Właśnie to zrobiłem.W czwartek oddaje stare klucze.
Tak dzis ogladalam jakis reportaz z cyklu “Polacy za granica” i faktycznie w takim angielskim domku to trzeba niezlej odpornosci psychicznej i ekwilibrystyki, zeby sie nie pozabijac mieszkajac w kilka osób.
To w TV to bylo takie “uglaskane” - multi kulti z kotem chodzacym po stole…
Kot nie byl czarny, jego wlascicielka tak.
A ten dom i tak nie był taki malutki.Tyle ze wszystko w nim,zalatywalo końcem lat 60-tych,z bojlerem na czele.
Punktem spornym jest zawsze kuchnia a punktem zapalnym, toalety.
I na to aby się użerać z, krotko mówiąc ,dzikusami lub ludźmi wyhodowanymi a nie wychowanymi,jestem już wyraźnie,za stary.
Tu gdzie mieszkam też jest takie zbiorczo hotelowe mieszkanie, gdzie każdy ma swój pokój, ale kible i kuchnia są wspólne. Mimo, że mieszkali tam sami Polacy, występowały tam problemy opisywanie przez Ciebie. Do tego alkohol i narkotyki. Działo się tam, oj działo. Łącznie z wybijaniem szyb i dawaniem sobie po mordach Co teraz, to nie wiem, bo od kilku lat, przestałem tam bywać.
No to my spadliśmy na cztery łapy
Brak gospodarki mieszkaniowej typu socjal w Hiszpanii na poczatku lat 90 byl dobry . Dla uczciwie wynajmującego, pisze o Madrycie. Stac bylo na samodzielne mieszkanie.
Teraz ? Metropolia jest dla mnie milym wspomnieniem mieszkania w termitierze.
To tutaj najpopularniejsza forma upychania ludzi.Fakt że zdecydowanie najtańsza ale i tak za pokój płaciłem dotąd więcej niż za całe,wielkie mieszkanie w Polsce.
Teraz będzie jeszcze drożej ale…to już jest samodzielne , dwupokojowe mieszkanie
A co do tych kolchozowych warunków… Trochę też zależy od rozmiaru domostw.W tym jest jednak za ciasno,ściany są jak z dykty i słychać dosłownie wszystko a ustawicznego pieprzenia przez telefon,całymi dniami słuchać się nie da…Do tego wspomniane sprawy kuchenno kiblowe…Dodam tylko że smród w kuchni po murzynach jest czasem gorszy niż w toalecie po ewentualnych ekscesach żołądkowych…