Ostatnio jak pamiętam to było zapalenie płuc. To było w 1998 roku…
Nawet jak zjem coś nieświeżego np. ostatnio skusiłem się na gotowego kurczaka z rożna… to najwyżej raz odwiedzę toaletę… (naszpikowali go siarką czy co? )
Czasem złapię jakieś zaziębienie. Noc w łóżku, gorąca herbata, miód… i przechodzi.
Wcale nie uważam że odżywiam się zdrowo…
Na pewno jem mało, za mało zieleniny i harmonicznych owoców…
I prawie nie jadam pieczywa…
Smarowideł do pieczywa to 10 lat nie widziałem…
Cukier tylko w słodyczach spożywam…
Mało piję. Nic nie palę.
Jak mi jakiś rycerz, zazdrosny o dziewice, łba nie utnie to pewnie sędziwego wieku dożyję…
Ja sie przerazilam nogami. Boli jak cholera, niby biore co trzeba a poprawy nie widac. Wiem, ze na starosc rozne rzaczy wysiadaja, ale w takim tempie to juz przesada! A Tobie zdrowka zycze
Dziękuję bardzo za miłe słowa. Kiedy całe praktycznie życie jest się chorym, wiecznie trzeba na coś uważać… To nie wiem jak wygląda życie zdrowego człowieka.
Najgorsze są momenty kiedy że względu na chorobę trzeba rezygnować że swoich marzeń, bo mogę tego nie przeżyć itp. Tłumacze sobie, staram się zrozumieć, ale jest cholernie ciężko.
U mnie raczej nie ma walki o przezycie,ale zawsze jest szansa,na kolejny,prawdopodobnie ostatni wylew( ponoc trzeci wylew malo kto przezyje),wiec staram sie zyc,jakby jutra mialo nie byc.
Wiec ciesze sie kazdym dniem,odganiam czarne mysli.
Oby jak najdluzej.)))