Moja młoda w podstawówce uczyła się dobrze. Czwórki, piątki czasem była i jakaś trójka. Też przykładała się do tego co lubi Nie zdawała z paskiem. Pierwsza klasa gimnazjum podobnie.
Nie cisnęłam jej szczególnie. Zachęcałam do czytania, do nauki, do szukania też tego co lubi robić.
Rozmawiamy czasem o życiu od kiedy gadać potrafi, mówiłam jej, że dobrze jest wyrobić w sobie siłę do ciężkiej pracy, systematyczności… Tego typu tematy.
I widziałam, że do niej to trafia.
Zaczęła więcej wysiłku wkładać w naukę. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że poświęcała się i pracowała, uczyła się.
Doszlifowała angielski i rosyjski na poziom ponad program szkolny, teraz w stopniu podstawowym zna już hiszpański.
Gdy dostała stypendium dla najzdolniejszej młodzieży to szczerze pisząc byliśmy z mężem trochę w szoku.
Jesteśmy bardzo z niej dumni, bo widzimy jej pracę i wysiłek. Teraz całe wakacje uczy się, sama chciała. Wykupione ma lekcje na całe wakacje.
Nie wiemy po kim ona ma tą zaciętość do nauki, bo raczej nie po nas
pozwolilas dziecku sie rozwijac
a teraz pomysl jakby to bylo majac rzady rodem z arabii? nad glowa?
Współczuję ludziom głodnym wiedzy którzy mają kaganiec w postaci zakazów. Ktoś kto chce się rozwijać, a nie może cierpi.
Polecam jeśli ktoś ma ochotę obejrzeć film na YouTube na kanale Globstory “Genowefa”. Przedstawiona jest tam wspaniała, niezwykle mądra kobieta zamknięta z beznadziejnym świecie ograniczeń.
JA NIE!!!
Nigdy nie zapłaciłam za żadne korepetycje. Zauważyłam, że szybko chłonie wiedzę, ale z czasem stał się leniwy, kombinował a potem na szybko: mama! pomożesz
Ach pani Genowefa jak ja się z niej śmiałam. Zdziwiłam się jako dziecko, że to mężczyzna.
Myślałam że to taka brzydka kobieta.
Zauważyłam, że we wspomnianym filmie imię bohaterki to Genowewa. Przerobiłam jej imię na Polskie.
Moja jakieś korepetycje brała z chemii i matematyki. Chciała iść, znalazła sobie to poszła. Cieszyłam się, że chce lepsze oceny dostawać.
Teraz to są poprostu lekcje, zupełnie nie związane z obecną szkołą. Przygotowuje się już na studia już.
Każdy rodzic dumny jest z dziecka, które będąc dzieckiem pokazuje już taki charakter i ambicje. Nie dziwię się, że duma Was rozpiera
Ja mam syna, w żyłach gorąca krew nie woda Przyjaciel, towarzystwo, dziewczyny, imprezki to dla niego rzecz ważna. Podróże, hobby, utrzymanie własnego mieszkania i starego auta kosztuje. Już odkłada kasę na sprzęt, chce w wolnych chwilach prowadzić przewodnik turystyczny, ale taki widziany z drobna. Lubi, i cosik tam zarabia na grafice komputerowej. To wszystko nie ma nic wspólnego z jego wykształceniem ani pracą jaką obecnie wykonuje.
Pomysłów ma więcej, i dlatego nie mam wnuków On ciągle powtarza, że czasu na to nie ma, i nie chce się wiązać z kimś bez pasji, kto będzie jego ograniczał.
O ile dobrze pamiętam to co o nim pisałaś to dość szybko ci z gniazda wyfrunął?
Moja już wie, że będzie studiować za granicą. Tylko jeszcze nie wie gdzie. Boję jak to przeżyję. A to za dwa lata, wiem że szybko zleci za szybko.
Po ukończeniu technikum, w okresie wakacji, 1 raz był poza domem 2 miesiące. Pracował za granicą.
Mieszkał z nami do 25 roku życia, teraz dobija 30 tki.
Właśnie po tym 1 jego wyjeździe, zobaczyłam u siebie 3 siwe włosy
Co będę tłumaczyć matce jedynaczki.
Odetnij pępowinę, mniej rozłąka boli, ale tęsknota zostanie. Ja do tej pory tak mam.
Córka kumpla dostała stypendium i studiowała w Hiszpanii. Przyjeżdżała kilka razy w roku do domu.
Wiem że też osiwieje
Tak mi jakoś utkwiło w pamięci, gdy pisałaś o jego wyjeździe i jak to przeżywałaś
No cóż zawsze sobie powtarzam, że moje strachy to nie jej strachy. Ze swoimi muszę radzić sobie sama. Zobaczymy jak to będzie.
To była dla mnie wielka trauma. Te siwe włosy z tęsknoty się pojawiły, wiem na 100%, bo proces siwienia nie postępował dalej.
To był dobry sprawdzian dla niego, tylko raz zadzwonił z pytaniem, czy może dorzucić jeansy do ręczników ( pranie robił)
Wrócił do domu szczęśliwy i bogatszy o doświadczenia i kasę. Podjął kolejną naukę, znalazł zaraz pracę w Polsce i w kolejne wakacje następny wyjazd.
Na dzień dzisiejszy wiem jedno. Podróże uwielbia, ale nie chce na stałe zamieszkać poza Polską. Kraj opuszcza dla większej kasy, tu ją wydaje.
Najważniejszy to teraz nie wiem jaka kolejność jest ważna. Pewnie ta zdrowotna że walczę jak osioł o ozdrowienie po zawale. Niby nowe narodziny nowego ja ale są bolesne i czasochłonne. Mile wspominam narodziny moich bliżniaków, raczkowanie, ząbki, karmienie, kąpanie, pranie i pieluchy tetrowe. Ogólnie to każdy dzień jest najważniejszy. Żyj tak jakby jutrzejszy dzień nie nadszedł. Nie żyję marzeniami, choć wspomnienia często są pouczające, i których nie ignoruję. Nie będzie 2 identycznych dni - jeśli są to siebie oszukujemy i widzimy to co chcemy
Miałem pewność 100% bez testów że będą bliżniaki - tak uratowałem syna przed śmiercią, bo lekarze, położne itd się wyśmiewały łącznie z żoną, ja nie odpuściłem i jednak po godzinie go znależli. Można można
Ostatni siwy włos na skroni z mojej winy, byłą wpuścili na salę ubraną na czarno, i ona się mocno zdziwiła To ty jeszcze żyjesz mnie rzekła w ucho, no żyję przepraszam, tyle że za drzwiami pielęgniarka jak słyszała, to ją wyciągnęła siłą na korytarz że ma sobie iść i na ten oddział ma zakaz, coś tam wyzywała to chcieli wezwać policję. W takim harmidrze ledwo byłem słyszalny i udało się uprosić pielęgniarkę by nie wzywała. I wtedy lekarz z oddziału stwierdził posiwienie bo mu się przywodził inny pacjęt i podłączyli mnie do EKG. Potem nic nie pamiętam. Przepraszam że żyję, zaczynam lubić horrory
Też to pamiętam i wydaje mi się, że była to ekranizacja jakiegoś opowiadania, które przeczytałem lata później (po telewizyjnej projekcji).
@whitecollarworker ??
Sprawdziłam swoje wypowiedzi. Co przeczytałeś? Do którego tekstu się odnosisz?
Chyba nie kliknęło mi się tam, gdzie trzeba Chodziło mi o ten film, o tej babci, co się po kryjomu przygotowała do Wielkiej Gry. Czytałem kiedyś taki zbiorek opowiadań i jedno właśnie było o tym, a drugie o takim dyrektorze, który miał ksywę “ja to załatwię” i z przepracowania dostał zawału. Wydaje mi się, że obydwa zostały zekranizowane.
O proszę, jest o tym w Wikipedii https://pl.wikipedia.org/wiki/Najważniejszy_dzień_życia
ale pamiętam, że też to czytałem, może scenariusz był wydany w formie książki…