W jakim wieku wiedzieliście, co chcecie zrobić ze swoim życiem?

Wiedziałam od 12. roku życia I po prostu to zrealizowałam, choć bywało ciężko…

2 polubienia

Dokladnie.Wtedy to ja mniej wiecej,wiedzialem do kogo isc na Sylwestra oraz,o ile pamietam,co zrobic by odzyskac kase z upadlej firmy polonijnej :slightly_smiling_face:
Liczyla sie niedzielna gielda plyt i sobotnie mecze…Plus dzikie wakascje w Bialogórze :smiley:

3 polubienia

@collins02 Czy ja wiem :thinking: Znaleźć taką pracę to nie byle co. Spora część ludzi spędza w “takiej sobie robocie” pół żywota, a na życie poza pracą nie starcza już czasu i kasy…

1 polubienie

I to jest wlasnie straszne.
Dobrze ze w miare wczesnie zdalem sobie z tego sprawe.Bo albo sie robi to co sie kocha albo trzeba sie skupic na takich pieniadzach [i pracy] ktore pozwolą życ na odpowiednim poziomie.Inaczej zycie zaczyna byc meczącą monotonią a ty więdniesz w oczach nie mając na nic czasu.

2 polubienia

No cóż: wybrałam kochanie…

Ja takze,swego czasu.A dzisiaj uwazam ze gdybym dalej to robil,byc moze nigdzie bym nie byl i nic bym nie widzial…A tego juz sobie nawet nie chce wyobrażać…

2 polubienia

Nigdy tego nie wiedziałem. Wszystko jakoś samo się ułożyło. :grin:

1 polubienie

Masz rację, niestety!

1 polubienie

Nigdy takiego dylematu nie miałem. Po podstawówce nie LO tylko technikum aby zrobić maturę i szybko zarabiać bo w domu bieda. Zacząłem od deski kreślarskiej, wieczorowe studia politechniczne i potem już życie podsuwało możliwości a ja tylko wybierałem, dostosowywałem się. Nigdy nie miałem wytyczonej drogi na daleką przyszłość.
To nie były czasy marzeń o tym aby uprawiać zawód który się kocha, który daje dużo pieniędzy i ma się jeszcze dużo wolnego czasu.

5 polubień

Ja to chyba nigdy nie będę wiedział. Dojrzałem jedynie do tego, że gdyby dało się z tego dobrze żyć, to chętnie zmieniłbym pracę na jakąś znacznie poniżej moich kwalifikacji, ale dającą komfort psychiczny i łatwą do oddzielenia od życia prywatnego.

4 polubienia

Jestem jak karaluch co się przystosowuje do rynku. Zakładam firmę, ogarniam się, doszkalam, zarabiam i tak ciągle na nowo. Jak pracowałam na etacie to mi się szybko nudziło. Najczęściej jak wprowadzałam swoje zasady i wszystko funkcjonowało to już czułam się znudzona.
Ja bym spojrzała o wspomnianym przez Ciebie aspekcie w inny sposób.
Po pierwsze, chcesz pracować na etacie ? Nie każdy się do tego nadaje, może wolisz na własny rachunek. Potem spójrz co możesz w związku z tym zrobić, jakie masz kwalifikacje, umiejętności. Ja tam zawsze polecam młodym ludziom otwieranie swoich firm, nawet jak splajtujecie z 3 razy, to za czwartym razem dorobisz się czegoś.
Mam zasadę zawsze, że pracuje dla pieniędzy, a pasje to mam po pracy, na którą zarobię. Także patrz na pieniądze

3 polubienia

Miałem 13, może 14 lat.
Wiedziałem co chcę robić.
Gdybym był konsekwentny…
Młody człek i głupi.
Dał się przekonać starym ludziom co nigdy nie potrafili marzyć.

W tej chwili leżę w łużeczku.
Fajny wiejski dom firma wynajęła.
Opity winem.
Nażarty (pyszne śródziemnomorskie papu).
Wszystko na koszt…firmy.
A wolny czas mam zaklepany na miesiąc do przodu - tubylcy lubią…imprezy :shushing_face:

2 polubienia

Jakie wino?

1 polubienie

Na poludniu takie domowe to króluje czerwone.

2 polubienia

nie chce byc niegrzeczna, ale bylym dziewicom srodziemnomorskie zarcie smakuje selektywnie.
uczucie sytosci latwo pomylic ze wzdęciem od nadmiaru zielska popijanego mlodym winem

1 polubienie

Ja wiedziałam co chcę robić już jako nastolatka, ale potem kilka razy zmieniałam zdanie i nawet dziś nie jestem pewna, czy za jakiś czas znów mi coś nowego nie przyjdzie do głowy. Mój wujek, który ma 61 lat, wiele razy w życiu się przekwalifikowywał, kończył rożne studia, kursy, wciąż pracuje i twierdzi, że życie to ciągły rozwój i dostosowywanie się do zmian wokół nas. Chyba coś w tym jest. Przecież podejmując decyzje, żyjemy w pewnej rzeczywistości i posiadamy pewne informacje, które po jakimś czasie mogą się zdezaktualizować, a bogatsi o nowe wiadomości i doświadczenia, podejmujemy już inne decyzje.

4 polubienia

Wczoraj czerwone.
Dziś na kolację ryba.
Więc różowe, winnica białego nie ma.
Właśnie kończę 8 szklankę. . :wink:

Tak, tylko z tymi pieniędzmi to ja widzę taki problem, o którym chyba (?) ktoś tu już nawet napisał, kiedy wychodzi, że na pracę poświęcasz tyle czasu, że na życie już mało co zostaje.
I jak można pracować tylko dla pieniędzy w trybie 8 h 5x/tydzień i koniec, kropka, tak w trybie pracy dłuższej+z wynoszeniem jej w jakikolwiek sposób do domu wolałabym pracę mniej płatną, a która mi bardziej odpowiada (oczywiście nie do przesady, na tyle, żeby być w stanie się utrzymać bez głodzenia czy konieczności oszczędzania do granic absurdu), bo inaczej wyjdzie, że żyję czymś, czego nie lubię, żeby zarobić kasę, której nie będę miała czasu wydać/skorzystać z tego, na co ją wydam.
Ja to akurat chcę skończyć studia i pracować na etat, co nie zmienia faktu, że na obecne studia, to zanim ja zacznę w ogóle pracować, większość normalnych ludzi już od dawna będzie pracować, zakładać rodziny, mieć w miarę ogarnięte życie itd.
Więc siłą rzeczy ludzie, którzy i tak na dobrą sprawę zaczną pracować ok.26-30 roku życia, lub chcą zmienić aktualne stidia na takie, które dajątaką perspektywę, chcą jak najwcześniej ogarnąć, czy się przypadkiem nie rozminęli z “powołaniem”.

Tylko problem w tym, kiedy rzeczy się nie da pogodzić w oczekiwaniu, na czym komuś bardziej zależy lub jest to równoznaczne z brakiem życia i załatwianiem sobie odpowiednio krótszego życia (pozdrawiam kolegów studiujących równocześnie lekarski i stomę lub lekarski i wetę lub lekarski i biotechnologię lub informatykę i automatykę z robotyką lub moje 2 hity: prawo i medycynę/informatykę i medycynę, bo to o nich tu mówię). :wink:
Przez “wiedzieć” rozumiem bycie w miarę pewnym, że jest się tam, gdzie chce się być i jest mało prawdopodobne, że będzie się tej decyzji żałować. Można mówić, że w życiu nigdy się niczego nie jest pewnym itd., ale jednak to uczucie pewności ma duże znaczenie, kiedy niektóre ścieżki zawodowe wymagają od 5 do niemal 10 lat prawie całkiem wyciętych z życiorysu, żeby zdobyć do nich kwalifikacje. Jak by nie było, to jest kawał życia poświęcony na jeden cel.
I potem dochodzimy do takich toksycznych sytuacji, że ludzie nie przerywają studiów/pracy, które ich nie satysfakcjonują, a zżerają im kawał życia właśnie dlatego, że już tak duży kawał tego życia im zeżarło dotarcie do tego momentu, czyli: “skoro tyle czasu i pracy już na to poświęciłam, to przecież teraz tego nie zostawię”. A to jest teraz coraz częstszy problem, więc chciałam dowiedzieć się, jak można go próbować uniknąć, bo ostatnie, co chcę zrobić, to po 5 lub nawet 6 latach zapier…lania uświadomić sobie, że właściwie to co ja tu robię? Tak jak to sobie uświadomiły (niestety za późno) niektóre osoby, które znam, więc tym bardziej mnie to zainteresowało.

No wiec skoro wiesz czego sie boisz to nie brnij w to!
Zadna nauka nie jest straconym czasem ale o tym przekonujemy sie raczej bedac w pelni dojrzali a nie w wieku 20-30 lat.
Ja zawsze uwazalem ze najwazniejsza jest praca.Bez wzgledu na wyksztalcenie.By ustawic wszystko tak aby nie zalowac i aby praca przynosila albo zadowolenie albo dawala mozliwosci realizacji swoich marzen.
Ale podkreslam.To byla komuna i tego nie da sie nawet w najmniejszym stopniu porownac ze wspolczesnoscia.Dzisiaj wszystko jest w zasiegu reki i nic tylko wybierac.I nikt nie powiedzial ze studia sa konieczne,jesli masz az tyle watpliwosci z tym zwiazanych.
Niemniej jesli chcesz kims byc i nie pracowac na "tasmie produkcyjnej"to lepiej to wyksztalcenie miec bo z nim latwiej o dobra prace.To jedno jest tak samo oczywiste dzisiaj jak i wtedy.