Twoja najciekawsza podróż?

A oni ok czy jakies matoły?

Ok.

Czyli mozna spotkac fajnych Polaków na obczyźnie?

Podobno to rzadkość ale można.

1 polubienie

Ja myślę że częściej spotkasz kogos fajnego niż matoła.

W Chorwacji bylem w 2000,w okolicach wodospadów Krka,z bazą na wyspie Murter.Akurat nie byl to najciekawszy rejon ale…21 lat temu,po drodze widzielismy jeszcze slady wojny…Spalone domy,nawet jeden wrak czołgu…
Natomiast jazda autokarem nad przepaścią z pogwizdującym kierowcą…To juz hard core na ktory nigdy potem sie nie pisalem :innocent:

2 polubienia

to Rjieka dotarlismy do niej wieczorem z gór… rewelacyjny widok. Przesyłanie: 20190531_124206.jpg… Przesyłanie: 20190531_162103.jpg… Przesyłanie: 20190531_165723.jpg… a Tu Baska Voda

2 polubienia

Oooo!
Ta Baska Voda,pisz wymaluj,Murter…A potem jeszcze takie klimaty na poludniu Gran Canariii,bedzie jakies 10 lat temu…No doslownie to samo!

1 polubienie

muzyka do pólnocy.

1 polubienie

mozna, ale zwykle mieszkaja daleko.
i sa najczesciej niezle zasymilowani.

Roznie bywa. Ja znam kilku fajnych ludzi ktorzy wyjechali i kazdy z nas na pewno też, nie wierzę za za granicą zmienili sie baranów. Więc mozna spotkać i takich i takich.

1 polubienie

kwestia, ktrorych widac? a widac niestety lumpow.
poza tym to tak do konca nie dziala - tam gdzie da sie zarobic nie majac wiekszych kwalifikacji tworza sie getta, gdzie lepiej nie zagladac.
ale ta zasada w przypadku innych nacji tez sie sprawdza, nie tylko Polakow.

Bardzo ładna ta"muzyka".Mniej wiecej, w moim typie. :wink:

Ładna ładna… a muzyka wygladała tak

1 polubienie

No moze nie o sąsiedztwo mi chodzi bo to mamy na codzień…Ale przypomniales mi trase,Zawoja-Szczawnica,jaką odbylismy w wieku lat 14,w blisko 20-osobowej grupie.Ile tam bylo “zgubień”,zapuszczeń,zakochań…Plus calkowita zguba w czymś co sie zwalo Bystra…Ale to wlasnie tam po raz pierwszy i ostatni,GARŚCIAMI żarłem poziomki :innocent:

1 polubienie

Rany,jakie to wszystko podobne…Jeszcze tylko dziadków z Rakiją brakuje.Oraz ulicznych szachistów…

1 polubienie

Pytanie faktycznie fajne i czemu takich tak mało? O podróżach mógłbym do końca życia i tego by nie starczyło. Na punkcie podróży to mam fioła.
Nie będę pisał o najfajniejszej, bo już napisałem, wystarczy wpisać w Google wyrazy: benasek blog Uganda.
Kiedyś jeden z moich kumpli zapytał mnie jak było podczas pewnej króciutkiej podróży. (Dania - Polska). Tak mu odpisałem (sorry za słownictwo, pisownia oryginalna)

Heja
Duzo by opowiadac jak bylo. Zreszta chyba wiesz ze do mnie nieszczescia i przygody lgna jak muchy do g., psy do suki czy ch… do … Nie wiedziales? Jeszcze nie zdazylem opuscic kraju Vikingow a juz mi sie przytrafila przygoda – mrzonka podroznikow. Do tej pory nie moge zrozumiec jak taki “doswiadczony - ha ha” wedrowiec jak ja mogl sie spoznic na samolot. No do kur… nedzy! Zabraklo mi doslownie 9 minut! Bylem 21 minut przed odlotem! Bieglem na lotnisku jak opetany, potem przez 3 h kaszlalem jak gruzlik. Blagalem laske na odprawie (nawet ladna cholera byla) by sie nade mna zlitowala i zrobila cos, ale ona tylko zadzwonila gdzies zapytala, czy przyjma jeszcze takiego kut… jak ja na poklad. Tam jej pewnie powiedzieli bym spierd… i im dupy nie zawracal, bo maja juz zakonczone pakowanie pasazerow. Tak wiec moje miejsce polecialo beze mnie a ja prawie z bekiem opuscilem Kastrup. (Nazwa lotniska w Kopenhadze). Co tu kurna robic - myslalem. Koniecznie, ale to koniecznie musiałem być w Polsce w weekend. Zadzwonilem do Slawa (mój kumpel w Danii), powiedzial, ze rano o 6 gna busik do Szczecina, wiec moge sie zabrac. Ja jednak jak wiesz chcialem byc jak najszybciej, najlepiej tak by dogonic samolot i powiedziec ze to ja mam ich w d. Wpadlem na poje-any pomysl, by pojechac pociagiem na poludnie Danii (byla juz ok 21.30) a stamtad promem do Rostocka potem do Szczecina i do Poznania. Tak wiec najpierw wrocilem do Kopenhagi, kupilem bilet do Nykøbing i tu przyjechalem. Dalej pociagi juz nie jechaly. Byla 23.55. Ja pierdziele a co dalej? Do Gedser (miasto skąd odchodzą promy do Rostocka w Niemczech) ok. 20 km jak ja sie tam dostane? Ani autobusu ani pociagu, dopiero o 6 rano. Zaczyna byc zimno same gwiazdy na niebie, ja bez kurtki, tylko krotki rekawek a stacja zamknieta, wiec zapomnij o lawce i spanku… Jak chcesz bym dalej kontynuowal to napisz bo nie wiem czy zes nie usnal i nie chrapiesz wesolo…

Wiec najpierw zorientowalem sie co do topografii miejsca gdzie jestem i wyszedlem na stopa. Kuzwa stop po 12 w nocy w Danii to tak jak lowic ryby lapami. W m/czasie dowiedzialem sie ze nocny prom ok 3.00 nie plynie a na to liczylem najbardziej. Chcialem to zrobic tylko z tego powodu, bo stacja w Nykøbing jest zamknieta na 3 spusty, wiec nie pospisz a ja juz bylem zrabany na amen a gdzie tu do rana! Wiedzialem, ze w Gedser chyba terminal jest otwarty bo juz kiedys tam bylem. Wyszedlem na skrzyzowanie. Postalem z godzinę i zaczalem juz wracac sam nie wiedzac gdzie. Otuchy mi dodal tir z PL wrocilem z powrotem i stanalem przed swiatlami. Za jakis czas zobaczylem nastepnego tira ktory musial zwolnic, bo mial czerwone swiatlo. Zaczalem przed nim wymachiwac i pokazywac ze teraz najlepsza rzecza jaka powinien zrobic to mnie zabrac. Prawie ze mu wlazlem przed maske a potem sam otworzylem mu drzwi. Katem oka zobaczylem ze jest z PL.
-wskakuj szybko powiedzial niezle zaskoczony bo mi ten z tylu w dupe wjedzie. Tak wiec tym sposobem mialem transport do Gedser skad wjechalem na prom o 2.30 (przemycil mnie w tirze) Na promie spalem w kabinie potem pojechalismy do Rostocka I przez Gorzow do Swiebodzina. W m/czasie zmienilismy tira, pojechalismy z tym drugim do Swiebodzina skad przez radio zplapalismy nastepnego do Poznania (ten kierowca co mnie w DK zabral byl z Poznania) Po drodze ze szczescia postawilem im sniadanie a sam wychlalem jeszcze piwo. W Poznaniu bylem ok 12. Wiem ze nikt w tym miescie szczesliwszy nie byl. Potem bylo juz tylko lepiej… Cala wyprawe popsul mi powrot… – ach te podroze. Po pierwsze pojechalem z Vejle okrezna droga do Viborga przez chyba wszystkie regiony Danii (Jakis kjutas mnie zle poinformowal) a jadac z PL zostawilem u goscia papierosy w aucie, ale mysle ze je odbiore. Poza tym bylo zajebiscie i mysle ze gdybym te tematy rozwinal bylby bestseller jak chu…To na tyle w zajebiaszczym skrocie a moglbym jeszcze pisac a pisac. Pozdro Kris

6 polubień

Ale takie przygody pamieta się najbardziej

Kolejny podróżnik. Ukryte talenty.

Czyli jak się spóźnić na samolot to tylko z Tobą.

4 polubienia

Kuchnia raz w życiu się spóźniłem, lata od tego minęły a mnie się nadal wydaje, jakby mnie po tym biegu na tym lotnisku gardło bolało :slight_smile: Ból mija dopiero po piwie :slight_smile:

3 polubienia

Ha, ha, ja miałem kiedyś podobną odyseje ale przez cąłą Polskę. Musiąłem w ciągu jednego tygodnia obskoczyć zachód, wschód Polski i jeszcze imprezę rodzinną pod Warszawą, a wszystko w latach 80. gdy jeszcze auta nie miałem.
Najpierw Szczecin, dwa dni służbowo, potem przejazd do Zielonej Góry, również delegacja, kolejne dwa dni i dwa hotele, bo żaden z nich nie miał wolnego pokoju na dwie kolejne noce.
Prosto z Zielonej Góry musiałem pojechać pod wschodnią granice w okolicę Sarnak. Pociąg nocny do Warszawy tu miała byc błyskawiczna przesiadka do Siedlec, ale niestety, zabrakło kilku minut i pociąg uciekł. Pojechałem nastepnym, ale w Siedlcach nie było juz połączenia do Hajnówki, następny pociąg dopiero po południu. No to idę na PKS (wtedy jeszcze nieźle kursowały) wlokę się nim do Łosic ze dwie godziny, W łosicach na dworcu PKS klasyczna peerelowska zalewana kawa z fusami w szklance smakowała jak ambrozja. Kolejny autobus do Sarnak i tu już utknąłem. Musiałem czekać na ten popołudniowy pociąg z Siedlec, by przejechać kolejnych kilka stacji. Dotarłem do celu wieczorem, kolacja, spać a pobudka o 5 rano, bo trzeba jechać pod Warszawę na komunie kuzynki. Udało się tam dotrzeć na 9 rano. Uff! W sumie jechałem 6 pociągami i trzema PKSami.

4 polubienia