A oni ok czy jakies matoły?
Ok.
Czyli mozna spotkac fajnych Polaków na obczyźnie?
Podobno to rzadkość ale można.
Ja myślę że częściej spotkasz kogos fajnego niż matoła.
W Chorwacji bylem w 2000,w okolicach wodospadów Krka,z bazą na wyspie Murter.Akurat nie byl to najciekawszy rejon ale…21 lat temu,po drodze widzielismy jeszcze slady wojny…Spalone domy,nawet jeden wrak czołgu…
Natomiast jazda autokarem nad przepaścią z pogwizdującym kierowcą…To juz hard core na ktory nigdy potem sie nie pisalem
Oooo!
Ta Baska Voda,pisz wymaluj,Murter…A potem jeszcze takie klimaty na poludniu Gran Canariii,bedzie jakies 10 lat temu…No doslownie to samo!
mozna, ale zwykle mieszkaja daleko.
i sa najczesciej niezle zasymilowani.
Roznie bywa. Ja znam kilku fajnych ludzi ktorzy wyjechali i kazdy z nas na pewno też, nie wierzę za za granicą zmienili sie baranów. Więc mozna spotkać i takich i takich.
kwestia, ktrorych widac? a widac niestety lumpow.
poza tym to tak do konca nie dziala - tam gdzie da sie zarobic nie majac wiekszych kwalifikacji tworza sie getta, gdzie lepiej nie zagladac.
ale ta zasada w przypadku innych nacji tez sie sprawdza, nie tylko Polakow.
Bardzo ładna ta"muzyka".Mniej wiecej, w moim typie.
No moze nie o sąsiedztwo mi chodzi bo to mamy na codzień…Ale przypomniales mi trase,Zawoja-Szczawnica,jaką odbylismy w wieku lat 14,w blisko 20-osobowej grupie.Ile tam bylo “zgubień”,zapuszczeń,zakochań…Plus calkowita zguba w czymś co sie zwalo Bystra…Ale to wlasnie tam po raz pierwszy i ostatni,GARŚCIAMI żarłem poziomki
Rany,jakie to wszystko podobne…Jeszcze tylko dziadków z Rakiją brakuje.Oraz ulicznych szachistów…
Pytanie faktycznie fajne i czemu takich tak mało? O podróżach mógłbym do końca życia i tego by nie starczyło. Na punkcie podróży to mam fioła.
Nie będę pisał o najfajniejszej, bo już napisałem, wystarczy wpisać w Google wyrazy: benasek blog Uganda.
Kiedyś jeden z moich kumpli zapytał mnie jak było podczas pewnej króciutkiej podróży. (Dania - Polska). Tak mu odpisałem (sorry za słownictwo, pisownia oryginalna)
Heja
Duzo by opowiadac jak bylo. Zreszta chyba wiesz ze do mnie nieszczescia i przygody lgna jak muchy do g., psy do suki czy ch… do … Nie wiedziales? Jeszcze nie zdazylem opuscic kraju Vikingow a juz mi sie przytrafila przygoda – mrzonka podroznikow. Do tej pory nie moge zrozumiec jak taki “doswiadczony - ha ha” wedrowiec jak ja mogl sie spoznic na samolot. No do kur… nedzy! Zabraklo mi doslownie 9 minut! Bylem 21 minut przed odlotem! Bieglem na lotnisku jak opetany, potem przez 3 h kaszlalem jak gruzlik. Blagalem laske na odprawie (nawet ladna cholera byla) by sie nade mna zlitowala i zrobila cos, ale ona tylko zadzwonila gdzies zapytala, czy przyjma jeszcze takiego kut… jak ja na poklad. Tam jej pewnie powiedzieli bym spierd… i im dupy nie zawracal, bo maja juz zakonczone pakowanie pasazerow. Tak wiec moje miejsce polecialo beze mnie a ja prawie z bekiem opuscilem Kastrup. (Nazwa lotniska w Kopenhadze). Co tu kurna robic - myslalem. Koniecznie, ale to koniecznie musiałem być w Polsce w weekend. Zadzwonilem do Slawa (mój kumpel w Danii), powiedzial, ze rano o 6 gna busik do Szczecina, wiec moge sie zabrac. Ja jednak jak wiesz chcialem byc jak najszybciej, najlepiej tak by dogonic samolot i powiedziec ze to ja mam ich w d. Wpadlem na poje-any pomysl, by pojechac pociagiem na poludnie Danii (byla juz ok 21.30) a stamtad promem do Rostocka potem do Szczecina i do Poznania. Tak wiec najpierw wrocilem do Kopenhagi, kupilem bilet do Nykøbing i tu przyjechalem. Dalej pociagi juz nie jechaly. Byla 23.55. Ja pierdziele a co dalej? Do Gedser (miasto skąd odchodzą promy do Rostocka w Niemczech) ok. 20 km jak ja sie tam dostane? Ani autobusu ani pociagu, dopiero o 6 rano. Zaczyna byc zimno same gwiazdy na niebie, ja bez kurtki, tylko krotki rekawek a stacja zamknieta, wiec zapomnij o lawce i spanku… Jak chcesz bym dalej kontynuowal to napisz bo nie wiem czy zes nie usnal i nie chrapiesz wesolo…
Wiec najpierw zorientowalem sie co do topografii miejsca gdzie jestem i wyszedlem na stopa. Kuzwa stop po 12 w nocy w Danii to tak jak lowic ryby lapami. W m/czasie dowiedzialem sie ze nocny prom ok 3.00 nie plynie a na to liczylem najbardziej. Chcialem to zrobic tylko z tego powodu, bo stacja w Nykøbing jest zamknieta na 3 spusty, wiec nie pospisz a ja juz bylem zrabany na amen a gdzie tu do rana! Wiedzialem, ze w Gedser chyba terminal jest otwarty bo juz kiedys tam bylem. Wyszedlem na skrzyzowanie. Postalem z godzinę i zaczalem juz wracac sam nie wiedzac gdzie. Otuchy mi dodal tir z PL wrocilem z powrotem i stanalem przed swiatlami. Za jakis czas zobaczylem nastepnego tira ktory musial zwolnic, bo mial czerwone swiatlo. Zaczalem przed nim wymachiwac i pokazywac ze teraz najlepsza rzecza jaka powinien zrobic to mnie zabrac. Prawie ze mu wlazlem przed maske a potem sam otworzylem mu drzwi. Katem oka zobaczylem ze jest z PL.
-wskakuj szybko powiedzial niezle zaskoczony bo mi ten z tylu w dupe wjedzie. Tak wiec tym sposobem mialem transport do Gedser skad wjechalem na prom o 2.30 (przemycil mnie w tirze) Na promie spalem w kabinie potem pojechalismy do Rostocka I przez Gorzow do Swiebodzina. W m/czasie zmienilismy tira, pojechalismy z tym drugim do Swiebodzina skad przez radio zplapalismy nastepnego do Poznania (ten kierowca co mnie w DK zabral byl z Poznania) Po drodze ze szczescia postawilem im sniadanie a sam wychlalem jeszcze piwo. W Poznaniu bylem ok 12. Wiem ze nikt w tym miescie szczesliwszy nie byl. Potem bylo juz tylko lepiej… Cala wyprawe popsul mi powrot… – ach te podroze. Po pierwsze pojechalem z Vejle okrezna droga do Viborga przez chyba wszystkie regiony Danii (Jakis kjutas mnie zle poinformowal) a jadac z PL zostawilem u goscia papierosy w aucie, ale mysle ze je odbiore. Poza tym bylo zajebiscie i mysle ze gdybym te tematy rozwinal bylby bestseller jak chu…To na tyle w zajebiaszczym skrocie a moglbym jeszcze pisac a pisac. Pozdro Kris
Ale takie przygody pamieta się najbardziej
Kolejny podróżnik. Ukryte talenty.
Czyli jak się spóźnić na samolot to tylko z Tobą.
Kuchnia raz w życiu się spóźniłem, lata od tego minęły a mnie się nadal wydaje, jakby mnie po tym biegu na tym lotnisku gardło bolało Ból mija dopiero po piwie
Ha, ha, ja miałem kiedyś podobną odyseje ale przez cąłą Polskę. Musiąłem w ciągu jednego tygodnia obskoczyć zachód, wschód Polski i jeszcze imprezę rodzinną pod Warszawą, a wszystko w latach 80. gdy jeszcze auta nie miałem.
Najpierw Szczecin, dwa dni służbowo, potem przejazd do Zielonej Góry, również delegacja, kolejne dwa dni i dwa hotele, bo żaden z nich nie miał wolnego pokoju na dwie kolejne noce.
Prosto z Zielonej Góry musiałem pojechać pod wschodnią granice w okolicę Sarnak. Pociąg nocny do Warszawy tu miała byc błyskawiczna przesiadka do Siedlec, ale niestety, zabrakło kilku minut i pociąg uciekł. Pojechałem nastepnym, ale w Siedlcach nie było juz połączenia do Hajnówki, następny pociąg dopiero po południu. No to idę na PKS (wtedy jeszcze nieźle kursowały) wlokę się nim do Łosic ze dwie godziny, W łosicach na dworcu PKS klasyczna peerelowska zalewana kawa z fusami w szklance smakowała jak ambrozja. Kolejny autobus do Sarnak i tu już utknąłem. Musiałem czekać na ten popołudniowy pociąg z Siedlec, by przejechać kolejnych kilka stacji. Dotarłem do celu wieczorem, kolacja, spać a pobudka o 5 rano, bo trzeba jechać pod Warszawę na komunie kuzynki. Udało się tam dotrzeć na 9 rano. Uff! W sumie jechałem 6 pociągami i trzema PKSami.