jestem z Bydgoszczy i to jest norma, ze sie mówi dzień dobry jak sie wchodzi do sklepu.. no ej.. bez przesady, to normalne..
Ja sama z siebie mówię, jeśli kojarzę twarz (nie mam pamięci do twarzy😆)
Odpowiadam oczywiste zawsze
Chodzi o OBCYCH.
Taki odwrotny przykład…
Pracuje w Stevenage nieco ponad 8 lat.Moja rowerowa trasa do pracy jest zawsze ta sama…
I na tej trasie mijam się z setkami ludzików najróżniejszych.Na ogół wystarczy 1 lub 2 dni aby widząc sie w tym samym miejscu,o tej samej porze,uśmiechać się lub zagadać…
Jest jeden wyjątek…
Niestety to Polka.“Służebnica” w Holiday Inn.Mijam ją już 8 lat i ZAWSZE odwraca ostentacyjnie twarz.Taki jedyny w sumie,przypadek w moim życiu
Pierwszy raz o tym wspominam bo aż wstyd człowieka ogarnia…No ale temat taki a nie inny…Smutne ale prawdziwe.
W kwietniu ubiegłego roku dostałem mieszkanie w innej miejscowości. W poprzedniej znałem niemal wszystkich i zawsze można było pogawędzić. Mam zwyczaj łazić sobie spacerowo po okolicach. Po dwóch miesiącach musiałem zmienić trasę, bo zamiast spaceru miałem niekończące się acz sympatyczne pogaduszki z właścicielami psów, które ich wyprowadzały na spacer. Zmiana niewiele pomogła, bo wystarczy dwukrotnie minąć prowincjonalnego Holendra i on cię uzna za spacerowego znajomka. Ale to pikuś w porównaniu z Bawarią, Szwabią lub Badenią-Wirtembergią w Niemczech. Tam wystarczy zagadać nieznajomego i już masz godzinę rozmowy. Kontaktowi i gadatliwi są niepomiernie. A na wschodzie Niemiec już tak nie jest, w byłym dederowie sytuacja podobna do tej w Polsce. Coś jest na rzeczy, prawda?
To"coś",to sama,czysta prawda!
A historia zapowiada mi się obecnie,podobnie.
Oto pies w sąsiedztwie,upatrzył sobie chyba moją osobę.Co wystawiam rower do pracy,o 17,od dwóch tygodni widzę jak gna mój nowy przyjaciel,od schodów przez ogród,aż do mnie.Taki foxterrier ale z głową jakby inną
Na szczęście w przeciwienstwie do Angolek,on nie gada bez przerwy i o niczym Inaczej do pracy bym nie dojechał…
A co ja teraz innego robię? Otóż zajrzałem tu bo odpaliłem kompa by zapłacić rachunek. Ale nie wytrzymałem i zajrzałem na nasze podwórko. No i nie wytrzymałem po raz wtóry, napisałem komentarz. Ty odpowiedziałeś, a ja zamiast przejść do swego konta bankowego, odpowiadam.
A za chwilę ujrzysz mnie na naszym temacie VNL.
Co prawda, nie jesteśmy nieznajomymi ale, jak widać ten kontakt jest potrzebny.
A jednak pytanie jest o NIEZNAJOMYCH.
I to jest ogromna rożnica.Nie “tam” a w Polsce…
Żona o niczym innym [prócz info. o zabytkach] nie nadaje mi z Danii a wcześniej,z Norwegii.A to wg.naszych,debilnych szablonów,jakieś zimne kraje i zimni ludzie
Oczywiście, że chodzi nam o kontakt z nieznajomymi. Ale moje nawiązanie miało ten sens, że trzeba mieć psychiczne tendencje do kontaktów międzyludzkich tak generalnie. Taką potrzebę wynikającą i z tradycji, i luzu.
Myślę, że i w Polsce idzie w tym kierunku. Charakterystyczne jest to, że im dalej na wschód, tym mniej tych kontaktów między nie znającymi się.
Obyś miał rację bo ja tego nie widzę.
Wręcz przeciwnie!Orwellowska podejrzliwość,zaczepność i skłonności do wiecznej weryfikacji poglądów.To nie dosyć że nie ustaje a rośnie w siłe!
Od plaży po góry.Z naciskiem na tzw. małe miasteczka.
Jak sie zwie ta dziura koło Cieszyna,ponoć najdłuzsza mieścina czy wiocha w Polsce???Byłem tam 2 razy i zawsze dominowało uczucie stanu wojennego.Tępić miastowych,w góry się samochodem nie przyjeżdża,plus disco polo i chlanie po ciszy nocnej…Codzienny obraz.
Za każdym razem gdy wchodziłem do restauracji,zaraz cisza.Jak na Dzikim Zachodzie…Obcy wlazł…Czego on tu szuka?! Pewno Tuskowe nasienie…
Nie mówiąc już o tym że poza “herbatą” ze zmiotek,o nazwie saga,nic do śniadania nie było…A tv śniadaniowa i pisowska,ryczała jak u wielkiego brata…
Jedyne co trwa w najlepsze, to tzw. solidarność klasowa.Jestem jej ofiarą od dzieciństwa i jestem na tym punkcie szczególnie wyczulony.Nic ale to absolutnie,NIC,nie ujdzie mej uwadze.Koorva koorvie łba nie urwie a jedyne co ewentualnie może sie w to wbić klinem,to relacja facet-kobieta i na odwrót.
Wtedy można czasem,CZASEM liczyć na minimalną grzeczność
Ta wieś nazywa się Zawoja. Chyba?
Nie wiem jak jest w innych rejonach kraju w tym względzie, ale nawet w tej Mosinie z przyzwyczajenie powiedziałem kilka razy “dzień dobry” będąc na spacerze i każda osoba odpowiedziała mi, choć niektórzy najpierw podejrzliwie na mnie spojrzeli. No to “dzieńdobrowałem” dalej. Inna sprawa, że nikt z mijanych pierwszy mi nie powiedział.
Jeszcze lepsza sytuacja jest w zachodniopomorskim. W Szczecinie i okolicach zaczyna to już być obyczajem choć jeszcze nie za częstym, ale zaobserwowałem, że ludzie na ulicy czasem się pozdrowią i to tacy, którzy mi na znajomych nie wyglądają. Wchodząc do jakiegoś lokalu czy sklepu bardzo często można usłyszeć to; - dzień dobry.
Jak widać od czasów Mieszka I postęp zawsze przychodził z zachodu.
No z tym polemizowałby tylko idiota
To nie Zawoja.Zawoja jest blisko Szczawnicy,jakby po drugiej stronie kilku szczytów…
Maaam!!!
Eureka! Jak u “Pomysłowego Dobromira”
Ta wieś to Brenna,na Śląsku Cieszyńskim.
Jeśli najdłuższa to Zawoja, ale, faktycznie, nie musiałeś tam być.
???
Nie rozumiem…Byłem w Zawoji 3 razy i to rok po roku.Tyle że w minionym stuleciu…Może się pobudowali wzdłuż?
Z tego co pamiętam Zawoja ma 18 km długości i jest najdłuższą wsią w Polsce.
Tak. A srodek Polski jest w innej wsi - piatek sie nazywa. To bylo zlosliwe pytanie mojej nauczycielko geografii w liceum. Jeszcze sochodzily najbardziej wysuniete punkty Rozewie, jakas gorka w Bieszczadach, cos niedaleko Hrubies,owa o Cedynii.. dokladnych miejsc poza Rozewiem nie pamietam, ale tam diabel mowil dobranoc i ogonem na mszę dzwonił. A @birbant , ze ludzie czasem patrza podejrzliwie jak wykazujesz zwiekszona towarzyskosc i mowisz wchodzac do sklepu dzien dobry? W Łodzi jeszcze tak bywa.
Zwlaszcza tam gdzie komus sie wydaje, że bycie sprzedawca to z łapanki za ladą postawili? A krajarka do wędlin dekoracja, bo jak sie to obsluguje?
Choc to nie tylko w Polsce. Kiedys w Sewilli mlody chlopak byl przekonany, ze sprzedaje mi buraczki, a to byla rzodkiewka…
Ale mily był, staral sie jak mógł.
Może…Ale z miejscowymi nie pogadasz.Szczególnie z wiedzą a’la wikipedia Zresztą…Co mnie podkusiło
Debilna wiocha która nie zasługuje na swoje rajskie położenie.
Z rzeczy ważnych na serio…Jest tam najwspanialsza woda z jaką miałem do czynienia w Polsce!
To jedyne miejsce gdzie nie używam czajnika z filtrem.I chyba ostatnie w tym żywocie…
W Holandii też byś nie używał filtra. Najlepiej uzdatniona woda na świecie. Mają wprawę sqrvisyny.
Tylko, że ta kranówka zupełnie smaku nie ma, jałowa taka.
To chyba nie to o czym mówisz..
Nie chodzi mi o wode wypraną z wszystkiego…
To ma byc woda na herbatę,z której nie robi błota…Widziałem coś takiego na Targach Poznańskich.Dziewczyny sprzedawały bo im kazano! I płacono.Ale to co nalewały do kubków [ ] I to pod tytułem jakiejś “oryginalnej herbaty z …Kenii”,przypominało wiadro z błotem po myciu samochodu.
Zresztą..Po to są teraz na całym cywilizowanym świecie,filtry.
O czym tu gadać…
To miałem na myśli, że mam wodę, co prawda higieniczną jak nie wiem co, ale niesmakującą tak samo. Mniejsza o większość. Bardziej interesuje mnie picie piwa dziś, bo kolega coś nowego wypatrzył i nabył i mówi, że strzał w dychę. Szczegółów, kanalia nie podał, mam sam się przekonać. I jakoś do tego przekonywania się nie trzeba mnie przekonywać.
To chyba pić zaraz będziemy coś innego
Byleby w tę samą stronę gały patrzały!!!
Ech…Robię się nerwowy…