W oświacie zaczyna się coś dziać

Nie przesadzaj.
Fakt, ze sa rozni nauczyciele. Niektorzy przejmuja sie tyn co robią. Problememem jest to, ze na jednego belfra przypada kilku pracownikow “wyzszego szczebla”, czesto na etatach nauczycielskich i z przywilejami wynikajacymi z Karty Nauczyciela. Pedagodzy w szkolach prywatnych i podlegajacych pod samorzady czesto maja inne umowy.
Pomijam koloratkowych, bo toto ma sie za inna kaste.
Ale przywileje? Co prawda korpo czy szkola? Atmosferka w pracy podobna.
A na wycieczke to stanowczo wole z Orbisem nie stadem wyjczykow.

2 polubienia

Przez 1-3lat to zdążył kupić za swoje plansze, płyty i poradniki metodyczne, jeśli pracował np.w przedszkolu, klasach I-III, bo miał ciągłe zastępstwa i raz maluchy, raz pierwszaki a raz 6-latki. W tym czasie wymyślał prace plastyczne, dekoracje, kombinował zakup plansz, nagrań, opowiadań. Jak dzieci w przedszkolu odpoczywają po obiedzie to nawet 6-7latki słuchają nagrań kupionych za prywatne pieniądze nauczyciela. Zrób sobie motylka x 25-28 na zajęcia plastyczne to zobaczysz ile to zajmuje czasu. Są tacy, co robią takie zajęcia 2x w tygodniu, bo chcą nauczyć dzieci wysiłku umysłowego a dzieci lubią takie zajęcia, A prócz tego inne zajęcia przygotowywane na własnym sprzęcie.

2 polubienia

Jak widac po trendzie nauczyciele juz do tego wniosku dochodza :rofl::rofl::rofl:

1 polubienie

Niektore sa jednorazowe.

Ale czy Ty nie rozumiesz, że ktoś może lubić chodzić na ryby a ktoś uczyć dzieci? Chodzi o to, że wielu rodziców uważa, że nauczyciel powinien być godny obcowania z bombelkiem a bombelek na przykład chce sobie poskakać stolika i módl się nauczycielu, żebyś trafił na takiego co próbuje raz się popisać, gdy się odwrócisz i od razu się poprawi po twoim telefonie do mamy a nie na takie co ci skacze stale, bo ma naśladowców i pochodzi z patologii jaka go buntuje. A dyrekcja głaszcze po głowie patologię.

2 polubienia

I pamiętaj: dzieci nie można stresować i mówić 7-latkowi, że jak się będzie kiwał na krześle to po uderzeniu potylicą o ziemię może zostać niepełnosprawny i przykuty do łóżka. Ani nie możesz powiedzieć, że jak będzie rozmawiał jedząc to się zakrztusi i jak wyżej (a rozmawiają prawie non stop, jeśli nie masz opanowanej techniki przemówienia do rozumu, żeby nie gadali).
Masz dzieci nie stresować a równocześnie dopilnować, żeby w takim stanie jak przyszły zostały oddane rodzicowi. A jeszcze się niektórzy cieszą, że Vincent albo Jan (broń Boże Jaś) są rezolutni i pani nawsadzają, bo ona taka źle ubrana. Nie tak jak ta pani Beatka, co “zawsze chwali” (obowiązkowo zdrobniale, bo się tak dzieciom przedstawiła, żeby ładnie powtarzały ).

3 polubienia

Winę za to, że nauczyciele jak i lekarze bez prywatnych gabinetów i urzednicy są tak rozszczeniowi wynika z obecnego ustroju postkomunistycznego.

Gdy pracodawcą jest “państwo” to o podwyżki nie walczy się poprzez podnoszenie jakości świadczonych usług tylko przez wymuszenia: protesty, kwękanie, propagandę.

No i właśnie dlatego aż tak wiele nauczycieli odeszło.
Ludzie szukają pracy gdzie indziej.
A z dziećmi przyjdą pracować ludzie nie mający przygotowania zawodowego.

4 polubienia

Niektóre dzieci zasady rozumieją jako słabość a mamunie myślą, że nauczycielka kumka do dziecka w grupie tak samo jak ciumka przy niej.

2 polubienia

no i dobrze, ludzie zaczną posyłać dzieci do prywatnych szkół, wynajmować korepetytorów i może w końcu ludzie zaskoczą, że państwowa edukacja nie jest potrzebna.
Nauczyciele zaczną zarabiać rynkowo, mniej nerwów, bo najwyżej się dziecko wyrzuci ze szkoły albo będzie musiało dopłacać, a dzieci będą miały wyższy poziom nauczania

Bez powszechnego szkolnictwa przynajmniej do poziomu zawodowego i sredniego daleko Polska jako kraj nie zajedzie. Analfabetyzm co prawda na razie jeszcze najczesciej wtorny jest juz zmora.
A tak naprawde jak chcesz wiedziec co Bog mysli o pieniadzach to zobacz komu je czasem daje…

4 polubienia

cytat:
Zaobserwowane - kobieta ciągnie dzieci na czerwonym, one mówią, że nie wolno (tego nauczyła je pani w szkole) matka stwierdza, że nie ma czasu i nic nie jedzie… Ta sytuacja w skrócie oddaje poziom współpracy z rodzicami. Mniej słuchać sieci i poświęcać czasu na lansowanie swoich poglądów na forach rodziców a więcej poświęcić dla dzieci i rozmowy z wychowawcami i może coś się zmieni… Dla wątpiących polecam poradniki dla nauczycieli, szkolenia i inne takie - jak rozmawiać z rodzicem żeby chciał słuchać i współpracować - to taki nowy trend, jakby nauczyciele mieli mało do robienia, muszą teraz pracować z rodzicami. Zawsze myślałem, że jak się jest rodzicem to nie trzeba mnie namawiać do niczego co służy dziecku… a jednak się myliłem.

4 polubienia

kolejny cytat komentarza:
Dzieci, których rodzice nie wychowują. Robią co chcą. Chcą, to chodzą po klasie, chcą to gadają. Syf na ławkach, syf pod ławkami. Nie reagują na uwagi nauczyciela. Całe pudełka słodyczy zamiast kanapek, warzyw, owoców. W plecakach komorki, wypasione zabawki. Nie potrafią używać nożyczek, prace którą ma pokolorować dziecko, zabazgrze w dwie sekundy dowolna kredką. Rzadko reagują na swoje imię, bo mamusia zamiast Jasiu, mowi pysiu, misiu. Do dorosłego zwracają się jak do kolegi. Jak pójdzie do łazienki, to przy okazji wrzuci do sedesu rolkę papieru, w porywach skoczy i rozwali deskę. Z każdej, dosłownie każdej uwagi wpisanej dziecku nauczyciel musi się wytłumaczyć mamusi. Dzieci rodziców niepracujacych siedzą po lekcjach na świetlicy czesto do samego końca. Mamusia żąda dodatkowo, że ze świetlicy dzieciatko ma wrocic z odrobionymi lekcjami. Rodziców interesują szóstki, nie zasób wiedzy dziecka. Oczywiście nie dotyczy ten obraz wszystkich Dzieci, ale wystarczy kilkanascioro, żeby rozwalić system w niemal kazdej klasie. Praca w klasach 1 - 3 jest niezwykle ciężka. Nauczyciel ma wiedzę, ale nie ma narzędzi, żeby egzekwować zasady. Bo od zasad wszelką pracę z zespołem powinna się zaczynać. Zawala system tworząc klasy 25 - 30 osobowe. Zawalają rodzice, którzy nie uczą Dzieci zasad, kindersztuby. Dzieciom wolno wszystko rodzicom wolno wszystko, nauczyciel musi się podporządkować. Tu nie chodzi tylko o pieniądze , choc te są nędzne, tu chodzi o pryncypia. To nie jest fikcja, to jest rzeczywistość każdej szkoły. Wystarczy wejść na przerwie do szkoły klasy.

6 polubień

Nie wolno naruszać indywidualizmu dziecka…, buahahahaha!!! :roll_eyes: :rofl: :joy:

2 polubienia

…i należy podążać za dzieckiem, tylko którym kiedy one zamiast siedzieć na pupie i przyswajać wiedzę są naszprycowane cukrem, brakiem zasad i nawykiem rządzenia dorosłym…A jeszcze ci pokaże środkowy palec, język i zagra na nosie i co robić jak inni go naśladują z radością?

2 polubienia

Indywidualizm u dzieci polega na tym, ze pozbawione dozoru najczesciej nasladuja najgłupszego osobnika w stadzie.

3 polubienia

Wiem coś o tem, wszak też dzieckiem byłem.

2 polubienia

Zacytowany przyklad swiadczy o tym, ze w szkolnictwie nie od dzis sie źle dzieje.
Matka pewnie ma ok. 30 lat?

2 polubienia

Wszyscy bylismy, tylko niektorzy (nie ma ich duzo) urodzili sie mlodymi staruszkami.

2 polubienia

Też myślałam o odejściu z zawodu, ale wcale nie ze względu na płace. Dlaczego? Po pierwsze wieloletnie ubezwłasnowolnianie nauczyciela, po drugie wciąż dramatycznie rosnący przerost biurokracji, no i trzeci niemniej ważny powód: roszczeniowość rodziców.
Co do godzin pracy: wciąż czekam na tego mądrego, który wyliczy ile godz tygodniowo pracuje nauczyciel. Jakiś dowcipniś wymyślił 20* 3/4 h = 15 godzin tygodniowo. Żyć nie umierać!
Co do godzin pracy to też powinno się uwzględnić przedmiot, którego nauczyciel uczy. Znacznie więcej czasu na przygotowanie się do lekcji straci polonista, językowiec, matematyk, trochę mniej historyk, biolog, fizyk, a już nieporównywalnie mniej w-f-men, plastyk, czy muzyk. Dlaczego mają takie same pensum?
Nie odeszłam, bo… kocham to co robię. Tzn. pracę z młodzieżą, a nie biurokrację, pisanie programów naprawczych, czy cotygodniowe wypełnianie tabelek, których nikt nie czyta i tym podobnych bzdur.

7 polubień