Wlasnie ci chcialam napisac zebys nie lekcewazyla tych bolow!!!
I mialabym do ciebie prosbe: Idz do neurologa. A przy okazji wspomnij o tych ugryzieniach przez psa.
Nic wiecej nie moge ci poradzic, bo z wlasnego doswiadczenia wiem jak zludne sa w takich wypadkach rady nie-lekarzy. Na przyklad gdybys sie mnie pytala jak radzic sobie z depresja to bym ci mogla poradzic: zazywaj antybiotyki (!!!) conajmniej dwa miesiace, bo mnie to pomoglo. Tylko ze ja jak sie okazalo nie mam depresji, a silne stany depresyjne sa wynikiem kolejnego ataku borelii a antybiotyki zwalczaja borelie i potem po “depresji” ani sladu (tylko niepotrzebnie mnie truli lekami antydepresyjnymi, ktore nie pomagaly)
Takie to sa czasem porady
Dlatego jeszcze raz prosze: idz do dobrego neurologa!!!
Rozpieszczanie obowiązkowe.I już trenuj robienie procy. Żeby lipy nie było. Bo co to za wnuk, co szyby nie wybije?
Ludzie ale zawsze może być gorzej. Idźcie se do hospicjum. Dość cackania się ze sobą.
@ata-ata nic się nie dzieje bez przyczyny i jeżeli boli organizm nas informuje, że coś jest nie tak. Nie można zwalać na wiek, bo to niepoważne.
Dobre zdiagnozowanie i sprawa załatwiona, jeżeli mam w przychodni lekarza konowała, to zmieniam przychodnię, w obecnej dobie to nic trudnego.
Nie prawdą jest, że ludzi w podeszłym wieku musi coś boleć, a nasza @elsie nie ma jeszcze stu lat przecież.
Niech zasuwa do lekarza i nie marudzi.
Nienawidzę rozmawiać o chorobach, bo co mi to da, takie narzekanie
Nie mamy na to wpływu. Każdy z nas umrze na jakąś chorobę. Wycierpi się, wyniszczy a potem zdechnie.
Dokładnie i po co jeszcze, o tym gadać.
Ja już dawno ustaliłem sam ze sobą że jak się dowiem że mam raka, SM albo inne ustrojstwo to popełniam samobójstwo. Lekarze i współpracujący z nimi psychologowie kłamią. Żeby się nie załamywać. Wolę zdechnąć na własnych warunkach niż zamieniac sie w łyse zombie. Takie metody jak chemioterapia uważam za głupotę. Nie pomaga a jedynie wyniszcza.
Tez nie lubie mowic o chorobach i sama sie sobie dziwie ze o tym tu wspomnialam, bo na forum staralam sie tego tematu unikac. Moze dlatego ze chorowanie w samotnosci dosc meczace jest a Malita ma dobre serce i jej slowa pocieszenia to nie litowanie sie a raczej dodawanie otuchy. Bo choruje mi sie ostatnio dosc ciezko
A moze dklatego ze widze jak ludzie lekcewaza sobie ukaszenia kleszczy
Toz muz pisalem,ze gotowy jestem nawet za szyby placic,byleby mial ktos strzelac z tej procy))
Nie zawsze tak jest, ale jeżeli usłyszałabym, że mam raka złośliwego, to nie zgodzę się na żadną chemio lub radioterapię, bo krótko przed śmiercią nie będę się jeszcze katować.
Wiem Ata, że takie wygadanie się/wyżalenie jest niektórym potrzebne, ja do takich ludzi nie należę. Nie lubię opowiadać o mojej chorobie, bo mi się przypominają drastyczne chwile, które przeżyłam.
Przeżywalnośc na raka w Polsce wynosi do 5 lat. Potem sie zdycha w męczarniach. Po co mi to? Znacie kogoś kto całkowicie wyleczył sie z raka? Ja nie.
Moja rodzina przez 5 lat opiekowała sie babcią po udarze. 24h na dobe 7 dni w tygodniu. Po tym czasie był drugi udar, leżenie i karmienie przez sondę. A potem i tak umarła. Babcia którą kochałem, szanowałem zmieniała się na naszych oczach we wrak.
Wnioski z podobnych obserwacji są następujące:
- Bóg to wredny ch*j
- Eutanazja czyli przerwanie uporczywej terapii na wniosek rodziny powinna być legalna.
- Trzeba wprowadzić testament życia. Wiążący dla lekarza i bliskich. Bo większośc nie życzy sobie podcierania dupy, karmienia przez rurę i odsysania.
Nie muszę łykać żadnych leków , wyniki badań mam dobre , ostatni pobyt w szpitalu to usunięcie guzów , które nie okazały się nowotworem złośliwym , tylko pod tym kątem mnie dokładniej badają. Oby tak jeszcze że 20 lat , czego i Wam wszystkim życzę.
Ja akurat znam panią, której usunięto piersi i żyje już 20 lat.
Jeżeli zapadasz na tak ciężką chorobę jak Twoja babcia praktycznie jest ci wszystko jedno, ale rodzina ma problem.
Ja osobiście nie chciałabym decydować o czyimś życiu, wystarczy mi trauma, gdzie musiałam podjąć decyzję o uśpieniu psa…to wcale nie było łatwe.
A za eutanazją jestem jak najbardziej i chcę mieć ten wybór dla siebie.
Co z tego że 20 lat? To życie na bombie. W każdej chwili może wrócić. Choć po 20 latach szanse na to są minimalne.
Tak, to jest życie na bombie, ciągłe kontrole u lekarza, badania, obserwacja i ciągle masz to z tyłu głowy.
Czyli dupa nie życie. Ciągły stres. Wolę sobie strzelić w łeb.
To nie jest takie proste, bo jak zachorujesz zaczynasz patrzeć na Świat z innej perspektywy. Wiem co mówię, bo byłam w takim stanie…przemilczę.
Myślisz sobie…co, ja się poddam, a w życiu…będę walczyć.
Mnie się udało.
Dobry by byl wybor dla siebie,ale znajac zycie,bylo by sporo przekretow w tym temacie,a poszkodowany,nie mogl by sie bronic.