Znów będę narzekać

A to jest całkiem możliwe, że zamiarem projektantów było stworzenie dużej mydelniczki na kółkach. Stwierdzili, że będzie popyt na te mydelniczki, zaprojektowali i zaczęła się produkcja. To, że te mydelniczki pojawiły się na drogach, zawdzięczamy jedynie głupim Niemcom z DDRowa. Zaczęli wykorzystywać doskonały produkt niezgodnie z jego przeznaczeniem.

.takie przypadki zdarzają się nie tylko w DDR.

2 polubienia

Ale ponoć zapalał nawet stojąc na dużym mrozie!

Takie było zamierzenie projektantów, które było narzucone odgórnie przez Ministerstwo Zdrowia DDR. Zadbano tym samym o higienę obywateli, bo przecież w siarczyste mrozy też trzeba się myć i używać mydła. Mydło w DDRowie było towarem deficytowym, co wymuszało konieczniość jego transportu. Do tego właśnie miała służyć mydelniczka na kółkach zapalająca nawet w siarczyste mrozy.

.a te głupie Niemce nad Balaton zaczęli nią jeździć.
:red_car:

1 polubienie

A w ogóle, to trabant takim niby wojskowem był. Przybocznem danego króla w wiekach ubiegłych, ochroniarzem, znaczy się…

2 polubienia

Mandarynka to okreslenie umowne.
Norma jesli chodzi o wyroby czekoladowe dopuszcza iles tam karaluchów na tone.
Wszyscy zadowoleni z wyjstkiem tych, ktorym ten owad w bombonierce się trafi zamiast nadzienia czekoladki :rofl::face_vomiting:

A, tak, czytałam o TEM! :sweat_smile:

1 polubienie

Drabantami rowniez zwani. Bo draby przeokrutne uzbrojone byly.
A co ciekawe nie znalam określenia trabant jako satelita.

1 polubienie

Znowu mylisz pojęcia. Norma PN nie ma nic wspólnego z ilością karaluchów w czekoladzie ani z ilością mysich odchodów w herbacie.

Większe stężenie powyższych może jedynie wpłynąć na zakaz obrotu tymi produktami. PN takiego zakazu nie mogą wydać.

Trabant to po niemiecku satelita.
Drugi Księżyc Ziemi, podobnie jak pierwszy, też będzie Trabantem.

1 polubienie

Oj nie wiem???
To na jakiej podstawie mozna zakazac obrotu takim towarem? To znaczy czekolada
Jakas norma branżowa byc musi.

Niemiecki to juz u mnie zamienil się w rdzawy pyl, dawno nie uzywany…

Decyzja Głównego Inspektora Sanitarnego, niemiecki Reinheitsgebot jeśli chodzi o piwo, etc.

Polskie normy PN czy niemieckie DIN nie narzucają żadnych reguł. Producent sam decyduje, czy jego produkt będzie wykonany wg PN i w ten sposób liczy na wiekszy zbyt. Równie dobrze może wyprodukować coś, co nie jest zgodne z PN.

Taka śruba do Trabanta może, ale wcale nie musi być wykonana wg norm. Jednak śruby do Trabanta wykonanej nie wg. norm, nie wykorzystamy już w Trabancie.
Rozumiesz?

Co do śrub rozumiem az za dobrze.
Co do wyrobow spożywczych (ale potraktuj to juz jako po trosze zart) juz troche mniej
UE powoli zatwierdza owady i ich larwy jako nowa żywność.
Poki co nie dotyczy to karaluchów.

Produkt spożywczy może być wyprodukowany w procesie podlegającym normom.
Chcąc wyprodukować wg określonych norm np. słodkie lizaki o nazwie SŁODKI LIZAK, nie możemy w procesie ich produkcji dodać do tego pieprzu, bo norma słodkiego lizaka tego zabrania.

Możemy oczywiście wyprodukować słodki lizak z dodatkiem pieprzu. Nikt nam tego nie zabroni. Tylko taki lizak nie będzie spełniał norm słodkiego lizaka

Całe to zamieszanie z błędnie pojętą definicją NORMY, jest właśnie określenie norma. Coś normalnego każdemu kojarzy się pozytywnie i jak coś wykonane jest wg norm, to musi być dobre i doskonałe. Sok Mandarynka, w którym nie ma mandarynek nie jest doskonałym, a mimo to podlega pod jakąś normę.

1 polubienie

Normalnosc jest pojeciem wzglednym i nieobiektywnym - a nie wszystko co mozna polizac jest lizakiem.
Ty caly czas piszes o normie jako zbiorze parametrów jakie maja byc spelnione, żeby cos moglo mieć określoną nazwe…
A nie chce byc zlosliwa, ale przyklad lizaka i jego smaku? Sa preparaty czy nawet rosliny, ktore potrafią wpływać na obbieranie smaku i taki lizak z pieprzem moze sie wydawac slodki. Zmysły niestety nie dają się znormalizowac jak konstrukcja cepa.
I chyba na tym uroda swiata polega?

Tu nie chodzi o oszukiwanie konsumenta, wpływając różnymi środkami na jego percepcję.
Słodki lizak wg normy PN(bla, bla, bla) ma być wykonany z tego, z tego, z tego i z tego. Jeśli tak nie będzie, to słodki lizak nie będzie spełniał normy PN(bla, bla, bla).
Lizak pozostaje słodkim lizakiem nawet wtedy, kiedy w trakcie produkcji doda sie do niego dziegciu. Tylko nie będzie spełniał normy PN(bla, bla, bla).

.w dalszym ciągu lizaka można lizać, ale można go też użyć przy wymianie opon w TIRze.

Norma jak pisalam, sprawa umowna.
Bo nawet norma okreslonego koloru jak dlugosci fali dla jednego bedzie czerwona a drugiemu obojetna, bo jest daltonistą :stuck_out_tongue_winking_eye:

1 polubienie

No. Chyba nawet w definicji normy jest to umówienie się dwóch stron, co do metody wykonania produktu.
Nie jest jednak związana z jego jakością i precyzją wykonania.
Norma - nazwa myląca, błędnie kojarzona z jakością produktu.

1 polubienie

Pojecie normy bylejakosci nie jest wbrew pozorom oksymoronem :wink:

Ale jaja :egg: :hatching_chick: @okonek jesteś WIELKA.

Długość fali powiadasz?
Daltonista? Niewidomy?

Nie dalej jak siedem minut temu, będąc na krótkim spacerze, zastanawiałem się jak niewidomemu wytłumaczyć kolor czerwony.
Długością fali. Heureka!!!

Piszę długą wiadomość do ważnej mi osoby z Hiszpanii i chciałem w niej użyć właśnie tego porównania. To tak, jakbym tłumaczył niewidomemu, jak wygląda kolor czerwony.

.muchas gracias.

1 polubienie