A to jest całkiem możliwe, że zamiarem projektantów było stworzenie dużej mydelniczki na kółkach. Stwierdzili, że będzie popyt na te mydelniczki, zaprojektowali i zaczęła się produkcja. To, że te mydelniczki pojawiły się na drogach, zawdzięczamy jedynie głupim Niemcom z DDRowa. Zaczęli wykorzystywać doskonały produkt niezgodnie z jego przeznaczeniem.
Takie było zamierzenie projektantów, które było narzucone odgórnie przez Ministerstwo Zdrowia DDR. Zadbano tym samym o higienę obywateli, bo przecież w siarczyste mrozy też trzeba się myć i używać mydła. Mydło w DDRowie było towarem deficytowym, co wymuszało konieczniość jego transportu. Do tego właśnie miała służyć mydelniczka na kółkach zapalająca nawet w siarczyste mrozy.
.a te głupie Niemce nad Balaton zaczęli nią jeździć.
Mandarynka to okreslenie umowne.
Norma jesli chodzi o wyroby czekoladowe dopuszcza iles tam karaluchów na tone.
Wszyscy zadowoleni z wyjstkiem tych, ktorym ten owad w bombonierce się trafi zamiast nadzienia czekoladki
Decyzja Głównego Inspektora Sanitarnego, niemiecki Reinheitsgebot jeśli chodzi o piwo, etc.
Polskie normy PN czy niemieckie DIN nie narzucają żadnych reguł. Producent sam decyduje, czy jego produkt będzie wykonany wg PN i w ten sposób liczy na wiekszy zbyt. Równie dobrze może wyprodukować coś, co nie jest zgodne z PN.
Taka śruba do Trabanta może, ale wcale nie musi być wykonana wg norm. Jednak śruby do Trabanta wykonanej nie wg. norm, nie wykorzystamy już w Trabancie.
Rozumiesz?
Co do śrub rozumiem az za dobrze.
Co do wyrobow spożywczych (ale potraktuj to juz jako po trosze zart) juz troche mniej
UE powoli zatwierdza owady i ich larwy jako nowa żywność.
Poki co nie dotyczy to karaluchów.
Produkt spożywczy może być wyprodukowany w procesie podlegającym normom.
Chcąc wyprodukować wg określonych norm np. słodkie lizaki o nazwie SŁODKI LIZAK, nie możemy w procesie ich produkcji dodać do tego pieprzu, bo norma słodkiego lizaka tego zabrania.
Możemy oczywiście wyprodukować słodki lizak z dodatkiem pieprzu. Nikt nam tego nie zabroni. Tylko taki lizak nie będzie spełniał norm słodkiego lizaka
Całe to zamieszanie z błędnie pojętą definicją NORMY, jest właśnie określenie norma. Coś normalnego każdemu kojarzy się pozytywnie i jak coś wykonane jest wg norm, to musi być dobre i doskonałe. Sok Mandarynka, w którym nie ma mandarynek nie jest doskonałym, a mimo to podlega pod jakąś normę.
Normalnosc jest pojeciem wzglednym i nieobiektywnym - a nie wszystko co mozna polizac jest lizakiem.
Ty caly czas piszes o normie jako zbiorze parametrów jakie maja byc spelnione, żeby cos moglo mieć określoną nazwe…
A nie chce byc zlosliwa, ale przyklad lizaka i jego smaku? Sa preparaty czy nawet rosliny, ktore potrafią wpływać na obbieranie smaku i taki lizak z pieprzem moze sie wydawac slodki. Zmysły niestety nie dają się znormalizowac jak konstrukcja cepa.
I chyba na tym uroda swiata polega?
Tu nie chodzi o oszukiwanie konsumenta, wpływając różnymi środkami na jego percepcję.
Słodki lizak wg normy PN(bla, bla, bla) ma być wykonany z tego, z tego, z tego i z tego. Jeśli tak nie będzie, to słodki lizak nie będzie spełniał normy PN(bla, bla, bla).
Lizak pozostaje słodkim lizakiem nawet wtedy, kiedy w trakcie produkcji doda sie do niego dziegciu. Tylko nie będzie spełniał normy PN(bla, bla, bla).
.w dalszym ciągu lizaka można lizać, ale można go też użyć przy wymianie opon w TIRze.
Norma jak pisalam, sprawa umowna.
Bo nawet norma okreslonego koloru jak dlugosci fali dla jednego bedzie czerwona a drugiemu obojetna, bo jest daltonistą
No. Chyba nawet w definicji normy jest to umówienie się dwóch stron, co do metody wykonania produktu.
Nie jest jednak związana z jego jakością i precyzją wykonania. Norma - nazwa myląca, błędnie kojarzona z jakością produktu.
Nie dalej jak siedem minut temu, będąc na krótkim spacerze, zastanawiałem się jak niewidomemu wytłumaczyć kolor czerwony.
Długością fali. Heureka!!!
Piszę długą wiadomość do ważnej mi osoby z Hiszpanii i chciałem w niej użyć właśnie tego porównania. To tak, jakbym tłumaczył niewidomemu, jak wygląda kolor czerwony.