Znalazłam święto na dziś /W roku 2020 Światowy Dzień Sprzeciwu Wobec Pracy Dzieci przypada na 12 czerwca (piątek)/ i czy naprawdę dzieci nie mogą pracować?

Przecież czego się Jaś nie nauczy ,to Jan umieć nie będzie…
Jakie i kiedy podjęliście “pierwsze działania zarobkowe”?

3 polubienia

Jak tylko moi bracia zarabiali pierwsze pieniądze.
Miałam cennik ile za co, najtańsze było wyrzucanie za nich śmieci :rofl:

2 polubienia

Korepetycje - byłam w VII czy VIII klasie.

3 polubienia

Pewno chciałaś odnieść się do pytania autorki, a połasiłaś się na moje jabłko @gra? :wink:
Moja siostra wyciągała niejednego matołka z opresjii (matematyka), nigdy za to kasy nie brała.
Wracając do mnie.
Siostra mnie namowiła na
“Wakacje za własne pieniądze”, 2 miesiące spędziłam w Pobierowie, pracowałam jako kelnerka w domu wczasowyn.

3 polubienia

Wczesnie zaczelam.
Praca pracy nierowna.
Dzieci, ktore pracuja lub nie pracuja w sensie stalego zajecia, ale po prostu cis robia, zeby fizycznie przezyc i to nie tylko w krajach okreslanych jako trzeci swiat jest wykorzystywana lub pracuje ponad sily.
Dziecinstwo powinno polegac na zrownowazeniu nauki, zabawy i ewentualnego pozniejszego wprowadzenia nauki zawodu poprzez praktykę.
Zakladajac, ze granice dziecinstwa ustali sie na poziomie 14-15 lat czyli ukonczenie edukacji podstawowej.
Przy tym pomoc w domu miesci sie gdzies pomiedzy praca a nauka, wynagrodzenie typu kieszonkowe powinno byc tez forma nauki gospodarowania finansami
Ja mije pierwsze 5 zlotych zarobilam w wieku 11 lat, u ogrodnika (do badylarza to mu brakowalo) w szklarni obrywajac dzikie paczki gozdzikow.
Mama zrobila awanture, ze dziecko na poniewierce, tato tylko sprawdzil czy aby praca grozna dla zdrowia nie jest i czy placa odpowiednio. Szybko do mnie dolaczyly dzieciaki z mniej uprzywilejowanych rodzin czyli baluckiej patologii, i nawet bankierem zo:stalam, bo w ramach SKO (czyli szkolnej kasy oszczednosciowej) trzymalam ksiegowosc. Dzieciaki baly sie kase do domu zabierac, bo matka z ojcem by przepili.
Szkola na to patrzyla przez palce. Ogolnie, uwazam, ze jak dziecko chce pracowac i zarabiac to problemu nie ma. Schody zaczynaja sie kiedy musi i odbija sie to na mozliwosci nauki.
A czy chcesz czy nie dzieci wlaczaja sie w dzialania rodziny - czy nazwac to praca? Zgodnie z definicja tak. Wyzyskiem? To juz zależy.

3 polubienia

Pod koniec 8 klasy,przez blisko tydzien,mylem samochody w czasie Targow Poznanskich.Polubilem pieniadze,nie powiem :slightly_smiling_face:
I mniej wiecej w tym samym czasie,w wieku 14-15 lat,regularnie zbieralem truskawki oraz jezdzilem na zbiory czeresni.
A jak i to sie wyczerpalo to podlaczalem sie do starszych kolegow ze spoldzielni studenckich i mylismy okna oraz 2 razy rozladowalismy wagony na dworcu.

3 polubienia

To juz byles uksztaltowanym nastolatkiem. Tu chodzi o kilkuletnie dzieci. Bez przesady, nawet jak ci rodzic w zartach “wyplacil” zlotowke za wyrzucenie śmieci jak miales piec, szesc lat, to jeszcze nie praca.
A fakt, ciastko kupione za własne jakby bardziej smakowalo?

3 polubienia

Pytanie brzmi: “Jak i kiedy podjales pierwsze dzialania zarobkowe?”
Ach,przypomnialem sobie o mini korepetycjach.Mielismy w klasie kolege ktory nie odroznial wieku XX od XV,RFN od Francji a juz kompletnie nie widzial roznicy miedzy I a II wojna swiatowa…
Jego mama kazala mi to poukladac.To byl poczatek 7 klasy i zawsze pare zlociszy wpadalo :slightly_smiling_face:

4 polubienia

Mogą dorabiać a nie pracować. W limitach godzinowych i kilogramowych.
Lepsze to niż smartfon.

1 polubienie

W wieku lat 15, w szkole zawodowej, byłem już na etacie. W ramach praktyki wszyscy byliśmy zatrudnieni jako młodociani w zakładzie, który patronował naszej szkole. W sumie dobra sprawa, bo się młody człowiek od razu uczył dyscypliny i jakiejś odpowiedzialności. Przy okazji, kończąc szkołę mieliśmy już przepracowane 3 lata do emerytury :slight_smile:

6 polubień

Tak to duży plus. Ja to jako gnojek różne rzeczy robiłem zarobkowo. Pomagałem dziadkom na wsi, wujkowi na budowie.

Kieszonkowego nie dostawałem.

2 polubienia

Nam płacili. Kiepsko bo kiepsko, ale zawsze to coś. Strasznie pilnowano obecności, honorowano tylko L4, a na wakacje musieliśmy pisać podanie o urlop :slight_smile:

3 polubienia

O tyle mniej do emerytury.

2 polubienia

Jak pykło 15 lat to z kolegami świadomie poszliśmy sobie zarabiać pieniądze po szkole, choć nie musiliśmy bo w domu nie było biedy. Rodzice byli powiadomieni co, gdzie i jak, dniówki płacone uczciwie zaraz po pracy, praca przy rozładunku i wyładunku na PSK, a jak nie było tej pracy, to była inna na budowach. Kasa była na wszystko - sam się ubierałem w sklepach, zeszyty, ksiáżki do szkoły, dyskoteki, zabawy, na dziewczyny kasa była, sam się żywiłem i jeszcze rodzicom kasę dawałem na inne potrzeby hoć jej rodzice nie potrzebowali

2 polubienia

Rzeczy zakupione za swoje pieniądze były tak samo szanowane jak zakupione przez rodziców czy jak ktoś coś podarował. Był szał że mogę decydować co kupić sobie czy komuś - buty, odzież czy np. sprezentować, specjalnie rozrzutny nie byłem ani sknera, kasa leżała na widoku, jak była potrzeba to była brana / mama, tata / i póżniej mi oddawali bez kłótni. Nigdy nie byłem bez kasy, podobnie dziś

2 polubienia

W sumie to już pracowałem w podstawówce wcześniej za free od 5 klasy, a ludzie i tak kasę wciskali do ręki

2 polubienia

Takze nie przypominam sobie bym byl bez kasy.Jest tylko pewne"ale" :slightly_smiling_face: Gdzies od 3 klasy liceum,zaczeła sie popularność gry w kosci.Otóż mialem NIEPRAWDOPODOBNE szczescie a takze smykałke do podejmowania trafnych decyzji.
Ta"faza" trwała przynajmniej 10 lat,jesli nie dluzej.Stawki rozmaite ale czasem nawet 1 zl za punkt,co juz bylo ostrym hazardem.I przez te,przyjmijmy,dekade,przegralem znacząco tylko raz.Wygralem zaś tysiace złotych!
Bylo na plyty,na rozmaite niespodzianki z Pewexu [ciotka w Kanadzie oraz znajomi cinkciarze jak żywcem wyjeci z 07 zgłoś sie-to robiło róznice!].
Tylko ze w latach 80-tych zaczął sie inny problem.Nie było na co wydawac pieniedzy!.Musialem wrecz kupowac zielone i walić do Pewexu bo w wielkim miescie Poznaniu,mozna bylo pojść do kina,kupowac plyty na giełdzie ale nie mozna bylo kupic normalnych butów,jeansow,sztruksow…A za jedzeniem stalo sie pol dnia.Zreszta co ja Ci bede gadał-sam wiesz.
W 1986 trafila mi sie na prawie 7 lat,firma polonijna.A tam przez pierwsze prawie 2 lata,trzykrotna średnia krajowa :grin:
Nigdy nie bylem bogaty ale tak jak piszesz,o kase potrafilem zadbac.

2 polubienia

Uczciwie mowiąc to pod koniec studiów…

1 polubienie

Obawiam się, że tu chodzi o inny rodzaj pracy, o dziecięcą prostytucję, szycie ubrań za 60 centów dziennie, żebractwo i wiele inny ch, o których to “zajęciach” normalnym ludziom się nie śni. Nawet dzisiaj był artykuł o niewolnictwie w Indiach i tym, ile kosztuje dziewczynka sprzedana do burdelu…

4 polubienia

Albo na “sluzaca” do Arabii Saudyjskiej.
Handel ludzmi to problem współczesny. Ale “potomkowie niewolników” wola zajac sie obalaniem pomnikow i zadymami niz tym.

2 polubienia