Trawa w sezonie,długo nie rośnie…
Zaraz lecimy za Atlantyk,na Flushing Meadows…
Ale na razie…Cieszmy się!!!
Wpadłem na komputer zaraz po wygranej Igi, tylko z netu widziałem wynik, no i zaczynam czytać, wpierw mecz Sabalenki leciał, później Igi, i czytam i czytam, i nie ma końca… No tak to wyglądało jak dla mnie. Na pewno fajnie byście na żywo gadali, mam wrażenie, tym bardziej że jeden profesor radiowy tutaj przecież siedzi.
Ja też mam taką bardziej radiową urodę niż telewizyjną.
Cieszyć to ja bym się chciał po finale. A jeżeli Iga to utrzyma, co dziś grała, to szanse na naszą radość są wielkie.
Radość, Kolego u mnie podwójna; - ta mniejsza z powodu tego, że gabaryna stękająca wypadła z gry, a to bardzo wielka to wspaniała gra Igi.
Ułożyło się tak jakby wszyscy grali dla Świątek.To pozorne ale tak to wygląda.
Ja już sie cieszę.
Bo widzę że Iga gra,wygrywa i wygrywa nie przez przypadek.
Widać że wróciła radocha z gry…
Jak po powrocie Dylana z 1971 roku…“Mamy ja znowu!”
I jest w tym głębszy sens.Nikt nie jest zawsze najlepszy lub,nie wygrywa wszystkiego.
A my,jesteśmy tylko obserwatorami.I nikim więcej.
No,oczywiście,jeszcze KIBICAMI
Dziś obejrzałem półfinały mężczyzn. I w obu przypadkach nie były to widowiska porywające. Dobry tenis, tak, ale bez tego czegoś.
W pierwszym półfinale Alcaraz ograł Fritza 3:1, 6:4 6:7 6:3 7:6 a mecz polegał na wymianie potężnych serwisów. W kilku gemach gra się ograniczyła do czterech strzałów i wygrana na sucho. W nielicznych wymianach lepszy był Hiszpan i to zadecydowało. Długich wymian było może ze dwie, reszta, to kilka odbić i po zabawie. Najbardziej urozmaicony był set III i niesamowicie wyrównany tie-break, gdzie Alcaraz prowadził 4:1, Fritz wyrównał a skończyło się na 8:6, większość punktów zdobyte serwisem, a jakże. Albo as, albo serwis punktowy.
W drugim półfinale Sinner pokonał Djokowica, a właściwie go sponiewierał. 6:3 6:3 6:4. I był to chyba typowy zmierzch boga tenisowego. Novak, przegrywając nie okazywał żadnych emocji, grał tak, jakby mu się nie chciało, do dalszych piłek łaskawie nie dobiegał.
Sinnera w tym turnieju oglądałem po raz trzeci i na tej podstawie twierdzę, że męski świat tenisowy ma nowego króla. Gra taki bardziej beznamiętny tenis, ale jest wszędzie, przewiduje ruchy naprzód, jest świetnie wyszkolony technicznie i szybki jak błyskawica. I gra przeważnie tak, jak nie pasuje przeciwnikowi. Serwis też ma nie od macochy, co to, to nie… Ten niewielki mężczyzna raczej chuderlawy, suchy, wali jak młotem, a co ważne, rzadko się myli. Bardzo bym się zdziwi gdyby przegrał finał z Alcarazem.
A dla nas wielkie wydarzenie się zacznie jutro o 17.
Sinner to moje “odkrycie”.Veni,vidi,vici,jakies 2 lata temu
Ale tak że nie miałem żadnych wątpliwości.To nie jest zawodnik idealny ale gdybym miał wybierać…Ma papiery na Samprasa/Lendla naszych czasów.
I tak!!!
Tak ten tenis wygląda od dłuższego czasu.Jakby wyczerpał swe możliwości…Absurd?
A najważniejszego czyli emocji,próżno szukać…Nie ma Hurkacza ale nie narzekam bo Majchrzak zrobił swoje!
Na mecze typu Federer-Nadal,już jednak od dawna nie liczę…
A Fritz to maszyna do zabijania.Tu się zgodzę choć…Czasem myślę sobie…Co tu oglądać?Tenis który czasem przypomina…strzelectwo
I bądz tu mądry.Przecież nie będę brał zawodnikowi za złe,że jest taki dobry!
Wygląda na to, że tenis męski idzie drogą piłki nożnej. Spotykają się dwa dopracowane systemy i kruszą się nawzajem, a dla artystów czyli sztuki miejsca brak. Podobnie jest w boksie amatorskim.
No jakoś tenisisci amatorami nie są. Ale jak w gre wchodzą pieniądze? To często sentymenty sie kończą.
Ale jestem ciekawa finału - "idzie młodość "
Dzisiaj wielki dzień, tylko, czy znajdę czas…
Iga będzie miała 4 czy 5 szlema, bo już mi się pokręciło.
Jak wygra, to szóstego. Żadna z aktualnie grających tego nie ma.
Ciekawe czy Iga da dziś radę. Psychika ma tu duże znaczenie
Wiem o co Ci chodzi ale mimo wszystko,bokserom amatorskim bardzo daleko do artyzmu czy perfekcji.
Nie tylko polskim. Generalnie dzisiejszy boks amatorski jest bardzo jednostronny. Kiedyś panie, naprawdę byli artyści ringu, w tym niemało Polaków.
Iga bezkonkurencyjna, 6-0 w pierwszym secie!
Ponaddźwiękowy walec drogowy jedzie po “amerykance”, aż miło. 3:0.
jaaaa badabaduuuu!!! I tyle, na razie mojego komentarza… ufff…
Jest! Iga mistrzynią Wimbledonu!