Widzisz, że sprawdzony sposób na poradzenie sobie z burzą hormonów istnieje. Więc to nie problem.
Obowiązek szkolny nie oznacza obowiązku chodzenia do szkoły. Oznacza on tylko obowiązek zapisania się do szkoły. Naukę można prowadzić we własnym domu, a w szkole co roku zdawać egzaminy na podstawie których wystawiane są oceny na świadectwie. Formalnie nazywa się to “realizacją obowiązku szkolnego poza szkołą”. Więc to też nie problem.
Mieszkanie taka młoda matka ma zapewnione u rodziców. Rodzice nie mogą wyrzucić własnego dziecka z domu, nawet jeśli urodzi im wnuka. To jest przestępstwo.
Odpowiedzialne rodzicielstwo nie polega na zarabianiu kasy, tylko na wspieraniu rozwoju dziecka najlepiej jak się potrafi, w warunkach w jakich się znajduje. Bycie wspieranym przez własnych rodziców nie umniejsza tego, zwłaszcza że ciągły kontakt z przedstawicielami dwóch różnych pokoleń jest dla rozwoju dziecka bardzo korzystny. Więc to też nie problem.
Nastolatki nie muszą nagle zacząć marzyć o zachodzeniu w ciążę. Wystarczy, że te które jednak zajdą przestaną być postrzegane jako przegrywy życiowe. One dobrze o tym wiedzą, nawet jeśli jakimś cudem nikt im tego nie powie wprost. Nikt nam nie kazał ich tak postrzegać - więc czemu by nie przestać?
Czyli tak naprawdę jedynym problemem nie do przeskoczenia jest w tym wszystkim to, że mamy obecny rok…
Nie, nie musi nadrabiać zaległości. Obecne szkolnictwo uczy dzieci wszystkiego po trochu, bo może kiedyś wybiorą zawód w którym coś z tego im się przyda. Dorosła kobieta, z zawodem już wybranym, może się skupić na tym co jej rzeczywiście potrzebne.
Jeśli utrzymanie dziecka jest powszechnym problemem, to czemu używać tego jako argumentu tylko przeciwko młodym matkom?
I kto decyduje co jest społecznie pożądane, i dlaczego akurat ta grupa osób?
ja mialam na mysli powrot do nauki, nazwijmy to umownie szkolnej lawy. chodzi mi o wypadniecie z rytmu czy ogolniej mowiac odzwyczajenie sie od uczenia sie .
a nie do jakiej nauki? choc tu tez mam watpliwosci - owszem na poziomie szwaczki to jeszcze mozliwe - maszyna do szycia jest maszyna do szycia bez wzgledu na ilosc bajerow w nia wmontowanych. ale juz podjecie studiow kilka lat po maturze? czarno to widze. bez wzgledu na kierunek.
No. A teraz wyobraź sobie taką dziewczynę, która kilka lat przesiedziała w domu z dzieckiem przy okazji szyjąc mu ubrania na maszynie. Niby nic, a już jest na dobrej drodze do utrzymania się pracując z domu - i jeśli pójdzie w tym kierunku, to nigdy nie będzie musiała się dzielić zarobkiem z szefem, HRem, i innymi dodatkami. Studia nawet nie są do tego potrzebne.
No coz, mialo sie te 16 lat… Zapewniam Cie, ze dziecko w tym wieku to kula u nogi. Szesnastolatki chca sie BAWIC (rowniez w doroslych…) a nie byc odpowiedzialnymi matkami. I trudno je za to potepiac: tak akurat ulepiony jest czlowiek…
Dobrze jeśli taka młoda ma wspaniałych rodziców, którzy podpiszą zgodę na jej dziecko. Nie muszą. Młoda nie jest pełnoletnia i sama nie może decydować o tym czy dziecko zatrzyma. W jej imieniu decydują jej rodzice, którzy nie zawsze zgodzą się zatrzymać jej dziecko.
Co innego jesli ludzie naleza do srodowiska niskiego i nie pragna poprawy sytuacji. Wtedy rozmnazaja sie i dalej sa nizej sredniej. Ale szesnastolatka jest dzieciakiem. Nie pracuje, nie ma wyksztalcenia nie ma nic, poniewaz na nic nie zarobila. Jestem przeciwniczka wykorzystywania rodzicow. Dlatego odpowiedzialnosc spada na ojca dziecka chyba, ze sam jest tez nastolatkiem. Ale po to wlasnie jest edukacja seksualna zeby takim sytuacjom zapobiegac.
Kiedy środowisko staje się na tyle niskie że rozmnażanie znowu staje się dopuszczalne, i kto o tym decyduje - i dlaczego akurat ta osoba? I czy przypadkiem osoba bez pracy, majątku i wykształcenia (czyli w zasadzie każda osoba niepełnoletnia) nie jest chodzącym przykładem osoby z niskiego środowiska?
W ogóle widzę tu takie błędne koło rozumowania. Uważamy że nastolatki nie powinny płodzić dzieci, więc uczymy ich tylko jak tego uniknąć, więc nie wiedzą co robić jak dziecko jednak spłodzą, więc dlatego uważamy że nie powinni mieć dzieci. Czemu się tak zapętliliśmy?