż za Piłą .Nie pamiętam na co był ten gwałtowny skręt w lewo ale…Tak byłem zmęczony stopem że po prostu ułożylem się w rowie i spałem jak niemowlę ok. 8 godzin.
Sto razy gorzej wspominam dworzec w Koninie gdzie odpowiednik współczesnej,łysej małpy,skradł mi kapelusz…
W Czorsztynie,spałem 10 m. od Dunajca,NA śpiworze i pod tropikiem jeno…Pijany kolega z klasy,zwinął akurat mój namiot [bliżniaczy] i powędrował w siną dal…
Wszystko to jednak przygody młodości…
Najgorzej jest gdy sie ma za ścianą dzicz…Opisywałem to tutaj w miarę systematycznie…
Mimo iż zdjęcie się zgadza,przebiłaś wszystkie moje angielskie wspomnienia.A wśród nich,uwaga[!] najgorsze były nastki z Australii,spuszczone z łańcucha,w londyńskim hostelu na Wilesden Green.
To osobna historia,nie nadająca sie do cytowania w porze obiadowej…
No i mamy przypadek, gdzie staroć nowością się staje…
Australijczycy na wakacjach za granicą to w dużej mierze straszna hołota. Dlatego nigdy nie wybierzemy się na Bali
tam chyba najgorzej to widać…
Coś jak Angole w Krakowie?
![]()
Tak, ale tacy bardziej… hmm… buraczani ![]()
