Hmm, z prawdziwymi wymiarami może być różnie. Na przykład deska 2 x 4 x 8 (2 cale na 4 cale o długości 8 stóp) ma wymiary 1.5 cala na 3.5 cala na 8 stóp. Nie żartuję,
Przypomniał mi się mój wyjazd do Rostocku na początku lat 70 w czasach mojej kariery sportowej na turniej i tam w ostatni dzień, to była niedziela, w ramach bratniej integracji, każdy z nas spożywał obiad zaproszony do prywatnego domu. Mnie przypadł dom mojego rywala i tam jego rodzice podali na wielkim płaskim talerzu potężnego schaboszczaka, takiego jak w Polsce, z tym, że gruby i rozległy na pół talerza, do tego kopa zielonej sałaty z rzodkiewką , szczypiorem i pomidorami, a obok na spodeczku pod szklankę, tak na oko, pół ziemniaczka purre…, na dwa nieduże kęsy…
Pizza jest okragla
Natomiast ciasto drzozdzowe z dodatkami to wyrob zamiast.
Podatek? Nadmierny fiskalizm to szara strefa w rozkwicie .Czy to będzie zazdrosny sąsiad czy urząd?
A ryby nie dolozyli? W Chorwacji przyniesli polmisek dobr bialkowych, koty i psy biegaly zywe po terenie, wiec bylo to jadalne
I domowy napitek z galazka czegos z wygladu pietruszka, w smaku cytryna.
I chwilo trwaj. Na deser ciasto drozdzowe w stylu placek owocowy z gruszkami. Karta dań? Jaka karta? Knajpeczka jesz co daja, albo zmieniasz lokal
I takie klimaty lubie
Nikt sie nie wysila na masterchef.
Takie mniej więcej proporcje, tylko w ilości dużej miksuję w termomiksie i stoi w lodówce. Jak już “zejdzie” zwykle robię następne. Można dodawać kostki lodu, jak ktoś lubi. Jest to bardzo smaczne, a smak faktycznie cytrynowy.
W Gambii, w jej najwiekszym mieście Serekundzie można zewsząd usłyszeć muzykę jaka dochodzi z domów Prawie zawsze jest to muzyka reggae…
Hmm… Jeśli po tym zacznę szybciej rozwiązywać rebusy …
Oczywiście że po czymś takim Twoje rebusiarskie umiejętności znacznie wzrosną. To nie ulega żadnych wątpliwości
A jakich to krajów"nie ma w Polsce"?
W tym roku pobiłem wszelkie rekordy w spożyciu truskawek i czereśni i to faktycznie, trudne jest do wyobrażenia…
Właśnie wróciłem z Austrii,w drodze powrotnej tradycyjnie zatrzymując się na 3 dni nad jeziorem Powidzkim…I może przez ten kontrast tak głęboko teraz tkwi we mnie pragnienie"pomieszkania" nieco dłużej w Wiedniu…
Nie zastanawiałem się wcześniej i nie jechałem głodny odkrywania.To przecież Europa i to ta niezbyt odległa…
Jednak jestem pod wrażeniem jakiegoś urokliwego spokoju, z jakim zetknąłem się,jakby nie było,w stolicy!
Mieszkalismy 25 minut od zabytkowego centrum a na naszej ulicy,roilo się od galerii sztuki,pubow,kawiarni…Były i sklepy płytowe[ ] oraz przynajmniej kilka antykwariatów i second handow…Powinno być gwarno i rojno…I w pewnym sensie tak było.A jednak atmosfera jak w parku, na promenadzie…Relaks,brak pośpiechu oraz to co lubię najbardziej gdy wyjeżdżam z Polski.Wszechobecny USMIECH!
Z rzeczy bardziej przyziemnych,zaskoczyla mnie komunikacja.Autobusy i tramwaje jeżdżą wszędzie co pare minut i to jeżdżą punktualnie!!!
Zeby sie dostac na Ernst Happel Stadium,czekalem najdluzej na metro.Ok. 4 minut
Zaskoczyła mnie tez jakość piwa.Nie pamietam wszystkich nazw ale każde mi smakowało.A Wiener Lager czy Ottakringer to już był “odjazd”.Po prostu pycha!!!
Jeśli chodzi o palenie,nie ma nic gorszego niż Rumun w sąsiedztwie.Moje dane z 2014 roku.Trudne do wytrzymania.
Co by tu o Australii… jest bardzo duzo takich rzeczy.
Po 1 niezaleznie od pory roku na ulicy, w sklepie czy pubie mozna spotkac masę osób, ktore chodzą boso.
4 miesięczny urlop macierzynski?
W Swięta z rodziną je się lunch(nie ma kolacji wigilijnej), potem idzie się grać w krykieta i pić ze znajomymi.
Pogrzeby… tutaj mozna dlugo pisac. Jeszcze nigdy nie bylam na pogrzebie gdzie bylby ksiadz(w sumie to samo odnosi sie tez do slubow). Jest to duzo bardziej “celebrowanie zycia zmarlego”. Ktos przedstawia szczegolowy zyciorys zmarlego, rodzina i przyjaciele dają przemowy. Są slajdy ze zdjeciami zmarlego, czasem ktos zagra i zaspiewa jej/jego ulubiona piosenke. Ostatnio nawet bylo granie na bębenkach i wszyscy mieli tanczyc i spiewac. Syn zmarlej mial na sobie mega wygniecioną bialą koszulę, ktorej nawet nie wlozyl w spodnie, a ja smialam sie potem ze jakby to bylo w Polsce to ludzie by o tej koszuli gadali jeszcze latami. Duzo osob tutaj nawet nie posiada zelazka.
Bardzo duza część już 15latkow ma prace dorywcze po szkole i w weekendy.
Kluby weteranow wojennych, ktorych glownym zadaniem jest organizacja uroczystosci upamietniajacych walczących i poleglych, ale tak naprawde 40letni faceci spotykaja sie tam zeby sie upic w dobrej cenie z racji tego, ze ich dziadek walczyl na wojnie
Święty Mikolaj przyjezdza na wozie strazackim(nie wiem czy wszedzie czy tylko u nas w miasteczku tak jest).
Zawody w rąbaniu drewna na festynach rodzinnych.
To ja razie na tyle, bo ledwo sie obudzilam. Czas na sniadanie.
@ToChybaJa - dzieki za super relację z antypodów. Widzę, że Australijczyków cechuje totalny luz i to mi sie bardzo podoba.
W Palermo we Włoszech widziałem warsztat diagnostyczny mieszczący się na parterze domu wielorodzinnego, były to praktycznie bramy pod tym budynkiem, w których stały badane auta. I jakoś nikomu to nie przeszkadzało? Wyobrażacie sobie coś takiego u nas?
A mnie w Londynie Lądku znaczy zdziwiło to, że ci ludzie jacyś tacy mili i miny mają nieskawaszone To pewnie to multikulti jest i nasz słońce narodu tego niechce, bo każdy ma mieć jego minę
Jeszcze jak ktoś kogoś potrącił to tylko ciągle “sorr, sorry…are you ok?” Ale może to taki język, że oni tak modulują a nie jak my na jednym tonie i przez to się wydajo uprzejmi…
To faktycznie jest coś, co różni Polskę od innych krajów
Wieden ma specyficzna atmosfere. Nie ma wiele wspolnego z reszta Austrii. Kosmopolityczno - sielski. Co nie zmienia faktu, że w Austrii nie chcialabym mieszkac na stałe. Nawet w CK stolicy.
Po 8 miesiacach w tym kraju (i to nie z punktu widzenia polskiego emigranta czy turysty, a pracownika naslanego zza Pirenejów) mialam dosc. Pyszne piwo i wspaniale alpejskie krajobrazy (mieszkalismy w Linz) to nie wszystko.
Jakis brak fantazji w tych ludziach wyczuwam. A moze dekadentyzm, bo jednak usiłują ratowac resztki wspanialosci imperium? I robia to w sposob najlepszy jaki potrafia?
Zachowujac to o najlepsze i udajac, ze zlego nie ma?
Fakt, ze kraj (bo pierwszy raz we Wiedniou bylam w 1990) od zawsze byl bardzo zadbany, jeszcze sie o ekologii nie mowilo, a tam juz to bylo faktem, nawet dzielnice imigrantow wygladaly jak z podrecznika dobrej gospodyni. Wtedy to byl szok, ze mozna tak zyc.
Po latach zaczelo to troche uwierac. To znaczy ten troche wymuszony porządek.
Ale piwo ciage maja dobre i kraj wysprzatany, gdzie na osielowych trawnikach kwitną stokrotki i owocuja poziomki. A kazdy bezpanski pies czy kot znajdzie swojego opiekuna. Bo dziko to moga sobie biegac wiewiorki po parkach, a drzewa i krzewy owocowe sadzi sie często po to, zeby ptaki mialy co jesc.
W Polsce nie, ale w Hiszpanii takich duzo. I nie tylko warsztatow samochodowych, innych tez. Nie mowiac o barach i knajpach, ktore czasem zajmuja nawet i pierwsze pietro.
Eee juz jest lepiej w Polsce. Powoli do ludzi dociera, ze usmiech niewiele kosztuje, a zycie umila. A drobna uprzejmosc nie boli.
Mnie tylko złości stosunek duzej czesci sprzedawcow (jesli to nie ich biznes) do klientow - pomijajac czesty brak kwalifikacji bywa zblizony do tego znaneg z czasow glebkirj komuny.
Czyli w najlepszym przypadku mozna czuc sie ignorowanym. Ale i klienci, a zwlaszcza starsze panie tez aniolami nie są. Klotliwi jacys? Jednak system sie zmienil, ale ludzie nie za bardzo.
Pamiętam moją wizytę we Wiedniu kilkanaście lat temu, byliśmy służbowo i wieczorem na ulicy podszedł do nas koleś oferując “free sex” - z nim rzecz jasna, jeśli kupimy od niego dwa dragi.
Ten wiedenski luzik?
To druga strona medalu. Ale obawiam sie, ze kazde duze miasto ma takową. Tylko w niektorych sa to cale strefy zwane chabola, slums, favela.
A koledze @collins02 nalezaloby pokazac wiedenski Mexico Platz z lat 80. Albo (to juz dygresja), bo w okolicach dworca ZOO w Berlinie bylam w 1995, kiedy powoli jego reputacja przechodzila do legendy.