Zniesienie barier architektonicznych to akcja dlugoterminowa, w Hiszpanii jest trochę lepiej, od cwierc wieku w projektach musza byc przewidziane podjazdy i odpowiednie windy ( tam gdzie sie da te usprawnienia sie wprowadza) ja mieszkam w budynku gdzie to bylo już w projekcie. Ale ciągle waskim gardlem są komunikacja zbiorowa i stare budynki.
Ale nie ma jakiegos ostracyzmu w stosunku do osób niepelnosprawnych, w koncu niestety kazdemu moze sie to przydarzyc, nawet okresowo.
Od koguta do niepełnosprawnych.
Bo co innego być normalnym a co innego wegetsrjaninem… Zawsze będąc jakimś buntownimiem z wyboru trzeba liczyć na nieprzyjemności oczywiście nie mówię że to jest ok takie zachowanie przeciw komuś kto mięsa nie ja, ale wegetarianin chyba może zrozumieć że narazie jedzenie mięsa to ciągle jakąś normalność i ktoś może dziwnie patrzeć na kogoś kto nie może zjeść tego mięsa w wyjątkowej sytuacji, jeżeli już jest na talerzu
tylko robi problemu jakby miało mu się coś stać od zjedzenia tego. Zwłaszcza na jakiejś wsi
Kolego jak nie wiesz co to wegetarianizm to nie pisz.
Jakby Ci podali na obiad za przeproszeniem pieczone g* i zaczeto wydziwiac, ze jeść nie chcesz, a to takie pozywne to ciekawe jakbys zaspiewal?
Ta na pewno super porównanie… Mięso to mięso a goowno to goowno.
Po drugie czy ja gdzies pisałem coś po czym ty mogłabyś napisać że jak nie wiem co to wegetarianizm to żebym nie pisał? Znowu jakiś atak na mnie w obronie kogoś innego… Napisałem że ktoś może dziwnie patrzeć a nie ja. A ktoś może bo mamy tolerancję i toleruje każdego.
@okonek niestety,ale gumowyma racje.
Wybierajac sie na wczasy,sprawdzam,czy wszystko mi odpowiada.
Gdy jade w ciemno,nie wydziwiam.
Jaki problem zadzwonic do osrodka zapytac,czy jest kuchnia wegetarianska.?
Mi nie chodzi czy jest jakis okreslony typ kuchni, tylko o ludzka mentalnosc, nietolerancję na innosc, zmuszanie ludzi do zachowan czy diety.
Dla Hiszpana jedzenie wege obejmuje ryby, owoce morza, drob nie liczac nabiału
Ale tu wegetarianin z glodu mie umrze - cos tam zawsze kucharz wymysli, bez krecenia nosem. To samo dotyczy alergikow.
To dużo sie nie rozni, to tylko kwestia czasu - po jego uplywie jedno i drugie smierdzi
Gwarantuje,ze nigdzie wegetarianin z glodu.
Nie oczekujmy jadac do kraju muzlumanskiego,ze wieprzowina bedzie na obiad.
Nie sadze,by nigdzie nie bylo potraw wegetarianskich,odstajac troche od wiekszosci spoleczenstwa,nalezy troche poswiecic czasu by znalezc odpowiednie miejsce.
Ale to ludzi nie upowaznia do ingerowania w twoje nawyki zywieniowe. I zmuszanie do jedzenia czego mie chca. Ja ze wgledow ideologicznych nie jadam krolikow, smakowych dziczyzny, to drugie to moze jak dobrze przyrzadzone i z gwarancją, ze zęba na srucie nie zlamie? Jeszcze by uszło.
Rzecz sprowadza sie do tego, ze nie co, a jak ludzie traktują innosci, nazywając to w najlepszym przypadku fanaberiami
Jak pisalem osobiscie nie spotkalem sie z zagladaniem do talerza.
Moze ze mnie taki szczesciarz.
A jakies glupie podsmiechujki,puszczam mimo uszu,lub odpowiem cos,stosownego’’ i po problemie.
Kiedys w pracy,kolega widzac,ze mam kanapki z warzywami,chcial mi dokuczyc,mowiac,ja nie zajac,by trawe jesc.
Wiec mu grzecznie odparlem,zajac napewjo nie,ale spasiony wieprz,juz tak.
Nie chodzi właściwie o wyjazdy, jak gdzieś jadę, to sprawdzam, zresztą fakt-wegetarianin wszędzie coś dla siebie znajdzie, weganin może troszkę gorzej. Tylko o reakcje ludzi na to. Jak to się dzieje, że jak powiem, że nie jem żadnych sałat, bo nie lubię/mam alergię/cokolwiek innego nie ma z tym żadnego problemu? To też jest odmienność @GumowyKrokodyl
A jak powiem, że nie jem mięsa, to bywa różnie. Leone, może nie spotkałeś się z zaglądaniem do talerza, ale to nie znaczy, że tego nie ma, ja się z tym spotykam praktycznie non-stop. W większym mieście nie było z tym problemu, ale w moim miasteczku jest, i to spory.
Jak by nie było, zmuszanie mnie do zjedzenia ryby, bo komuś się wydawało, ze jest wegetariańska, więc muszę ją zjeść albo próba przemycenia drobno pokrojonego boczku w pierogach “dla mojego dobra” nie jest fair.
Jak po kolei, to po kolei.
Mięsa było mało w tradycyjnej kuchni każdego państwa rolniczego. Po prostu zwierzęta były więcej warte żywe niż martwe…
Nie nawozi się czystymi odchodami, tylko obornikiem - tzn. odchodami pomieszanymi z podściółką, zwykle słomą. To zmienia skład nawozu i znacznie poprawia jego jakość.
Połowa tego co teraz spokojnie wystarczy, i jeszcze na eksport zostanie. Pomyśl tak: 1 tona zbóż dostarcza po przerobieniu na mąkę 3 miliony kalorii. To wystarczy, żeby wyżywić przez rok ponad 2 osoby - dokładnie 2.05 osoby, licząc hojnie 4000 kalorii na osobę na dzień. (Za dużo, ale lepiej mieć zapas.) Zbierając 25 dt, czyli 2.5 tony z hektara, każdy hektar wystarczy do wyżywienia 5.14 osoby. Ale Polaków jest 38 milionów, więc do wyżywienia ich wszystkich potrzeba 7.4 mln hektarów, czyli 74 tysięcy km2 obsianych zbożami. To praktycznie tyle samo co teraz - tegoroczną powierzchnię zasiewu zbóż szacuje się na 7,2 mln hektarów.
Straty biorą się również z tego, że każdy gatunek zwierząt hodowlanych karmi się niezależnie. Tymczasem np. świnie bez problemów mogą zjeść części krowy na które nie ma zbytu, a kury spokojnie mogą się dożywiać larwami i owadami wydłubanymi z krowich placków (przy okazji rozprowadzając nawóz po pastwisku), albo wręcz z kupy fermentującego obornika.
Coz,nigdy nie namawiam nikogo,do zjedzenia czegos,czy wypicia wodki.
W razie czego daje rade sam))
Moze mmie jest latwiej w zyciu,od czasu,fdy s9bie uswiadomilem,ze jie ma takiej opcji by ktos do czegos sie nie przypieprzyl,
Olewam to i zyje swoim zyciem.
Czy mam ochote na schaoweho,czy na bukiet warzyw,tomoja prywatna sprawa inni,mnos do d…py’’
Gdy tego sie nauczysz,zobaczysz,ze swiat jest piekny.
Był tez taki przypadek że kolesia zabił kozioł. Rozpędził sie i wbił mu róg w brzuch.
Dużo zboża jest kiepskiej jakości. Bez ochrony będzie tego jeszcze więcej…
Takie zboze nazywane jest paszowe i idzie na paszę (teoretycznie, bo beznadziejny chleb to częściowo efekt tego że można bezkarnie jeść sól drogową, odświeżać zielone kiełbasy więc można też ze zboża paszowego robić mąkę dla ludzi…).
Pola to nie tylko zboża. To buraki na cukier, rzepak na olej…
Ogromny problem będzie z harmonicznymi owocami. Sady ulokowane np. w okolicach Grójca są tam od 200-300 lat… Bez oprysków co 2-3 dni nic już tam się nie zbierze (płodozmian jest po to by naturalnie pozbyć się zagrożenia grzybami i szkodnikami).
By mieć ten nawóz naturalny trzeba mieć bydło i trzodę. Hodowla trzody się zwija bo ASF a wcześniej niskie ceny (to akurat się zmieni bo Chiny zmniejszyły przez ASF o 30% pogłowie trzody - by pokryć ich braki trzeba by w Europie zwiększyć pogłowie ponad 2x, czyli zaraz ceny mięsa w Europie oszaleją, można sie spodziewać z sklepach +30% podwyżek - będzie więcej wegetarian)
To już kwestia praktyki.
Uprawy inne niż zboża do ludzkiej konsumpcji obniżą średnią wydajność z hektara użytków rolnych, ale to nie jest problem. Popatrz na to tak: weź średni hektar wsi. Częściowo będzie obsiany zbożami, częściowo ziemniakami czy innymi warzywami, częściowo będzie to pastwisko a częściowo w ogóle nic; w końcu rolnicy też gdzieś muszą mieć domy, drogi itp. Jeśli taki średni hektar wsi produkuje odpowiednik 1 tony zboża (według wartości odżywczej), to wyżywi się z niego 2,05 osoby a do wyżywienia całej Polski potrzeba 185 tysięcy km2, czyli 59% powierzchni kraju. To też robimy już teraz - według danych GUSu (plik PDF) z ubiegłego roku użytki rolne stanowią 52% powierzchni kraju, ale GUS do tej liczby nie wlicza obszarów leżących na wsi a nieużytkowanych rolniczo.
Sady liczące po 200-300 lat przez pierwsze 100-200 lat trzymały się bez pryskania, z tej prostej przyczyny że pestycydów jeszcze nie wynaleziono… Znaczy, da się to zrobić długoterminowo i bez oprysków. Szczegółów nie znam; coś mi się tylko kojarzy że w sadach wypasano gęsi, które skubały trawkę pod drzewami ale robaczkiem też nie pogardziły.
Niskie ceny na trzodę będą, dopóki służyć będzie wyłącznie jako źródło mięsa. Ale trzoda rozumiana jako źródło mięsa i nawozu, i jeszcze jako dojadacz resztek (co świnie w naturze robią same z siebie) - będzie miała dodatkową, stałą wartość niezależną od tego co Chińczycy zrobią.
Znasz jakiekolwiek gospodarstwo rolne które nie używa nawozów sztucznych tylko naturalne. Nie używa środków ochrony roślin . I jest na plusie…
Bo ja znałem takich co zrezygnowali z tego wszystkiego. Rzeczywiście nie stosowali w zamian niczego…nawozów naturalnych, tradycyjnej ochrony roślin.
Ich plony zeszły do ZERA…
A, to był jak ten chłop co próbował konia oduczyć jedzenia. I prawie mu się udało, tylko koń zdechł. I dobrze, bo dzięki temu posłuży innym za przykład czego nie robić…