Stety chyba…Im wiecej sie wie lub lubi to chyba lepiej…A i tak jest jeszcze cos do zagospodarowania
Bangkok mi nie grozi na te chwile a Rzym przegywa z innymi miastami we Wloszech,z uwagi na tłok.Chwilowe zapewne ale jest jak jest.
Zawsze wybieram miejsca gdzie tego nie ma…
Pozostaje Poznań-forever.Jesli znowu nie znikniesz na 2 lata to proponuje male piwo.
Teraz dopiero to"wyłowiłem"
Byłbym z tym ostrożny.To egzotyczne wręcz miejsce,z tradycjami kontrkulturowymi,graniczące z Chinatown…Ale w nocy…Cieżko sie stamtąd wydostać…
W klubie u Ronniego Scotta,gwiazdy juz tak często nie bywają jak kiedyś a poza tym,to raczej nie Twoja muza…
Ale rozumiem samą idee zapomnienia sie w obcym mieście.Gdyby komuna nie zabrała mlodości pod wzgledem podróży,zapominalbym sie w wielu miejscach
No i tu rodzi się kolejny problem, bo jeszcze można podzielić odpowiedź na miasta i miasteczka. Do tych drugich dodałbym np. austriacki Hallstatt.
Tego nie znam.Ale sycylijskie są moim oczkiem w głowie i bez przerwy do nich wracam.I wrócę na serio.
Jak puebla to ja hiszpanska Galicja. Nad oceanem. A wlasciwie rias, czyli lejkowym ujsciem rzek.
Zespoly architektoniczne? Wspaniale zachowane stare miasto otoczone muramj - Avila.
Niewiele gorsze Toledo z uliczkami o szerokosci poltora metra.
W Polsce Sandomierz, ale to dwno. Jak tam jest teraz? Mam nadzieje, ze nie jak w Zakopanem.
Coś w tym stylu.Kwestia ujecia chyba…
Teraz mi się przypomniało. W Niemczech, w Nadrenii - Palatynacie jest niewielkie miasteczko nad środkową Mozelą, do którego bardzo lubiłem przyjeżdżać, mimo, iż tam miałem dość ciasno i trudny dojazd, bo góry. Bernkastel-Kues. Prześliczne o niesamowitym uroku. Historyczna architektura, w niektórych miejscach powoduje, że tam, jakby czas zatrzymał się. Byłem tam 4 razy i miałem okazję połazić i w samej miejscowości i po bliskiej okolicy. Jako, że nie lubię wielkich miast, tym bardziej zachwycam się urodą tych malutkich, mało znanych. W Belgii, w Ardenach też jest kilka takich urokliwych miejscowości. Bajkowych, wręcz.
Pewne tradycje zachowane.
Siegajace czasow starozytnego Rzymu.
Klimat inny niz srodziemnomorski, choc lagodniejszy niz moznaby sie spodziewac, wpływ cieplego prądu oceanicznego i geologia (gorace zrodla) plus duza ilosc opadow powoduje, ze tam zielono i w miare cieplo. Palmy z trudem, ale rosna, nie daktylowe a zawleczone z Kanarow, odporniejsze na kapryśną pogodę.
Tak z opisów to blisko klimatow Kornwalii u Ciebie pewnie by bylo.
Uwielbiam miejsca w których czas sie zatrzymał.
I tak po prawdzie,o to mi w tym pytaniu chodzi…
Pewnie prócz temperatury
Na Fuercie bylismy 3 lata temu w styczniu i bylo ponad 23 stopnie…W Anglii to wykluczone.Choć zdarzył sie kaprys…Jakies 4-5 lat temu,bylo kilka dni w lutym gdy chodzilem w szortach…Tylko ze zaraz potem przyszlo zaplacić za to przymrozkami…
Tak czy siak,to jednak cieplejsza strefa [ta Twoja].A nawet jesli nie to widok słońca wiele zmienia.
U mnie to nr 1 w ocenie miejsc.
Chodzi o Bernkastel czy o samo podejscie?
Bo ja wlasnie chyba dlatego tak dobrze czuje sie na Sycylii.Oczywiscie to ciepło tez gra tu swoją rolę.Kiedyś mi to wisiało.
W czasie kleski żywiołowej,biegalem w krótkich spodenkach po 3 godziny dziennie.Dzisiaj na samo wspomnienie,paraliż
Bernkastel, jak dla mnie, jest taką kwintesencją tego, co lubię. Ale takich miasteczek wiele w życiu widziałem, tylko, że nazw ich nie pamiętam. A w ogóle, to mam tendencję do omijania tego, co powszechnie znane i szukania piękna nieodkrytego. Albo zakrytego. To brzmi właściwiej.
To ciekawa tendencja choć mając świadomość ze zycia nie starczy by wszystko zobaczyć,nie dzielę.
Raczej korzystam z okazji.
Inna sprawa ze w Taorminie zakochalem sie po uszy i malo co mnie teraz jest w stanie wzruszyć
Takie,troche tu,trochę tam…Nie wiem gdzie będę za rok…Na razie ciesze sie ze dziewczyny są oszolomione Barceloną
W Galicji zima opady sniegu sie zdarzaja i to wcale nie tak rzadko, choc norma jest zimny deszcz.
Ogolnie Hiszpania to wcale nie taki goracy kraj jak wiesc gminna niesie.
A Kanary?
Przeciez to Afryka
A Teide?
Moze nie Kilimandzaro, ale snieg bywa.
Teneryfa to prawdziwy CUD.
To kolejne miejsce gdzie bym osiadł…Pamietam taki wąwóz…10 domków na krzyż i pub…Ledwo sie pojawiliśmy,wyszła kobieta z gitarą i pomagierem na kastanietach.Piwo PYSZNE!!!Z kija! O widokach juz nie mówie bo to poezja.Teide…
Wjeżdżalo sie tam kolejką górską i dosyć szybko zaczynaly sie problemy z oddechem.Ale widoki których żadne Hollywood nie zmajstruje!
A ja mam na wszystkich wyspach rodzaj klaustrofobii.
Obawiam sie ze i w GB tez by to bylo. Zdecydowanie wolę kontynent.
Teneryfa piekna, ale tam mieszkac? Raczej nie. A jeśli już mialabym byc skazana na jakis kawałek lądu sterczącego z oceanu to Madera.
Hollywood to ze scenografia cieniutki.
Nawet dziki zachód to w sporej części hiszpańskie krajobrazy
Pewnie bylo taniej
Róznie z tym bywalo.Kiedys Colorado ale wraz z pojęciem antywesternu,wykorzystywano i Oregon i rolniczą Montanę…Oni tam nie muszą niczego wymyślać bo wszystko mają w naturze.Tylko sam western nikogo juz nie obchodzi…
@harmonik przyjedź do Bydgoszczy osobiście. Pokażę ci miasto, napijemy się harmonijnego piwa i wezmę cię na dorodne dojrzałe owoce z drzewa wieprzowego. Innych już więcej nie zjesz nigdy więcej.